czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 17


Nightmare
27 lipca 2012
Natallie dwa dni temu 'wylądowała' na dmuchanym zamku i od razu pobiegła do siebie. Wpadła w furtce na kogoś i rzuciła tylko 'przepraszam;. Biegła przed siebie.... Chciała być jak najdalej od Niego. Od tego wszystkiego. Chciała uciec. Chciała zniknąć. Albo najlepiej zginąć. Ni czuć bólu. Nie czuć nic. Przestać dławić się powietrzem, bo to właśnie teraz robiła. Umierała z zawiedzenia, z oszukania, z bólu. Postanowiła iść i się nie zatrzymywać. Jak najdalej. Tak chciała teraz cofnąć czas do momentu, gdy wtedy wyszła z domu. Może zginęłaby razem z Bellą? Bo najgorsze jest, gdy zaczyna nam na czymś zależeć. Gdy czujemy potrzebę przebywania z tą osobą. Gdy ją kochamy. Gdy zasypiamy myśląc o niej. Gdy budząc się również myślimy o tej osobie. Gdy staje się ona powodem naszego życia.  Gdy żyjemy dla niej. Gdy jest ona dla nas jak narkotyk.  Natallie była teraz na dziedzińcu swojej starej szkoły. Siedziała w cieniu, ogromnym cieniu drzewa, oparta o nie. Rozmyślała co zrobić, gdzie pójść. Tak naprawdę nie miała nikogo. Była sama. Była nikim. Nic dla nikogo nie znaczącym zerem. Chciało jej się płakać, lecz nie miała już czym. Zapas łez się wyczerpał. Minęły 2 dni, a ona była gorszym wrakiem niż ostatnio. Miała w głowie tyle pytań. Czemu ona? Czemu ją okłamał? Jak dalej żyć? Czy w ogóle żyć? Wrócić tam? Uciec? Odnaleźć Mike? Chciała by to okazało się koszmarem. Głupim koszmarem z którego jest w stanie się obudzić. Tak bardzo tego chciała.
*W tym samym czasie*
Julianna dowiedziała się, że Cooper poprosił o przeniesienie do innego pokoju wraz z współlokatorem. Z tego co również usłyszała ich stary pokój był pusty. Natallie nie dawała znaku życia od dwóch dni. Wszyscy się o nią martwili. Julia natomiast nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Była załamana i obwiniała siebie o to co się stało. Gdyby Nat coś sobie zrobiła.... nie, nic nie może jej się stać.  Nagle cały optymizm Julianny prysł jak bańka mydlana. A co do Coopa..... miała ochotę wydrapać mu oczy. Najpierw był taki 'idealny' a później skrzywdził biedną Nat. Co ona biedna musiała czuć. Pewnie się załamała. Nie pewnie, na pewno.  Lecz była na nią zła. Nie musiała od razu uciekać. A może to sposób na szczęście? Może w ten sposób spotka swoją babcię? Może to sprawi, że zazna spokoju? Może spotka kiedyś, tam u góry Natallie? Wyszła z pokoju i poszła do tego obok. Nie spodziewała się kogokolwiek, jednak na łóżku spał jakiś chłopak. Chwila... i to nie był Coop. Speszona chciała wyjść, ale drzwi zaskrzypiały i chłopak się obudził. 
-Przepraszam -wyszeptała -Nie wiedziałam, że ktoś tu jeszcze jest
-Nie, no spoko -chłopak się przeciągnął -Właściwie, po co tu przyszłaś?
Brunet usiadł i dopiero wtedy Julia zobaczyła, że jest bez koszulki. Instynktownie odsunęła się do tyłu. 
-Nie musisz się mnie bać -chłopak wyciągnął do niej rękę -siadaj i opowiedz
-Nie, właściwie to ja już pójdę
-Proszę usiądź-brunet ubrał koszulkę -Nie widziałem Cię tu jeszcze. Jesteś nowa?
-Nie -zaśmiała się -Pewnie nie mieliśmy okazji się spotkać
-Jestem Bruno, a ty?
-Julianna
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny
-Nie przesadzaj, jestem przeciętna
-Jesteś piękna. A teraz opowiedz co się stało
-Hm... moja przyjaciółka uciekła przez twojego współlokatora. Nie daje znaku życia. Martwię się i mam doła
-Na doła najlepszy jest uśmiech -wyszczerzył się -A co Cooper zrobił?
-Strasznie zranił Nat. Zachował się jak dupek. Jak większość facetów.... Oj, przepraszam, nie chciałam Cię urazić
-Nie, no spoko. Nie takich rzeczy się w życiu nasłuchało -znowu się uśmiechnął -A co do Coopa, to jeszcze dzieciak
-Odezwał się
-Jestem od niego starszy. I mądrzejszy
-Nie wątpię. Jesteś całkiem spoko
-Jesteś piękna
Zarumieniła się. Już drugi raz jej to powiedział. Jednak wolała zachować dystans
-Pójdę już -wstała -Dzięki, że mnie wysłuchałeś
-Spoko, a zobaczę Cię jeszcze kiedyś, piękna?
-Raczej tak
-To do zobaczenia, piękna
-Do zobaczenia, Bruno
Poszła do siebie i zachichotała jak.... nastolatka. Chwila, ona była nastolatką! Teraz jeszcze bardziej brakował jej Natallie. Jest przyjaciółki, bliskiej osoby. Nast definitywnie nią była. Była jedyną bliską jej osobą, która żyła i którą znała. Jej mama porzuciła ją, gdy była mała, ojca nie znała. Później mieszkała u babci, która strasznie ją kochała, jednak gdy miała 6 lat zmarła, zapisując jej mały domek. I tak trafiła tu.... Później zaprzyjaźniła się z Nat i obiecały sobie, że gdy będą pełnoletnie zamieszkają w domku po jej babci i będą żyły tak jak chcą. Szczęśliwe i dumne z siebie. Położyła się i delikatnie łkając zasnęła...
*********************************************************************************
Cześć! Kolejny emocjonalny rozdział. 
Co będzie z Natallie? Czy wróci? Co się rodzi między Julianną a Brunem? Czy bal dojdzie do skutku? Odpowiedzi w następnych rozdziałach. 
Pozdrawiam
Laur Cia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz