piątek, 16 września 2016

Epilog

(ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ, WŁĄCZ PIOSENKĘ WYŻEJ)

*3 lata później*
-Kochanie, wróciłem – w domu rozszedł się głos mężczyzny a po chwili do przed pokoju weszła kobieta w ciąży z dzieckiem które miała na baranach –Skarbie, nie powinnaś dźwigać w ciąży –wziął od niej dziewczynkę
-Tatusiu! –przytuliła się do niego –Złapałeś dużo złoczyńców?
-Oczywiście księżniczko, całą masę
-To dobrze, namalowałam coś dla ciebie w szkole
-Okey, zaraz do Ciebie przyjdę tylko przywitam się z mamą
-Będziecie się całować znowu?
-Jeśli mama mi pozwoli to oczywiście że tak
-Fuuuj, idę sobie w takim razie –wyrwała się mężczyźnie i pobiegła do siebie na co on wybuchnął śmiechem po czym spojrzał na swoją małżonkę. Miała już bardziej widoczny ciążowy brzuszek i jak widać promieniała. Zawsze była piękna ale teraz dosłownie promieniała. Nie potrzebowała makijażu ani niczego w tym stylu, była naturalnie śliczna. Od pierwszej chwili miała w sobie to coś. Była cicha, skromna, tajemnicza. Była chodzącym ideałem. Zdjął buty tak jak zwykle go upominała gdy zapomniał to zrobić i podszedł do niej. Przytulił ją i od razu poczuł jak cała się spina a zaraz potem rozluźnia i wtula w jego ramię
-Spokojnie skarbie –pocałował ją w czoło i znowu przytulił do siebie
Stali tak kilka minut, po prostu tuląc się i stojąc w bez ruchu
-Zrobiłam twoją ulubioną pomidorową
-Czy mówiłem że cię kocham?
-Powtarzasz to od trzech lat, dzień w dzień, kilkanaście razy –zaśmiała się na co on udał że się obraził –No nie gniewaj się. Kocham cię
-Też cię kocham. Jak się czujesz?
-Boże, znowu. Przesadzasz z tym. Ja nie umieram, jestem w ciąży
-To podstawowe pytanie dla kobiet w ciąży
-To tylko ciąża! Nie żadna choroba
-No dobrze już dobrze kochanie. Mogę? –oparł swoje czoło o jej
-Tak –gdy tylko to usłyszał złączył ich usta w długim pocałunku
Kochał ją, mógł to stwierdzić od razu i wiedział jakim szczęściarzem jest mając ją za żonę. Miał ją, wspaniałą córeczkę którą traktował jak księżniczkę i czekał na narodziny drugiego dziecka.
-Ekhem! Ja tu jestem!
-Wiem Grace, wiem –skończyli się całować –chyba mam prawo całować swoją żonę
-Wujku
-No nie no –zaczął ją gonić a po chwili łaskotać

Patrzyła się na to i uśmiechnęła się. Nigdy nie myślała, że będzie tak szczęśliwa jak jest teraz. Zdecydowanie pokochała go, pokochała Thomasa a on dał jej poczucie bezpieczeństwa którego potrzebowała. Zaadoptował Grace i jej też dał to czego potrzebowała. Dał jej ojcowską miłość i pewność że nie odejdzie nigdy. Długo miała problem z tym by zamieszkać z nim a później żyć najpierw jako narzeczona a potem żona jednak się udało. I była w tym jego duża zasługa. Był cierpliwy, nie ponaglał jej nigdy, wyrozumiały. I kochał, udowadniając to na każdym kroku. Spojrzała na swój brzuch. Za kilka miesięcy miała urodzić ich pierwsze, wspólne dziecko. Nie znali płci, nie chcieli tego. Nieważne co będzie, pokochają je tak samo mocno jak Grace. Mimo nalegań wszystkich, nie wniosła oskarżenia przeciwko Jamesowi a on zniknął z ich życia. Była szczęśliwa, wreszcie od tylu lat. I była bezpieczna bo zawsze mogła liczyć na Thomasa………
*********************************************************************************
Koniec, epilog, ostatnia część. Przepraszam, że dopiero dzisiaj ale choroba mnie dopadła w najmniej odpowiednim momencie..... Może spytacie co dalej... hm.... Zaufaj chyba dobiegło końca, na razie nie planuje nic nowego jednak zapraszam na swojego wattpada gdzie jestem aktywna oczywiście Never_Your 
Dziękuję wam za te wszystkie wyświetlenia, komentarze, dziękuję. Do zobaczenia, nie mówię żegnam, mówię do zobaczenia 
Jeszcze wrócę 
Wasza Never xxx 

sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 24



*Kilkanaście dni potem*
Adeline kończyła już prawie pakować siebie i swoją córkę.
-Ale mamo, czemu wyjeżdżamy. Ja nie chce!!
-Grace, proszę cię słonko
-Mamo!!
-Grace, wyjaśnię ci później
-Mamo!!!
-Grace, powiedziałam coś –sama się zdziwiła jak powiedziała. Zwykle nigdy w świecie nie powiedziała by tak do swojej córki
Nigdy, zbytnio ją kochała ale teraz nie miała czasu ani ochoty na małe kłótnie. Jej ułożony świat, prawie ułożony legł w gruzach bez szans na ponowne poskładanie. Nie teraz i na pewno nie tutaj.
*Kilka godzin wcześniej*
Adeline nie miała ochoty przychodzić do firmy Jamesa ale i też nie chciała dostawać kolejnych ofert pracy od niego dlatego to było nieuniknione. Ubrała się najzwyczajniej w świecie i wyszła bez uprzedzenia zostawiając Grace z Dominicą. Gdy wchodziła na schody czuła się co najmniej dziwnie. Czuła strach i bardzo dziwne przeczucie. Złe przeczucie. Serce waliło jej jak oszalałe gdy mówiła do kogo przyszła
-Dobrze, pan Tirver od dawna na panią czekał –powiedziała do niej zbytnio sztuczna sekretarka wskazując na korytarz obok siebie.
Poszła tam, na sam koniec, wedle poleceń i delikatnie za pukała. Sama nie wiedziała, może liczyła że jej nie usłyszy? I będzie mogła sobie powiedzieć ‘byłam, nie było, wypełniłam’?.
-Proszę –usłyszała jednak i weszła do środka –O, Adeline. Tak miło cię widzieć. Przyjmujesz moją propozycję tak?
-Nie, nie przyszłam tu po to
Jego twarz przybrała zdziwiona minę
-Nie chce u Ciebie pracować. Przyszłam poprosić byś przestał do mnie wysyłać te pisma bo mnie denerwują. I żebyś odczepił się ode mnie a przede wszystkim Grace.
-Oh, rozumiem. Czy możesz usiąść?
-Nie, bo ni…
-Wiem po co przyszłaś, usiądź –gwałtownie wstał a ona zaczęła się jeszcze bardziej bać –nie bój się, proszę. Tylko usiądź, nic ci nie zrobię
Dziewczyna niepewnie usiadła, czując coraz większy niepokój
Panowała między nimi cisza i to ona ich zjadała
Była przeraźliwa i nic nie chciała powiedzieć
James zrobił krok w jej kierunku a potem kolejny a ona poczuła ten sam zapach. Kojarzył jej się ze strachem i bólem ale nie wiedziała czemu. Pamiętała go, znała ale nie wiedziała czemu. Wytężyła swój umysł, myślała bardzo intensywnie i nawet nie zauważyła kiedy był naprzeciw jej. Usiadł na krześle
-Chce ci coś powiedzieć, ale … nie wiem jak zareagujesz
-Mów, już
Westchnął i wstał a z kieszeni jego spodni wypadł srebrny łańcuszek i wtedy wszystko sobie przypomniała. Taki sam łańcuszek miał na szyi jej gwałciciel i ten zapach. W jednej chwili wszystko sobie przypomniała jakby to działo się chwilkę temu. Jakby chwilę temu ją zgwałcił i zostawił. Jak marzyła o śmierci a potem dowiedziała się jeszcze o tej nieszczęsnej ciąży. Wpatrywała się w ten łańcuszek wiedząc że to obiekt najgorszych wspomnień. I wtedy on też to zauważył
-Pamiętasz? Adeline tak cię przepraszam, ja nie chciałem –szybko go schował i spotkał się z jej pełnym łez spojrzeniem

-Nie chciałem? Tylko tyle? Zgwałciłeś mnie! Potraktowałeś jak najgorszego śmiecia a ja urodziłam twoje dziecko! Nie, nie twoje. Taki potwór nie ma prawa nazywać się ojcem. Nienawidzę cię! –wybiegła z pomieszczenia a on chwilę potem próbując ją dogonić jednak wiedział że teraz na pewno stracił miłość swojego życia na zawsze. A wszystko przez swoją głupotę………….
*************************************************************************
Nie myślałam, że ta chwila tak szybko nastąpi :'( Ostatni rozdział :(( I następny tylko epilog 
Smutno mi, a wam?
Never

sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdział 23



Kilka godzin później w jej domu było już ciszej, Jake wrócił do siebie a Grace zmęczona przysypiała oglądając swoją ulubioną bajkę w telewizji. Niedługo później do domu wróciła także Dominica o dziwo bez żadnych teczek i tym podobnych. Natomiast z uśmiechem i butelką wina w ręce
-Dostałam awans!!! -krzyknęła prawie na całą okolice
-Gratuluje -przytuliły się
-Trzeba go opić!!
-Jutro idziemy do pracy, nie możemy pić. A tym bardziej ja
-Trudno, lampka wina jeszcze nikomu nie zaszkodziła -zdjęła z uśmiechem buty i weszła do kuchni by tam zostawić torebkę i wtedy zauważyła stos kartek. Wzięła je do ręki gdy tylko zauważyła logo swojej firmy -Kochana, czemu mi się nie pochwaliłaś że zmieniasz pracę? To też trzeba opić!
-Nie zmieniam pracy. James, to znaczy pan Tirver kolejny raz składa mi ofertę pracy w jego firmie
-To czemu się nie zgodzisz?
-Bo nie chcę? Odpowiada mi moja praca w przedszkolu
-Całe życie chcesz pracować w przedszkolu? Przecież tyle osób chce u nich pracować a oni chcą zatrudnić ciebie!
-I co z tego? To że oni chcą oznacza że ja mam teraz rzucić wszystko to co kocham i biegnąć do nich? Nie, nie oznacza i nie zamierzam tego zrobić
-Ale, według tego zarabiałabyś już na początku prawie dwa razy tyle co teraz. Przecież to jest świetna oferta!
-Ale nie zamierzam z niej skorzystać -wzięła jej z rąk kartki i je podarła po czym wyrzuciła do kosza na śmieci -Tam jest ich miejsce
-Nie wiesz co tracisz
-Nic nie tracę. Dajmy już temu spokój -poszła do pokoju
Nie ma ochoty przyjmować oferty od Jamesa i tego nie zrobi. Zresztą nikt nie będzie jej mówił co ma robić. To jest jej życie a jej życie to jest jej sprawa. I to ona podejmuje decyzje za siebie i za Grace. I jak na razie decyzje które podejmowała nigdy nie były złe i nigdy nie miała problemów. Może jedne były gorsze inne lepsze ale i tak na końcu obie były szczęśliwe, wszyscy byli zadowoleni. Można by powiedzieć, wilk syty i owca cała.
-Przepraszam Ade, nie powinnam się wtrącać w twoje sprawy. Masz rację, nie musisz tam pracować. Widzę jaka jesteś szczęśliwa gdy robisz to co teraz -przytuliła ją -Przepraszam
-Oh, nie ma za co. Jest dobrze. A teraz opijemy twój awans -wzięła dwa kieliszki i nalała im trochę wina -Za pracę
-Za pracę i za szczęście
-Oczywiście -wypiły je z uśmiechem i odłożyły -Cieszę się z twojego szczęścia
-Ja też. Jeszcze teraz trzeba znaleźć sobie mężczyzn i będzie perfect
-Albo kota -zaczęły się śmiać
-Mamo, kupisz mi kota?
-Grace, rozmawiałyśmy kiedyś na ten temat
-Ale mamo. Proszę -powiedziała sennie tuląc się do niej
-Pomyślę księżniczko, idź spać -zaczęła ją głaskać po głowie patrząc jak Grace zasypia. Chwilę potem przeniosła ją do ich pokoju i położyła delikatnie na łóżku
Może jednak powinna się zgodzić na tą pracę? Wtedy mogłyby kupić większe mieszkanie. Ale z drugiej strony gdyby odłożyły trochę to także byłoby je stać. W jej głowie pojawiły się wątpliwości które zniknęły wraz z dźwiękiem przychodzącej wiadomości na jej telefon; Z wielką przyjemnością zapraszamy panią Adeline Chalks na rozmowę o pracę w firmie M.J. Tirver dnia 28 czerwca o godzinie 10 w gabinecie szefów.

I już wiedziała, za żadne skarby nie będzie u nich ani dla nich pracowała. Nie potrzebuje pławić się w luksusach, mieć najlepsze auto, chociaż wcale nie ma prawa jazdy, czy mieszkać w jakiś apartamencie. Potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i szczęścia bo to ono jest w życiu najważniejsze. Nie żadne pieniądze, wakacje, auta, mieszkania, ubrania. Szczęście i mimo że jest ulotne jak życie czy sława, gdy jest w życiu ludzkim jest najważniejsze. Dodaje odwagi, sprawia że na twarzy pojawia się uśmiech. Szczęście, 9 liter, jedno słowo które pokazują tak wiele. Dla każdego co innego jednak na myśl o nim wszyscy są pewni czym jest i jakie jest...

piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział 22



25 czerwiec 2015
W przeciągu ostatnich kilku dni w życiu Adeline nie działo się nic dziwnego ani choćby czegoś co odbiegałoby od rutyny. Praca, dom, Grace, zakupy, obowiązki i odpoczynek. I tak w kółko, bez żadnych zmian czy nowości. Zakończenie roku szkolnego zbliżało się nieubłaganie i dosłownie za kilka dni pożegna się z większością swojej grupy. Przygotowania szły bardzo szybko i teraz głównie wszystkie 'starsze' grupy robiły próby przed przedstawieniem. Było bez zmian aż do dzisiaj gdy Adeline, jak zwykle po powrocie do domu zastała kolejny list. Położyła go na stole z myślą że to są jakieś rachunki, czynsze i zajęła się tym co ważniejsze. Grace bawiła się z Jake'iem u Kati więc ona mogła śmiało wypełniać wszystkie urocze dyplomy dla dzieci
-Jeszcze rok i Grace też pójdzie do szkoły -powiedziała cicho gdy wypisywała dyplom dla niej
Wypisywała kolejne i kolejne aż z 27 do wypisania zrobiły się 3 i wtedy zadzwonił telefon. Bez zbędnego patrzenia kto dzwoni, z powodu zapracowania odebrała od razu
-Adeline Chalks, tak słucham?
-Wiem, że to ty Adeline -usłyszała głos, głos Jamesa -dzwonię by spytać czy przyjmujesz moją ofertę
Na jego słowa jej serce zaczęło bić jak szalone, jaką ofertę? O czym on mówi?
-Przykro mi ale nie rozumiem o czym Pan mówi
-O ofercie pracy, ponownie złożonej przez naszą firmę dzisiaj powinnaś ją dostać do swoich rąk
I wtedy przypomniała sobie o białej kopercie którą dostała dzisiaj z pocztą. Poszła od razu po nią i ją otworzyła
-A więc jaka jest decyzja?
-Decyzja, jak i ostatnio brzmi NIE -powiedziała nieco ostrzejszym tonem ostatnie słowo
-Radzę się nad tym jeszcze zastanowić
-Grozi mi pan?
-Nie, jednak sugeruję że w mojej, naszej firmie mogłabyś z pewnością lepiej zarabiać, moglibyśmy przedyskutować godziny pracy tak byś mogła spokojnie zajmować się córką. Oczywiście dodatkowo trzy razy w roku urlop i wszystkie potrzebne kursy opłacamy my. Stanowisko dla ciebie też byłoby fajne
-A ja sugeruję że jeśli szuka pan nowej pracownicy czy kogo to pan tam potrzebuje to pomylił pan adresy. Żegnam pana -rozłączyła się podirytowana
Czy ten bałwan myślał że przekupi ją pieniędzmi? Urlopem? I Bóg wie jeszcze czym? Ona kocha swoją pracę, tak definitywnie to kocha. Kocha to że jest blisko ludzi, ma możliwość porozmawiania z bardzo miłymi osobami. Może nie zarabia przysłowiowych kokosów ale wystarcza jej to na wiele i nigdy nie jest w sytuacji gdy Grace brakuje czegokolwiek czy rachunki są nie zapłacone. Nawet jeśli miałaby problemy z pieniędzmi to zawsze może liczyć na swoją mamę i tatę. Zawsze może liczyć na koleżanki z pracy i zawsze może się ubrać jak chce do pracy a nie musi chodzić w sztywnym, poważnym stroju dopięta na ą, ę. I przede wszystkim jej szefem nie jest osoba która ją przeraża tylko bardzo miła i pogodna osoba z którą zawsze może porozmawiać.
Skupiła się na kartkach wyjętych z koperty i zaczęła czytać co jej 'oferują' i na jakich warunkach chcieli by ją zatrudnić. Przeczytała je i rzuciła na kuchenny stół
-Nie mam zamiaru się tym denerwować -powiedziała i w myślach policzyła do 10 po czym wróciła do swojego miejsca pracy czyli stołu w salonie i dokończyła wypisywanie dyplomów. Później poszła po kilka większych reklamówek i zapakowała wszystkie nagrody dla dzieci kończących przedszkole i schowała je w sekretne miejsce.
-Teraz już chyba wszystko mam gotowe -w głowie myślała nad wszystkimi rzeczami które miała na dzisiaj zaplanowane
Wypisać dyplomy
Odebrać nagrody
Zapakować je
Połączyć dyplomy z nagrodami
Schować je
-Okey, wszystko mam gotowe
Poszła do kuchni by ugotować jakiś obiad dla niej, Grace i Dominicy która jak zwykle wróci spóźniona z masą dokumentów, raportów i innych rzeczy do wypełnienia 'na wczoraj'. I wtedy zrozumiała że tego też nie dałaby rady znieść w 'nowej' pracy. Ona woli pracować z ludźmi, dziećmi a nie z papierami, drukarkami i komputerami. Myślała nad tym gdy wstawiała Lasagne do piekarnika i pomyślała także o Jamesie. Nadal ją przeraża, nadal jest w nim coś co wzbudza w niej strach a ona nadal nie wie czemu. Zdecydowanie powinna już przestać się bać, ale nie może. Nadal w jej głowie jest to wszystko, to co się stało 6 lat temu i to ją przeraża. A może przerasta?
Kilkanaście minut później wyjęła gorącą potrawę z piekarnika i poszła odebrać Grace od kolegi
-Cześć, przyszłam odebrać już Grace. Za dużo ci siedzi na głowie
-Nie no coś ty! -odpowiedziała jej z uśmiechem czarnowłosa. Polubiła Katrine, jest bardzo miłą i otwartą młodą dziewczyną i dość szybko, jeśli tak można nazwać ponad pół roku, złapały dobry język
-Mamo! -przybiegła do niej jej córka i się przytuliła -a zaprosimy Jake do siebie?
-No dobrze, akurat zrobiłam obiad. Zjecie i dalej się pobawicie okey?
-Tak!

I chwilę potem w jej domu był również przyjaciel jej córeczki wskutek czego mieszkanie wypełniło się głosami i śmiechami dzieci. Tak jak kiedyś w jej domu

sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 21



Adeline wstała kilka minut po 14 i zdziwiła się że jest sama
-A tak, przecież Dominica jest w pracy a Grace w przedszkolu..... Zaraz! Przedszkole -wyskoczyła jak poparzona z łóżka i dopiero wtedy zauważyła na stoliku kartkę od Tho:

Deli, nie przejmuj się niczym. Odpocznij dzisiaj, wziąłem sobie wolne i zajmę się Grace. A i o swoją pracę też się nie martw, zadzwoniłem do przedszkola i powiedziałem że źle się czujesz. Mam nadzieję że masz się nieco lepiej. Zadzwoń do mnie jak wstaniesz i nie myśl o tym gostku. W kuchni masz śniadanie
T xxx

Po przeczytaniu tego listu uśmiechnęła się, Thomas był zawsze dla niej taki kochany i zawsze gdy tylko czegoś potrzebowała, nawet nie mówiąc mu o tym zaraz był obok niej, gotowy rzucić wszystko. Był przykładem najlepszego przyjaciela i taki właśnie był. I właśnie za to w pewnym sensie go kochała, jak brata. Poszła do kuchni i napiła się kawy której ostatnio piła coraz więcej. Na stole, tak jak było napisane w liście, leżały kanapki, kolorowe kanapki które wyglądały bardzo smacznie. Gdy zjadła śniadanie przebrała się w coś wygodniejszego i wróciła do łóżka, znowu zasnęła

*Widzę wokoło siebie pełno masek, identyczny masek i ten fakt mnie przeraża. Jest ich dużo, bardzo dużo i wszystkie zdają się bacznie obserwować mój każdy ruch. Żadna z masek nie przedstawiała uśmiechu czy też smutku, ich usta tworzyły nic nie znaczącą kreską, bez uczucia czy czegokolwiek, bez żadnego wyrazu. Chodzę w około i przyglądam się im. Zasłaniają cały widok, ukrywają to co jest z nimi. Chcę wiedzieć co tam może być a może jednak nie chcę? Chwilę potem grającą kołysankę, taką dziecięcą i maski się rozstępują dając mi drogę bym przeszła tam a raczej wskazują mi drogą. Jeszcze bardziej przestraszona idę tam i znowu otaczają mnie maski, jest ich coraz więcej, coraz więcej takich samych masek. Na końcu widzę światełko i wózek dziecięcy... zaraz... taki sam miała Grace. Moje serce bije jak oszalałe, biegnę w tamtym kierunku i gdy już jestem obok niego wózek znika jak obraz z starych telewizorach. Znika wszystko, maski, światło. Jest ciemno, nic nie widzę, nic nie chcę widzieć. Po chwili zapala się wszystko, jest jasno, zbyt jasno, mrużę oczy i wtedy zauważam jego *
Adeline obudziła się i od razu podniosła do pozycji siedzącej, ten sen może nie był tak przerażający jak jego poprzednie ale nadal budził w niej niepokój i obudziła się z gęsiom skórką na rękach. Spokojnie wstała i pościeliła łóżko, postanowiła że skończy ze strachem i nie da mu sobą zawładnąć. 'Koniec z tym' pomyślała 'Jestem wolna'
W tym samym czasie
Thomas poszedł odebrać do przedszkola Grace i ustawił się w kolejkę rodziców. Czekał tak kilkanaście minut przy okazji wysłuchując różnych rozmów 'zapracowanych biznesmenów' którzy gdy tylko odebrali dziecko już dalej lecieli. Pokiwał głową z politowaniem i wziął Grace za rękę
-Wujku, jestem już duża!
-Grace, tu jeździ dużo samochodów i dużo nierozważnych kierowców
-Eh.. no dobrze. Wujku, a czy wy z mamą byliście kiedyś razem?
-Nie księżniczko, od zawsze byliśmy przyjaciółmi
-A ty byś chciał, prawda?
Tho otworzyły się oczy bardzo szeroko. Skąd ta mała mogła wiedzieć o tym? Przecież to jego tajemnica i nie wie o tym nikt, absolutnie nikt
-Czemu pytasz?
-Odpowiedz, tak czy nie
-Tak księżniczko, podoba mi się twoja mama
-Wiedziałam! Nie bój się, nikomu nie powiem
-Słowo?
-Mango!
Zaczęli się oboje śmiać
-Słowo wujku, to będzie nasza tajemnica
Wrócił z nią do domu
-Jesteśmy mamo! -dziewczynka pobiegła od razu do pokoju i się przytuliła do niej
-Gdzie masz wujka?
-Tu jestem -wszedł do pokoju i Adeline od razu się do niego przytuliła
-Dziękuję
-Nie masz za co

-Mam, mam i oboje to wiemy. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.........
*********************************************************************************
Cześć wszystkim! Kolejny rozdział i teraz mogę już śmiało powiedzieć że jeszcze kilka i będzie koniec tej części serii! Nie wiem jak wy ale ja się przywiązałam do bohaterów i pisanie rozdziałów sprawia mi samą przyjemność i jestem dumna z tego co już napisałam. Niestety komentarzy nadal nie ma :( i wyświetleń :( i jest mi z tego powodu smutno. Serio takie komentarze i wyświetlania podnoszą na duchu. Kolejny rozdział wkrótce <3
Never

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział Specjalny



Thomas

Gdy następnego dnia wyszedłem z domu Deli byłem nadal mega wkurzony. Jak ten cały dupek James mógł tak nachodzić ją? Jak? Czy on jest głupi? Jedno jest pewne, nie zamierzam tego tak zostawić. Moja kochana Deli co prawda nie zgodziła się złożyć zawiadomienie o wtargnięciu do domu ale nie zabroniła też mi złożyć małej wizyty temu idiocie. Nie pozwolę by ktokolwiek doprowadzał ją do takiego stanu! Całą noc siedziałem przy niej i starałem się ją uspokoić. W końcu zasnęła wykończona jednak po jej czerwonych policzkach nadal spływały łzy. Sam miałem ochotę się rozpłakać. Ona jest dla mnie wszystkim, ja dla niej tylko przyjacielem. Typowy jebany friendzone. Nie mam jej tego za złe, w żadnym wypadku. Chcę żeby była szczęśliwa, żeby przestała płakać i zaczęła żyć pełnią życia. I kiedy wychodziła na dobrą drogę to ten kretyn musiał się na niej pojawić. Może to 'najście' było jakieś nieświadome, chociaż w to szczerze śmiem wątpić ale czy on rozumie że Nie to NIE a nie kurdę tak czy może!?! Jeśli nie, to zamierzam mu to uświadomić, jeśli tak przypomnieć. W każdym razie mam go dość. Rano wziąłem sobie wolne od pracy i zadzwoniłem też do pracy Ade żeby powiedzieć że źle się czuje. Przyda jej się sen i odpoczynek po wczoraj. Zaprowadziłem rano jeszcze moją ulubioną Grace do przedszkola i zawiadomiłem jej koleżankę z pracy że też ją odbiorę. A temu sukinkotowi oprócz nauczki zamierzam jeszcze załatwić kilka patroli policji, o tak na wszelki wypadek. I oczywiście piękną kontrolę czy nie był karany wcześniej i cała ta jego firma jest zgodnie z prawem. Nie pozwolę by zatruwał Deli życie, co to to nie. Już może spierdalać na księżyc bo nie zamierzam mu odpuścić. Jadę spokojnie pod jego firmę chociaż wszystko mnie korci żeby wcisnąć gaz do dechy. Ale spokojnie, opanowanie to podstawa, bynajmniej w moim zawodzie. Zaparkowałem niedaleko i wszedłem do tego budynku. Wszedłem według wskazówek na drugie piętro i tam napotkałem stanowisko sekretarki. Dziewczyna umalowana jak nie wiem kto, w obcisłej sukience jak jakaś prostytutka dziwnie wyginała się na fotelu flirtując z jakiś mężczyzną w garniturze. Spod biurka mogłem śmiało zauważyć bardzo wysokie, jak to się mówi... hm... a tak! Szpilki. Już na pierwszy rzut oka dostrzegłem jak bardzo jest sztuczna a mężczyzna który był obiektem flirtu zdawał się zbytnio nie przejawiać nią zainteresowania. Tak, po kilku latach w policji dostrzegam takie rzeczy. Podszedłem do tego miejsca i chrząknąłem na co laleczka Barbie zwróciła swoją uwagę na mnie i zaczęła, tak samo jak wcześniej z mężczyzną, flirtować ze mną. W głowie się z niej roześmiałem, tysiąc razy wolę Adeline nawet jeśli nigdy nie będziemy razem.
-Szukam właściciela tej firmy, Jamesa -powiedziałem gdy wreszcie skończyła mówić jakieś bzdury tymi swoimi pomalowanymi na zbyt jaskrawy róż ustami
-Właśnie tu stoi -uśmiechnęła się sztucznie próbując wyglądać seksownie, no właśnie, próbując -panie Jamesie, ktoś do pana -coś mi się wydaje że IQ tej blondyny jest na minusie skoro woła szefa gdy ten stoi obok mnie. A co do tego że stoi obok mnie to nie poznałem go albo nie przypatrzyłem się
-Zapraszam do mnie do pokoju -powiedział i zaprowadził mnie tam. Rozejrzałem się po pokoju, żadnych kamer włączonych ani nic, czyli mogę działać. Przyparłem niczego nieświadomego bruneta do ściany

-Jeszcze raz się zbliżysz do Adeline to załatwię ci zakaz zbliżania i sprawię że splajtujesz, zrozumiałeś!? -mężczyzna tylko pokiwał głową -Nie wiem co ci strzeliło do tego twojego łba ale odczep się od niej raz na zawsze i daruj sobie bo osobiście oddeleguję cię na Alaskę. I ani mi się waż zbliżać do jej córki! -popchnąłem go lekko i wyszedłem jakby nic się nie stało nie zwracając uwagi na sekretarkę która chciała coś ode mnie. Wróciłem do siebie i chwilę potem FAXem przyszły kopie dokumentów Jamesa. Wziąłem je do ręki i zacząłem przeglądać. Jakieś mandaty za zbyt szybką jazdę lub po spożyciu alkoholu, bójka za czasów młodości, próba kradzieży czegoś tam w sklepie, interwencje w domu rodzinnym. Jednym słowem, nic szczególnego. Miałem nadzieję że będzie coś ciekawszego . Po chwili przyszły różne dokumenty odnośnie jego firmy i znowu żaden hak na całego pana Tirvera. Cóż, trudno, trzeba będzie spróbować inaczej ale i tak nie odpuszczę i nie dopuszczę go więcej do Adeline ani do Grace.........
********************************************************************************
Cześć wszystkim! I kto by powiedział że już pierwszy miesiąc wakacji zleciał :( Za szybko :( Ale ja nie odpoczywam, pracuje nad rozdziałami. Oto obiecany w #BlueDay rozdział i oto go dodaje! Mam nadzieję że wam się spodoba! I mam prośbę, komentujcie proszę jeśli czytacie ponieważ takie komentarze serio motywują <3
Never

czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział 20




Adeline po spotkaniu Jamesa w stajni całą noc nie mogła spać, przekręcała się z boku na bok cały czas myśląc o tym wszystkim. Z jednej strony chciała z nim porozmawiać ale z drugiej tak bardzo bała się go. Jego obecność paraliżowała ją, sprawiała że serce ze strachu przestawało bić. I to nie było przyjemne uczucie, z pewnością nie. Mężczyzna wydawał jej się bardzo podejrzany, bardzo dziwny. Może i był przystojny, bogaty ale przerażający. Czasem arogancki, bezczelny i zawsze na jego twarzy widziała kamienną maskę, maskę którą nigdy nie zdejmował, nie pokazywał ani swojej twarzy ani uczuć. Dopiero wczoraj, w stajni zauważyła w nim uczucia, jakieś uczucia. Jednak nie rozumiała czemu, czy zdjął już swoją maskę? Czy może ukazał jej się po części? Albo nie zapanował nad tym? Tak czy inaczej nie rozumiała tego, czemu był zdziwiony? Przecież to było logiczne że ona nie będzie chciała z nim rozmawiać. A może tu chodziło o Grace? 'Nie, to z pewnością nie chodziło o nią' pomyślała i wróciła do swoich rozważań. Nie miała zielonego pojęcia o co mu mogło chodzić i nie chciała się dowiadywać tego. Nie interesuje ją życie i odczucia i cała reszta tego mężczyzny. Jest jedno co z pewnością chciała, żeby zniknął z jej życia tak szybko jak się pojawił, zanim zaczął burzyć jej spokój i harmonię nad którymi tak długo pracowała. Zanim zaczął burzyć jej szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Całą noc, kilkanaście godzin wierciła się z boku na bok starając się przybrać pozycję w której wreszcie uda jej się spokojnie zasnąć. Bez pozytywnego skutku niestety. Próbowała chyba wszystkiego, liczyła owce, myślała o śnie, pochodziła chwilę po pokoju, otworzyła okno i nawet wypiła szklankę tak bardzo znienawidzonego przez siebie zwykłego mleka. Nic, absolutnie nic nie pomogło. Rano, gdy tylko na zegarku zobaczyła godzinę 7 wstała cicho i poszła do kuchni. Wypiła kawę żeby nie zasnąć i być gotowa na kolejny dzień pracy. Siedziała w kuchni, przy małym stoliku i piła ją powoli i dopiero gdy spojrzała na kalendarz zdała sobie sprawę że dzisiaj jest niedziela a nie poniedziałek i nie musi iść do pracy, może odespać noc. Teoretycznie może gdyż w praktyce jest jeszcze Grace, ukochana córka którą za nic w świecie nie chce i nie może zawieść. Otworzyła lodówkę żeby zrobić im śniadanie i wtedy zauważyła że owa jest prawie pusta
-No tak, zakupy -powiedziała cicho i otworzyła jedną z szafek w której zawsze był jakiś makaron, ryż, pomidory w puszce. Jednym słowem mały zapas czegoś w razie takiego 'wypadku' -trzeba iść po zakupy -westchnęła i wzięła się za robienie prowizorycznego śniadania przed zakupami. Gdy już skończyła poszła po cichu do ich pokoju obudzić Grace, ku jej zaskoczeniu blondynka już nie spała i siedziała w przedpokoju czyszcząc swoje buty po wczorajszej jeździe konnej
-Tu jestem mamo
-Chodź na śniadanie myszko. Nie musiałaś czyścić ich tak od rana, pomogłabym ci przecież
-Nie mamo, buty jeźdźca czyści jeździec a nie jego mama. Są moje więc mogę to zrobić sama
-Idź umyj rączki i chodź do stołu -czyli została do obudzenia Dominica z którą będzie trudniej niż z Grace gdyż dziewczyna mogłaby całe dnie spać. Adee zawsze dziwiło jakim cudem, w takim razie ona wstaje rano do pracy a kładzie się spać tak późno
**
Dominica widząc w jakiej rozsypce jest Ade rozkazała jej zostać w domu i sama poszła z Grace na zakupy. Dziewczyna w myślach dziękowała za to jej, nie miała siły żeby wychodzić gdziekolwiek. Siedziała spokojnie w salonie, znowu z tą samą książką i była pochłonięta w jej czytaniu zapominając o zmęczeniu. Wtem usłyszała dzwonek do drzwi i poszła otworzyć z myślą że Domi z Grace wróciły z zakupów i nie mają jak otworzyć. Myliła się i zamiast nich za drzwiami stał James na którego widok od razu chciała zamknąć drzwi jednak on włożył pomiędzy nie stopę skutecznie uniemożliwiając jej to. Chwilę potem był już w mieszkaniu a Adeline bała się jak nigdy przedtem. Mężczyzna zamknął drzwi
-Porozmawiajmy -powiedział
-Nie! Wyjdź stąd!
-Nie wyjdę -zrobił krok w jej kierunku na co ona zrobiła dwa kroki w tył i w ten sposób po kilku minutach dotarli do salonu -chcę porozmawiać, tylko. Nie zrobię ci krzywdy, nie chcę
Natychmiast przypomniał jej się jeden z mroczniejszych snów jaki miała i to zdanie cały czas miała w głowie, pod wpływem impulsu chwyciła pierwszą rzecz jaką miała pod ręką; lampę do samoobrony
-Idź stąd! Już!
Mężczyzna tylko zaśmiał się rozbawiony na ten widok
-Wyjdź! W tej chwili! Pójdę siedzieć ale ty skończysz w kostnicy -w jej żyłach krążyła adrenalina, wola walki i być może przeżycia
-No dobrze -obserwowała jak wychodzi z pokoju a później z jej domu a ona odetchnęła z ulgą by po chwili rozpłakać się jak małe dziecko, jak wtedy gdy została skrzywdzona i nie miała siły się podnieść. Jej ręce ze strachu zaczęły się trząść a po policzkach, jak z kranu spływały łzy. Nawet nie usłyszała gdy do domu wróciła Dominica i Grace, nawet nie zauważyła że jest z nimi Thomas. Dopiero gdy po chwili poczuła jak ktoś podnosi ją z podłogi a potem siada z nią na kanapie spojrzała na niego i zorientowała się że to on.
-Co się stało?
Nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa
-Adeline, pomogę ci
-James, James tu był -Tho na samą myśl o tym mężczyźnie zacisnęły się ręce w pięści jednak po chwili znowu obejmował przyjaciółkę
-Deli, wiem że to może być trudne, ale ja muszę to wiedzieć -zrobił krótką przerwę między swoimi wypowiedziami -Czy on cię skrzywdził?
Dziewczyna spojrzała na niego oczami pełnymi łez i pokiwała przecząco głową by zaraz potem się roześmiać
-Nie, to ja bym mu zrobiła krzywdę. Lampą, nie chciał wyjść a ja go tu nie zapraszałam

-Dobrze, już spokojnie -przytulił ją do siebie jak małe dziecko, laleczkę ze szkła i kiwnął głową do przestraszonej Dominicy że nie stało się to co oboje myśleli...