niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 5


Zabiłem ją

**Rozdział nie jest ocenzurowany!**
Zamknęła drzwi zauważyła, że Julia siedzi i coś czyta. Gdy podeszła bliżej zauważyła, że to jej pamiętnik. Jej prywatna rzecz! Jej pamiętnik! I wtedy i ona ją zauważyła.
-Czemu ze mną nie porozmawiałaś? Chcę Ci pomóc
Natallie nic nie odpowiedziała
-Aha czyli wolisz pogadać z swoim nowych chłopakiem niż z przyjaciółką
-To nie jest mój chłopak! Mam swoje problemy i tyle -wyrwała jej pamiętnik
-Nie chcę byś zrobiła głupstwo, byś to zrobiła. Nie chcę, rozumiesz?
-Ja też, ale...
-Co ale?! Rozumiem, że jest Ci ciężko, ale musisz iść dalej. Jeszcze cztery lata i wyrwiemy się stąd. Uśmiechnij się -Julia wstała i ją przytuliła
Dawno nie zamieniła z nią więcej niż jedno zdanie. Wiedziała, że jej przyjaciółka miała 'głupie' myśli, bo tak to można było nazwać, ale nie była świadoma skali
-Proszę nie mów Cooperowi. Nie chcę być dla niego problemem jak dla Ciebie
-Nie jesteś dla mnie problemem. Dobrze nie powiem -jeszcze raz ją przytuliły
Porozmawiały jeszcze kilka minut, choć jak zwykle tylko Julianna mówiła i położyły się spać. Nati momentalnie zasnęła, przeciwnie do Juli. Na razie nie będzie nic mówiła Coopowi. Poczeka na dalszy rozwój wydarzeń
*Rano Natallie znowu miała wrażenie, że ktoś na nią patrzy. Ospale otworzyła oczy i spojrzała na swoje krzesło. Nie było na nim Coopa. Spojrzała na stronę Julki, ani tam go nie było. Ucieszyła się i obróciła na lewy bok. Otworzyła jedno oko, by się upewnić, że go tu nie ma. I wtedy go zauważyła. Stał z głupim uśmieszkiem wpatrując się w nią
-Zabiję Cię! Miało Cię tu nie być
-Powiedziałaś, że nie mam siedzieć na twoim krześle i nie siedzę
-Al;e tu jesteś, a miało Cię nie być -wyskoczyła z łóżka jak oparzona -Jesteś głupi
Uniósł ręce w geście obronnym
-Źle zrozumiałem. Nie możesz mnie winić
-Specjalnie to zrobiłeś. Ja już Cię znam. Pożałujesz -zagroziła mu palcem
-Czekam
Chciała go uderzyć z pięści w brzuch, ale ją chwycił za nadgarstek. Próbował również go kopnąć i w sumie trafiła go w nogę, ale tym samym sama się wywróciła
-O fuck -przeklął i spojrzał na Natallie
]Ona postanowiła udawać martwą, żeby go przestraszyć. Przez pierwsze kilka sekund myślał, że się z nim bawi, lecz później ostro się przestraszył. Leżała i się nie ruszała
-Natallie! Natallie! -przykucnął obok niej i spróbował wyczuć czy oddycha, jednak ona specjalnie przestałą na chwilę oddychać. Jeszcze bardziej się przestraszył. Wstał -Jezu! Ona nie żyje! Ona, kurwa nie żyje! Zabiłem ją! To moja wina
Usiadł na jej łóżku i schował twarz w dłonie
-Nie bądź baba, albo bądź jak chcesz -wydawało mu się, ze słyszy jej głos, jej delikatny głos
-Oh, Natallie.... Gdybyś żyła już nigdy nie zrobiłbym czegoś wbrew tobie
-Obiecujesz?
-Tak obiecuje
Ale zaraz?! Czemu duch z nim rozmawia?! Instynktownie spojrzał w miejsce gdzie leżała.... a teraz jej nie było! Spojrzał w lewo i zobaczył ją. Siedziała, cała i zdrowa. Od razu ją przytulił
-Ty żyjesz
-Ale zaraz mnie udusisz.
Puścił ją
-Przepraszam. Przestraszyłaś mnie. Jesteś dla mnie jak siostra -potarmosił jej włosy
-Ej! -zaczęła go łaskotać i spadli z łóżka
Wtedy do pokoju weszła Julianna. Stała z otwartą buzią, była zaskoczona tym widokiem....
********************************************************************************
Cześć! To jest chyba mój ulubiony rozdział. Nie wiem sama skąd miałam na niego pomysł.... a tak już wiem XD 

Sophia się kończy, tu dopiero 5 rozdziałów a IWLTD niedługo. O co chodzi? O czym będzie? Co to będzie? Niedługo się dowiecie (najprawdopodobniej za tydzień tak jak u Sophii). Jutro szkoła :( 
Pozdrawiam
laur_cia

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 4

Zwolnij trochę

Rano Natallie obudziła się z dziwnym uczuciem, że ktoś się jej przygląda. Otworzyła oczy i rozejrzała się. Ujrzała Coopera siedzącego na jej krześle.
-Nie było Cię na śniadaniu
-Jak ty tu wszedłeś? -usiadła na łóżku
-Julka mnie wpuściła -wyszczerzył się - Powinnaś wstawać
-To wyjdź -znowu opadła na łóżko i zakryła się całkowicie kołdrą
Coop wstał i wyszedł z pokoju rzucając tylko 
-Jeszcze tu wrócę
Nati wyskoczyła z łóżka i ubrała się w pierwsze co wpadło jej w ręce. Wyszła
-Idziemy
-Szybko Ci to poszło
-A, bo zapomniałam dodać : śpieszymy się. Przeliterować? 
-Nie trzeba, królewno
-Bardzo zabawne
Ledwo za nią nadążał. Na serio była szybka
-Możesz trochę zwolnić?
-Okej
Trochę zwolniła, lecz dla niego i tak było szybko. Myślał, że to on miał dobrą kondycję, ale w porównaniu z nią był słabiuteńki. Ciekawy był czemu wcześniej o niej nie słyszał. Znał duo sprinterek w jej wieku. A ona?Żadna przecież nie nazywała się Natallie Ross. Poznał ją tak nagle i od razu polubił. W pewnym sensie pomogła mu się oswoić z nową rzeczywistością, z życiem w domu dziecka. Tak jakby pokazały mu swój świat, on uznał, że też musi wziąć ją w swoje strony. Nie wiedział ile lat już tu jest, ale od razu czuł, że potrzebne są jej wakacje od szarej, smutnej codzienności.
-Jesteś sprinterką? -spytał, łapiąc zadyszkę - Przez Ciebie będę miał zakwasy
-Nie jestem i nie przesadzaj. Sport to czyste zdrowie
-Ale ja serio mówię! Ledwo nadążam
-To biegnij - z słodkim uśmiechem ruszyła biegiem, nie zważając na niego
-Ej!
Ruszył za nią. Nie raz zdawało mu się, że jeszcze trochę i ją dogoni, jednak zawsze wybiegała coraz dalej w przód w momencie gdy miał ją złapać. Chciało mu się śmiać. Gdyby oglądał to z boku na 100% uznałby, że to wariacie się gonią po środku miasta. Jednak to działo się na serio i jednym z wariatów był ON sam. Nagle się zatrzymała, więc po chwili ją dogonił
-To tu -poklepała go po ramieniu- Dałeś radę
-Uff. Wchodzimy?
-Mhm
Weszli do wielkiego, starego budynku, który według niego w niczym nie przypominał szkoły.  A w szczególności jego szkoły. Bardzo się różniły. W środku może nie było wielkich wielkich różnic. Szkoła jak szkoła. 
-To ta sala -nawet nie zauważył, że doszli do sali z numerem 14- Trzymaj kciuki
-Oczywiście
I znikła w sali. W tym czasie on wyjął telefon i zaczął sprawdzać co jakiś czas godzinę. Po kilkunastu minutach usiadł na podłodze. Bolały go mięśnie przez nią i za to miał ochotę ją udusić. Od początku było po niej widać, że jest buntowniczką. Nie słuchała poleceń ani próśb. Była indywidualistką. I też chyba za to ją polubił. Wstał, gdy usłyszał dźwięk naciskanej klamki. Po chwili wyszła z opuszczoną głową. Pomyślał, że oblała.
-Zdałam! Uzyskała 87%! -powiedziała w końcu
Chwycił ją w ramiona i obrócił czego się nie spodziewała
-Wiedziałem -powiedział kiedy postawił ją na podłodze
-Dziękuje
-Nie ma za co. Zabieram Cię na pizze. Uczcimy to
-No dobra.
Wyszli ze szkoły i skierowali się w kierunku pizzerii. Tym razem nie musiał jej gonić. Cały czas rozmawiali, jednak nadal byli skryci.
-Zapraszam -otworzył jej drzwi
-Dziękuje
Zajęli miejsce i zamówili pizze. Siedzieli tak dobre dwie godziny
-Chyba powinniśmy wracać. Pani Lisa będzie się o Ciebie martwić
-A o ciebie nie?
-Jesteś młodsza
-Dyskryminujesz mnie
-Wcale nie. Chodźmy
Po kilkunastu minutach byli w centrum
-Mieliśmy iść.... -przerwała, bo zauważyła co chciał jej pokazać -Wow. Nigdy tu nie byłam 
-No widzisz -ruszyli dalej
Znowu odprowadził ją pod same drzwi
-Jak jutro się obudzę, a ty będziesz siedział na moim krześle w moim pokoju to ciężki jest twój los......
**********************************************************************************
Cześć :)
Widzieliście film? I jak się podoba? Zgadliście, która to ja? 
Witam również nowych czytelników. Mam nadzieje, że zostaniecie na moim blogu i wraz ze mną będziecie przeżywali a może nawet pisali (więcej w zakładce 'Kontakt') historię Natallie, Julianny i  Coopera. Miłej niedzieli wszystkim i jeszcze lepszego dnia One Direction. mam nadzieję, że 2016 szybko zleci i w 2017 chłopcy wrócą na scenę i będą jeszcze lepsi (czy mogą być jeszcze lepsi?) i może zawitają do Polski. Trzeba się modlić o to ;) 
Pozdrawiam
laur_cia

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 3


Ach, ta matematyka
09 lipca 2012
W ciągu ostatnich trzech dni Natallie nie widziała w ogóle nowego. Tak zwykła go nazwać. Nie miała też jak oddać mu jego bluzy. Nadal ją trzymała u siebie. Już i tak cały czas Julianna jej dogryzała. Sugerowała, że są parą, ale starała się ją olewać. Miała ważniejsze sprawy na głowie. Już jutro miała pisać test kompetencyjny z matematyki. To była jej pieta Achillesowa. Wprawdzie Julia oferowała jej pomoc, jednak ta jej nie przyjęła. Wolała sama się uczyć. Chociaż od tego testu zależało czy zda do następnej klasy. Głupie uzyskanie 68% sprawiało heh trudność. Uczyła się już kilku godzin a wydawało jej się, że stoi w miejscu
-Czego się znowu uczysz> Nie było Cię ani na śniadaniu ani na obiedzie -rzuciła Julia, gdy tylko przekroczyła próg pokoju
Nati w odpowiedzi tylko podniosła trochę wyżej książkę i wróciła do nauki . Miała jeszcze sporu czasu z pozoru, a materiału jeszcze więcej
-Możesz się przemęczyć - rzuciła na jej tapczan jabłko - zjedz
-Nie
-Jak tam chcesz
Znowu wróciła do powtarzania materiału. Rzuciła okiem na zegar wiszący koło drzwi. Wskazywał 13:23. Mimo wczesnej pory chciało jej się spać. Tak jak zwykle. Wolała spać całe dnie niż rozmawiać z kimś. To też był jej jeden z wielu sposobów na spokój. Teraz jednak nie chciała spać. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła. Gdy się obudziła było po 21. 'O f#ck' - pomyślała. Zauważyła, że Julia już spała. Nie chcąc jej budzić po omacku ubrała bluzę i wziąwszy książkę wyszła z pokoju. Dopiero na jasnym korytarzu zauważyła. że ma na sobie bluzę Coopa. Nie miała czasu by się wracać. Cichutko poszła do pokoju głównego i usiadła przy jednym z biurek, zapalając lampkę. Musiała się jeszcze dużo uczyć, a czas leciał nie ubłaganie. Kolejny raz rozwiązywała ćwiczenie, to samo ćwiczenie bez pozytywnego rezultatu. Nawet nie usłyszała kroków
-Powinnaś coś zjeść -ze strachu aż podskoczyła -Nie musisz się mnie bać -poczuła rękę na swoim ramieniu
-Nie boję się. Po prostu nie spodziewałam się ciebie -ściągnęła bluzę i mu ją podała -twoja
-Możesz ją wziąć. Od rana nic nie jadłaś -podał jej talerzyk z kanapką -twoja ulubiona
Zastanawiał się skąd wiedział. 'A tak' Julianna za dużo mówi. Jutro oberwie się jej 
-Dziękuje
Cooper zauważył co robiła. Znał te ćwiczenia. Sam dwa lata wcześniej miał je w szkole. Jednak z matematyką nigdy nie miał problemów w szkole. Chciał jej pomóc i to zrobi
-Pomogę Ci
-Nie trzeba -powiedziała kończąc kanapkę, naprawdę była głodna
-Trzeba, trzeba. Na kiedy to masz?
-Na jutro
-Będzie trudno, ale damy radę -powiedział przynosząc sobie krzesło
Usiadł koło niej i zaczął jej tłumaczyć. Słyszała go z uwagą. Był lepszy niż jej matematyk, profesor Hitew. Z każdym ćwiczeniem wydawało jej się, że coraz więcej umie. Nawet nie skapnęła się, gdy było koło północy. Właściwie przerobił ju ż z nią cały materiał, tylko już powtarzali .
-Dziękuje Ci bardzo -powiedziała na końcu
-Spoko -uśmiechnął się- zawsze możesz do mnie przyjść po pomoc
-Jesteś moim najlepszym kumplem -przytulili się
-Idę jutro z tobą
-Nie musisz
-Ale chcę
Cieszył się, że mógł jej pomóc. To było fajne uczucie, tym bardziej, że zyskał spoko kumpla. Szczerze dogadywał się z nią lepiej, niż z nie jednym chłopakiem. Nie miał problemy z tym,  że była dziewczyną. Dla niego była po prostu kumplem. Tymczasem ona była na siebie zła. Złamała swoją zasadę,. No, ale czasu nie cofnie. I chyba nie chciała tego robić
-Odprowadzę Cię
-Nie trzeba
-I tak to zrobię, czy Ci się to podoba czy nie -wyszczerzył się
Wstał razem z nią i cały czas szedł za nią. Gdy doszli do jej pokoju rzucił: 
-Do zobaczenia na  śniadaniu. Masz być
-Może
Weszła do pokoju i zamknęła drzwi. Rzuciła się na tapczan i momentalnie zasnęła.....
**********************************************************************************
Cześć! Już trzeci rozdziała, albo dopiero trzeci. Szczerze całkiem nieźle się przyjęło. Jestem zadowolona z efektu. Nie długo pojawi się zakładka 'Jeśli chcesz' a w niej niespodzianka. Zdradzę tyle, ze będzie to coś z filmikami. Miłego tygodnia
Pozdrawiam
laur_cia

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 2


Dwie dusze
6 lipiec 2012
Natallie stała w pokoju głównym z Julianną i zastanawiała się czemu dała się jej tu wyciągnąć. Wprawdzie była, a raczej uczestniczyła w takim czymś pierwszy raz, ale od razu czuła, że tu nie pasuje. Inne dziewczyny były ubrane w kolorowe sukienki, a ona w zwykły dres. W sumie w tym było jej najwygodniej. Ciekawił ją chłopak, który miał tu dzisiaj trafić, lecz nie dała tego po sobie poznać. Miał dość nietypowe imię i historię podobną do jej. Przynajmniej z tego co słyszała. Chociaż z tym również różnie bywa
-Uważaj, zaraz wyjdzie -Julia szturchnęła ją -Halo? Jesteś tu?
-Tak, słyszę
Nati wahała się czy czasami nie uciec, choć na to chyba było już za późno. Cztery lata wcześniej to ona była przedstawiana. Pamięta jakby to było wczoraj. Każde słowo nadal było w jej głowie.I pomidorowa, która z roku na rok zdawała się być coraz lepsza
-Już! Już!-Julia aż piszczała
Rzeczywiście, drzwi się otworzyły ukazując nastolatka z kapturem na głowie. Był inny niż się spodziewała. Stał wpatrzony w podłogę. Milczał. Nie reagował na pytania pani Naomi. Nati chciała się śmiać, ale ostatecznie powstrzymała się. 'Nie daj się. Bądź twarda' pomyślała
Jakbym ciebie widziała. Patrz idzie tu!
Wzdrygła ramionami. Było jej wszystko jedno. Chociaż nie, nie chciała z nim rozmawiać. Nie słyszała jednak jeszcze, żeby coś powiedział. Może nie zwróci na nią uwagi i ją ominie? Oby tak było. Wtedy tylko jeszcze musiałaby przetrwać powitalną pomidorową, jeżeli nie udałoby się jej wymknąć w tym zamieszaniu. Z natłoku myśli wyrwał ją nieznajomy głos
-A ty?
Podniosła wzrok i zauważyła, że chłopak się jej przygląda
-Co ja?
-Jak masz na imię?
No tak, nie ominął jej
-Natallie
-Ładnie -rzucił i poszedł
Ucieszyła się, że już poszedł. Nie miała ochoty na żadne konwersacje. Najchętniej już by uciekła, lecz bezpieczniej było chwilę poczekać. Na samą myśl o chwili w samotności sam na sam z muzyką mimowolnie się uśmiechnęła. Według jej obliczeń za trzy... dwa... już
-Zapraszam do stołu -głos pani dyrektor rozniósł się po sali
Tak jak przewidywała. Teraz w tym zamieszaniu śmiało mogła ulotnić się nie zauważalnie. Nie widziała również tego nowego. Pewnie współlokator go 'porwał'  o ile był podobny w charakterze do Julii. Mniejsza o to. Szybko poszła w kierunku korytarza, gdy już w nim była nie spieszyła się tak. Był już prawie na schodach , kiedy usłyszała gwizdnięcie. 'Kurde' pomyślała i obróciła się na pięcie. Zamurowało ją
-Nat, nie wolno się tak wymykać 
-A ty co tu robisz?
-Powiedzmy, że nie lubię oficjałek. A ty?
-Powiedzmy, że tak samo -Coop się uśmiechnął -Co tak się szczerzysz?
-Jesteś inna niż wszystkie -teraz Natallie się uśmiechnęła
Miała rację, on był do niej podobny, ale i tak niepotrzebnie okazała emocje. Nie chciała przyjaciół. Wystarczyła jej Julianna
-Często się zamyślasz. Chodź, potrzebne Ci trochę powietrza
Wcześniej wydawało jej się, że chłopak jest zamknięty w sobie, a teraz? Sama siebie też nie poznawała. Zwykle nic nie mówiła, a teraz rozmawiała z nim
-Chodź
-No dobra -dopiero po chwili zdała sobie sprawę, ze zgodziła się ale na zmianę decyzji było za późno
Wyszli na ogród domu dziecka. Wokoło było wiele drzew, kwiatów. Wszystko zdawało się tętnić życiem. Usiedli gdzieś na trawie i jakby nigdy nic rozmawiali. Pani Naomi zobaczyła ich z okna swojego gabinetu i była zdumiona. Nidy nie widziała, żeby Natallie z kimś rozmawiała a co dopiero śmiała się. Tymczasem zaczęło się już robić ciemno i chłodno
-Brrrr.....ale chłodno
Cooper ściągnął swoją bluzę i podał ją jej
-Ubierz
-Co?! Nie
-Ubieraj i nie marudź
***********************************************************************************
Witam w tą piękną niedzielę. Już drugi rozdział i całkiem nieźle się przyjęło.Od rana śpiewam 'Perfect' i siedzę z moim zeszytem pisarskim więc coś się może zrodzić z tego hehe. No, ale trzeba poczekać na jakiekolwiek pewniaki. Miłego tygodnia 
Pozdrawiam
laur_cia