czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 13




True Nightmare? 
12 czerwca 2015
Minęły dwa dni a Adeline nadal była rano zdziwiona, że obok niej nie śpi Grace, tylko jest sama i  śpi w pokoju gościnnym u Tho. No cóż, nie była w stanie przyzwyczaić się. Jeszcze kilka dni i wróci do siebie, gdy upewni się że Thomas da sobie radę i nie zrobi niczego głupiego. Bo z nim to różnie, może wpaść na jakiś durny pomysł albo co gorsze zbyt szybko wrócić do pracy i zrobić sobie krzywdę.
-Thomas, idę do pracy. Będę po 16 razem z Grace. Uparła się, że chce Cię odwiedzić
-I bardzo dobrze! Wreszcie jakaś rozrywka a nie tylko leżenie w tym łóżku i gapienie się na sufit
-Nie musisz gapić się na sufit
-Okey, na ściany. Białe ściany jak i sufit, biały sufit. Wariatkowo albo szpital normalnie
-To nie ja wybierałam kolor ścian tylko ty
-No idź już bo się spóźnisz do pracy
-Do zobaczenia. A i kanapki masz w kuchni, woda w czajniku, tabletki leżą w tym fioletowym koszyku, tylko nie weź więcej niż dwie i to chyba wszystko
-Dobrze mamusiu –powiedział sarkastycznie
-Zadzwonię do Ciebie podczas przerwy –wyszła z domu i zamknęła go kluczem, który dostała od Tho.
Miał być tylko w razie  ‘wypadku’ i nigdy nie pomyślała, że kiedykolwiek jej się przyda w takim wypadku. Nie chciała by się przydał, wolała gdy sobie spokojnie wisiał razem z innymi zapasowymi, które były tylko do użycia w razie wypadku. Wypadku  który nie miał się zdarzyć nigdy, tak po prostu żeby sobie wisiały i robiły za poczucie bezpieczeństwa. Niestety, zdarzył się i właśnie teraz szła spod domu Tho do swojej pracy. Spojrzała na zegarek w telefonie, śmiało zdąży jak oszacowała w myślach. Pewnie Dominica dopiero zbiera resztę swoich papierów zanim podprowadzi małą do przedszkola, przecież mają bliżej do niego niż Ade. Szła myśląc nad tym wszystkim. Przez ostatnie dwa dni widziała córkę tylko w przedszkolu, dopiero dzisiaj zdecydowała się wziąć ją do domu Thomasa bo jest piątek. A wiec jutro weekend i brak pracy czy przedszkola dla małej. W głowie układała sobie plan na dzisiejszy dzień, co zrobi z podopiecznymi, co ugotuje dla Thomasa i Grace, czy może pójdą na mały spacer i wtedy obok niej zdawało się zatrzymać auto. Drogie, czarne BMV, z przyciemnianymi szybami all’a z filmów zaraz przed porwaniem kogoś. Serce podskoczyło jej momentalnie aż do gardła a ręce zaczęły drżeć na myśl, że może zostać porwana. ‘Nie, to nie możliwe. Ja nie jestem w żadnym filmie a to pewnie pomyłka’ powiedziała sama do siebie w myślach próbując się uspokoić. Przednia szyba od strony pasażera zaczęła się uchylać, nie pozwalając jednak pokazać kto jest kierowcą.
-Wsiadaj, Adeline –dopiero teraz mogła zobaczyć, że to był ….. James –podwiozę Cię do pracy
Nie uspokoiło jej to ani trochę
-Nie, dziękuję. Przejdę się, to tylko kawałek stąd. A pan ma swoje obowiązki
-Żaden pan, już Ci powiedziałem. Mam po drodze przedszkole w którym pracujesz więc nie ma żadnego problemu bym Cię tam podwiózł
-Nie, dziękuję. –myśl o tym, że byłaby z tym człowiekiem  w jednym aucie przerażała ją jeszcze bardziej. Przecież  ona go w ogóle nie znała!
-Jesteś uparta –wysiadł z auta i je okrążył po czym  otworzył jej drzwi od strony pasażera –Wsiądź, tylko Cię podwiozę
-Chyba ona już coś panu powiedziała –usłyszała głos, znajomy głos –Ma pan problemy ze zrozumieniem?
-A pan to? –na jego twarzy zauważyła zmieszanie gdy tylko dostrzegł Thomasa. Była na niego zła, że wyszedł z domu ale jednocześnie wdzięczna
-To nie powinno pana interesować, ale jeśli tak bardzo chce pan to wiedzieć to jestem policjantem –pokazał mu odznakę policyjną na co ten zrobił jeszcze większe oczy –A to wygląda mi na próbę porwania. Chce pani złożyć donos na tego pana? –zwrócił się do niej tonem ‘nie znam cię ‘ którego tak bardzo nie lubiła ale wiedziała że był konieczny
-Nie, nie chcę. –pokiwała przecząco głową. Nie chciała odwiedzać posterunku policji, nie teraz, nie jutro, nigdy. Nie po tym, nie po tym jak się na nich zawiodła gdy nie potrafili złapać tego, który tak bardzo ją skrzywdził
-W takim razie proszę pana o zostawienie tej pani i odjechanie swoim jak podejrzewam autem bo w przeciwnym razie będę zobowiązany wystawić panu mandat za niewłaściwe zaparkowanie pojazdu w miejscu do tego nie przeznaczonym.
Mężczyzna w garniturze zacisnął usta i udał się do swojego auta po czym odjechał z piskiem opon a Adeline nie była wstanie wypowiedzieć ani słowa
-Ej, Deli. Wszystko dobrze? –jego ton zmienił się na nie oficjalny

-Dziękuję Tho…..

niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 12




Tajemnice 
10 czerwca 2015
-Mamo, naprawdę wujek nie może zamieszkać tu z nami? Przecież się zmieścimy! –Grace próbowała przekonać Adeline do tego, że Thomas może przyjść do niech a nie jej mama musi iść tam
-Myszko, już o tym rozmawiałyśmy –kobieta przestała na chwilę pakować rzeczy do małej torby i wzięła córeczkę na kolana –Wujek po operacji potrzebuje by ktoś się nim zajął i mu pomógł. A u nas nie ma warunków księżniczko.
-A nie mogę iść z tobą? Przecież wujek mnie lubi!
-Oczywiście, że Cię lubi. Jednak wujek potrzebuje odpoczynku a tobą zajmie się ciocia Dominica i więcej czasu będziesz mogła spędzać z Jake’iem.
-Ale mamo! Ja nie chcę byś się wyprowadzała!
-Grace, skarbie, ja się nie wyprowadzam nigdzie tylko na kilka dni idę do wujka mu pomóc zanim w pełni dojdzie do siebie.
-Ale mamo!
-Będę Cię zabierała ze sobą po przedszkolu jeśli chcesz do wujka a później będzie Cię odbierała ciocia, dobrze?
-Tak! Tak może być, ale obiecujesz?
-Obiecuję
Postawiła dziewczynkę na podłodze po czym zasunęła zamek w torbie. Przełożyła ją przez ramie i chwyciła dziewczynkę za rękę
-Dopóki nie przyjdzie ciocia z pracy, będziesz u Kat i Jake’a, dobrze?
-Mhm
Zakluczyła mieszkanie, schowała klucz do tylnej kieszeni swoich granatowych jeansów i zaprowadziła córkę piętro wyżej do mamy jej najlepszego przyjaciela. Nie chciała jej zostawiać ani na chwilę, bała się, że coś może jej się stać ale Tho również potrzebował jej. Mimo, że tego nie mówił, twierdząc, że ‘dam sobie radę! Przecież jestem mężczyzną!’ ona wiedziała, że tej pomocy potrzebuje. Chociażby po to by iść do sklepu, coś załatwić, podać. Bo do diaska; on był postrzelony i kilka dni w śpiączce! A to nie jest mała rzecz tylko coś co zagrażało jego życiu! Więc postanowiła, że na kilka dni odda Grace pod opiekę swojej przyjaciółce i pomieszka z Thomasem
***
-Deli, nie traktuj mnie jak niepełnosprawnego! Przecież nic mi już nie jest! –mężczyzna próbował ja przekonać
-Thomas. Nie ma mowy. Dam sobie rade. Pójdę do sklepu i zaraz wrócę a ty masz odpoczywać. –jednak ona była nieugięta. Tho miał odpoczywać a nie latać do sklepu.
-Deli, proszę Cię. –zrobił smutną minę –To tylko małe wyjście do pobliskiego sklepu. Kilka kroków stąd
-Ehh, Tho. No dobrze, trochę tlenu ci się przyda.
Wyszli z domu i poszli do sklepu. Spokojnie robili zakupy i wtedy Adeline zauważyła coś. A raczej kogoś. Tego samego mężczyznę co wtedy ją tak bardzo przestraszył w pracy Domi… ale zaraz, kim on był….. a tak! To był jeden z szefów Domi, James jeśli dobrze pamiętała. Stał odwrócony do niej tyłem, w garniturze który bardzo dobrze pasował do niego. Był dobrze dopasowany, i jak oceniła; robiony specjalnie dla niego. Przyglądał się jakiemuś trunkowi, drogiemu trunkowi. I zdawał się, że nie zauważył jej i bardzo dobrze. Nie chciała go spotkać w ogóle, nie chciała z nim rozmawiać. Budził w niej przerażenie, sprawiał że pewna cząstka w niej zaczynała krzyczeć : uciekaj. Biegnij. Zamknij się gdzieś, zaklucz. Coś jest z nim nie tak. Jednak świadomość, że jest z nią teraz Thomas i miała się nim zając nie pozwalała jej na to. Ani to, że jest odpowiedzialna za swoją córeczkę i to ona jest dla niej najważniejsza i jej bezpieczeństwo. Chwyciła mocniej rączkę od koszyka na zakupy już chciała iść w innym kierunku i wtedy właśnie usłyszała ten głos, jego głos
-Cześć Adeline
-Dzień dobry, proszę pana –powiedziała starając się by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie 
-James, jestem James. Nie pan, James Adeline. Miłego dnia Adeline –odszedł zostawiając ją przerażoną bardziej niż kiedykolwiek.
Skąd on znał jej imię?? Co o niej wiedział?? Czemu chciał by mówiła mu po imieniu?? W jej głowie pojawiło się nagle tyle pytań, tyle pytań na które nie znała odpowiedzi jednak wiedziała, że to ją przerażało. On ją przerażał
-Deli, wszystko dobrze –Thomas ją szturchnął
-Tak, chyba tak
-Kto to był? Czemu się tak boisz? Czego się tak boisz?

-To był pracodawca Dominicy, James. Nie mam pojęcia, po prostu on jest straszny…. –‘To on mnie nęka w snach’ dodała w myślach sama nie będąc do końca tego pewna

poniedziałek, 16 maja 2016




UWAGA!! 

Stwórz grafikę lub tekst (max. 300 słów) do 'Zaufaj', który będzie oddawał jego treść. Prace wzorowane na autorskiej grafice Laur na będą brały udziału w konkursie! Jeżeli dwie prace będą podobne lub 'ściągnięte' z Grafiki Google uczestnik zostanie zdyskwalifikowany. Prace należy wysłać na adres: blueday.konkurs@wp.pl z tytułem wiadomości: ‪#‎BlueArt‬ 
Termin trwania konkursu 16 maj-22 czerwiec br. 
Ogłoszenie wyników nastąpi w ‪#‎BlueDay‬

Powodzenia 
Laur Cia 
Emotikon heartLaur

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 11


Małe sekrety 
3 czerwiec 2015
Adeline siedziała już trzeci dzień przy Thomasie, który nadal był w śpiączce. Przychodziła tu codziennie zaraz po pracy i wychodziła gdy kończył się czas odwiedzin. Często też przychodziła tu przez pracą, by zobaczyć czy coś zmieniło się przez noc. Niestety codziennie wychodziła niepocieszona, widząc, że nic się nie zmieniło. Brunet dalej spał, aparatura pokazywała jego tętno, bicie serca, a klatka piersiowa unosiła się i opadała razem z oddechem. Był również podpięty do maszyny, która pomagała mu ‘złapać oddech’. Był blady. Teraz też była siedziała przy łóżku na którym leżał. Była zmęczona, a nawet bardzo
-Tho, pewnie mnie nie słyszysz ale proszę nie opuszczaj mnie. Jeszcze nie teraz, nie dziś, nie jutro, nigdy. Zostań, nie poradzę sobie –zaczęła płakać
*#myśliTho*
Mimo, że nie byłem w swoim ciele to widziałem to wszystko. Jak codziennie przychodzi tu, siedzi, opiekuje się mną, a raczej moim ciałem. Powinna być teraz z grace, z tą małą księżniczką która była tu raz i również płakała. Czułem, że podświadomie muszę dokonać wyboru; umrzeć czy zostać. Pamiętam całe zajście; wydawało się, że największe epicentrum zostało już wygaszone, jednak wtedy całe piekło rozpętało się na nowo. Kryłem kolegę, razem z nim będąc za autem i mając na celu jednego przestępcę. Byłem na widoku, wiedziałem to, w końcu to jest moja praca. W każdej chwili mogłem zarobić kulkę w głowę, zginąć na miejscu. Uczestniczyłem już w takich akcjach i jeszcze nie zdarzyło mi się coś strasznego. Myślałem, że i tym razem tak będzie i wtedy usłyszałem krzyk : Na lewo! Instynktownie przesunąłem się w prawo i to sprawiło, że nie dostałem prosto w serce czy głowę tylko w brzuch. Kula przeszła przez miejsce, gdzie kamizelka nie chroniła w 100% i chwilę potem na moim mundurze pojawiło się coraz więcej krwi a ja opadłem na bok auta. Czułem, że to koniec. Że nie zobaczę już ani Deli ani Grace, nie będę mógł jej pocieszyć, śmiać się razem z nią, wstać rano. A najgorsze jest to, że czułem, że nie wyznam już jej swoich uczuć. Teraz siedzę tu w kącie pokoju i obserwuję jak płacze jednocześnie nie mogąc nic zrobić.
-Tho, pewnie mnie nie słyszysz ale proszę nie opuszczaj mnie. Jeszcze nie teraz, nie dziś, nie jutro, nigdy. Zostań, nie poradzę sobie –usłyszałem przez co moje serce, którego chyba jako ‘duch’ nie mam pękło.
-Nie zostawię Cię nigdy, obiecuję. Jak mógłbym zostawić kogoś kogo kocham? –na szczęście nie słyszała tego
Nie chcę by się dowiedziała jeszcze. Kocham ją tak cholernie, ale wiem że ona nie odwzajemnia moich uczuć co mnie boli. Niestety. Musi wystarczyć mi przyjaźń. Jednak po tym co przeszła, nie dziwię jej się, że boi się miłości. Tak, wiem, że została zgwałcona. Nie powiedziała mi tego, ale pozwoliłem sobie sprawdzić co się stało. I to sprawiło, że jeszcze bardziej mam ochotę się nią zaopiekować
*koniec*
Dziewczyna była coraz bardziej zmęczona i nim się spostrzegła zasnęła ‘przytulona’ do ręki chłopaka.
*
Ade obudziło kaszlenie i od razu oprzytomniała. To znaczyło, że Tho się obudził. Otworzyła oczy i zobaczyła chłopaka wpatrującego się w nią.
-Tho, ty żyjesz –w jej oczach pojawiły się łzy –Tak się o Ciebie bałam
-Nie zostawiłbym Cię –ścisnął delikatnie jej dłoń po czym na jego twarzy pojawił się niewielki grymas bólu –Nie płacz, proszę
-Poczekaj, pójdę po lekarza
-Nie musisz. Był tu kiedy jeszcze spałaś
-Co? Jak? Nikt mnie nie obudził?
-Nie. Poprosiłem ich by nie ruszali Cię, bo to mi nie przeszkadza. –wydawało mu się, że była tu długo, chociaż nie wiedział czemu. Nie mógł sobie przypomnieć nic. Tylko chwilę przed postrzeleniem. Tak, to utkwiło mu w pamięci, nic więcej. Patrzył na nią
-Coś nie tak?
-Nie, nic. Po prostu dawno Cię nie widziałem. Wiesz, bez skaczącej księżniczki
-No tak, Grace. Bardzo się martwiła o Ciebie, wszystkie się martwiłyśmy
-Nie odejdę tak szybko, Deli.
Lubiła gdy tak do niej mówił, jako jedyny. Dla innych była Adeline lub Ade, tylko dla Tho była Deli. I tylko mu ufała…….  
*********************************************************************************
Cześć, hey, hi, hello!! Przepraszam, że dopiero teraz rozdział, jednak mam trochę pracy no i przygotowuję #BlueDay ! Co to #BlueDay? Dowiecie się niedługo ;) Jeszcze dzisiaj pojawi się pewnie na facebook'u na moim koncie; Laur Cia ( lub wpisując jako wydarzenie #BlueDay. Najpóźniej dodam jutro miśki.) Tam  też można się ze mną skontaktować <3 Może zostawicie jakiegoś koma jako motywację do dalszego pracowania po nocach dla was? Możecie również pisać na fb <3 Nawet nie wiecie jak bardzo cieszy mnie taki komentarz, czy wiadomość <3 Love u 
Miłej majówki <3
Laur Cia