True Nightmare?
12 czerwca 2015
Minęły dwa dni a Adeline nadal była rano zdziwiona, że obok
niej nie śpi Grace, tylko jest sama i
śpi w pokoju gościnnym u Tho. No cóż, nie była w stanie przyzwyczaić
się. Jeszcze kilka dni i wróci do siebie, gdy upewni się że Thomas da sobie
radę i nie zrobi niczego głupiego. Bo z nim to różnie, może wpaść na jakiś
durny pomysł albo co gorsze zbyt szybko wrócić do pracy i zrobić sobie krzywdę.
-Thomas, idę do pracy. Będę po 16 razem z Grace. Uparła się,
że chce Cię odwiedzić
-I bardzo dobrze! Wreszcie jakaś rozrywka a nie tylko
leżenie w tym łóżku i gapienie się na sufit
-Nie musisz gapić się na sufit
-Okey, na ściany. Białe ściany jak i sufit, biały sufit.
Wariatkowo albo szpital normalnie
-To nie ja wybierałam kolor ścian tylko ty
-No idź już bo się spóźnisz do pracy
-Do zobaczenia. A i kanapki masz w kuchni, woda w czajniku,
tabletki leżą w tym fioletowym koszyku, tylko nie weź więcej niż dwie i to
chyba wszystko
-Dobrze mamusiu –powiedział sarkastycznie
-Zadzwonię do Ciebie podczas przerwy –wyszła z domu i
zamknęła go kluczem, który dostała od Tho.
Miał być tylko w razie
‘wypadku’ i nigdy nie pomyślała, że kiedykolwiek jej się przyda w takim
wypadku. Nie chciała by się przydał, wolała gdy sobie spokojnie wisiał razem z
innymi zapasowymi, które były tylko do użycia w razie wypadku. Wypadku który nie miał się zdarzyć nigdy, tak po
prostu żeby sobie wisiały i robiły za poczucie bezpieczeństwa. Niestety,
zdarzył się i właśnie teraz szła spod domu Tho do swojej pracy. Spojrzała na zegarek
w telefonie, śmiało zdąży jak oszacowała w myślach. Pewnie Dominica dopiero
zbiera resztę swoich papierów zanim podprowadzi małą do przedszkola, przecież
mają bliżej do niego niż Ade. Szła myśląc nad tym wszystkim. Przez ostatnie dwa
dni widziała córkę tylko w przedszkolu, dopiero dzisiaj zdecydowała się wziąć
ją do domu Thomasa bo jest piątek. A wiec jutro weekend i brak pracy czy
przedszkola dla małej. W głowie układała sobie plan na dzisiejszy dzień, co
zrobi z podopiecznymi, co ugotuje dla Thomasa i Grace, czy może pójdą na mały
spacer i wtedy obok niej zdawało się zatrzymać auto. Drogie, czarne BMV, z
przyciemnianymi szybami all’a z filmów zaraz przed porwaniem kogoś. Serce
podskoczyło jej momentalnie aż do gardła a ręce zaczęły drżeć na myśl, że może
zostać porwana. ‘Nie, to nie możliwe. Ja nie jestem w żadnym filmie a to pewnie
pomyłka’ powiedziała sama do siebie w myślach próbując się uspokoić. Przednia
szyba od strony pasażera zaczęła się uchylać, nie pozwalając jednak pokazać kto
jest kierowcą.
-Wsiadaj, Adeline –dopiero teraz mogła zobaczyć, że to był
….. James –podwiozę Cię do pracy
Nie uspokoiło jej to ani trochę
-Nie, dziękuję. Przejdę się, to tylko kawałek stąd. A pan ma
swoje obowiązki
-Żaden pan, już Ci powiedziałem. Mam po drodze przedszkole w
którym pracujesz więc nie ma żadnego problemu bym Cię tam podwiózł
-Nie, dziękuję. –myśl o tym, że byłaby z tym
człowiekiem w jednym aucie przerażała ją
jeszcze bardziej. Przecież ona go w
ogóle nie znała!
-Jesteś uparta –wysiadł z auta i je okrążył po czym otworzył jej drzwi od strony pasażera
–Wsiądź, tylko Cię podwiozę
-Chyba ona już coś panu powiedziała –usłyszała głos, znajomy
głos –Ma pan problemy ze zrozumieniem?
-A pan to? –na jego twarzy zauważyła zmieszanie gdy tylko dostrzegł
Thomasa. Była na niego zła, że wyszedł z domu ale jednocześnie wdzięczna
-To nie powinno pana interesować, ale jeśli tak bardzo chce
pan to wiedzieć to jestem policjantem –pokazał mu odznakę policyjną na co ten
zrobił jeszcze większe oczy –A to wygląda mi na próbę porwania. Chce pani
złożyć donos na tego pana? –zwrócił się do niej tonem ‘nie znam cię ‘ którego
tak bardzo nie lubiła ale wiedziała że był konieczny
-Nie, nie chcę. –pokiwała przecząco głową. Nie chciała odwiedzać posterunku policji, nie teraz, nie jutro, nigdy. Nie po tym, nie po tym jak się na nich zawiodła gdy nie potrafili złapać tego, który tak bardzo ją skrzywdził
-Nie, nie chcę. –pokiwała przecząco głową. Nie chciała odwiedzać posterunku policji, nie teraz, nie jutro, nigdy. Nie po tym, nie po tym jak się na nich zawiodła gdy nie potrafili złapać tego, który tak bardzo ją skrzywdził
-W takim razie proszę pana o zostawienie tej pani i
odjechanie swoim jak podejrzewam autem bo w przeciwnym razie będę zobowiązany
wystawić panu mandat za niewłaściwe zaparkowanie pojazdu w miejscu do tego nie
przeznaczonym.
Mężczyzna w garniturze zacisnął usta i udał się do swojego
auta po czym odjechał z piskiem opon a Adeline nie była wstanie wypowiedzieć
ani słowa
-Ej, Deli. Wszystko dobrze? –jego ton zmienił się na nie
oficjalny
-Dziękuję Tho…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz