Tajemnice
10 czerwca 2015
-Mamo, naprawdę wujek nie może
zamieszkać tu z nami? Przecież się zmieścimy! –Grace próbowała przekonać
Adeline do tego, że Thomas może przyjść do niech a nie jej mama musi iść tam
-Myszko, już o tym rozmawiałyśmy
–kobieta przestała na chwilę pakować rzeczy do małej torby i wzięła córeczkę na
kolana –Wujek po operacji potrzebuje by ktoś się nim zajął i mu pomógł. A u nas
nie ma warunków księżniczko.
-A nie mogę iść z tobą? Przecież
wujek mnie lubi!
-Oczywiście, że Cię lubi. Jednak
wujek potrzebuje odpoczynku a tobą zajmie się ciocia Dominica i więcej czasu
będziesz mogła spędzać z Jake’iem.
-Ale mamo! Ja nie chcę byś się
wyprowadzała!
-Grace, skarbie, ja się nie
wyprowadzam nigdzie tylko na kilka dni idę do wujka mu pomóc zanim w pełni dojdzie
do siebie.
-Ale mamo!
-Będę Cię zabierała ze sobą po
przedszkolu jeśli chcesz do wujka a później będzie Cię odbierała ciocia,
dobrze?
-Tak! Tak może być, ale
obiecujesz?
-Obiecuję
Postawiła dziewczynkę na podłodze
po czym zasunęła zamek w torbie. Przełożyła ją przez ramie i chwyciła
dziewczynkę za rękę
-Dopóki nie przyjdzie ciocia z
pracy, będziesz u Kat i Jake’a, dobrze?
-Mhm
Zakluczyła mieszkanie, schowała
klucz do tylnej kieszeni swoich granatowych jeansów i zaprowadziła córkę piętro
wyżej do mamy jej najlepszego przyjaciela. Nie chciała jej zostawiać ani na
chwilę, bała się, że coś może jej się stać ale Tho również potrzebował jej.
Mimo, że tego nie mówił, twierdząc, że ‘dam sobie radę! Przecież jestem
mężczyzną!’ ona wiedziała, że tej pomocy potrzebuje. Chociażby po to by iść do
sklepu, coś załatwić, podać. Bo do diaska; on był postrzelony i kilka dni w
śpiączce! A to nie jest mała rzecz tylko coś co zagrażało jego życiu! Więc
postanowiła, że na kilka dni odda Grace pod opiekę swojej przyjaciółce i
pomieszka z Thomasem
***
-Deli, nie traktuj mnie jak
niepełnosprawnego! Przecież nic mi już nie jest! –mężczyzna próbował ja
przekonać
-Thomas. Nie ma mowy. Dam sobie
rade. Pójdę do sklepu i zaraz wrócę a ty masz odpoczywać. –jednak ona była
nieugięta. Tho miał odpoczywać a nie latać do sklepu.
-Deli, proszę Cię. –zrobił smutną
minę –To tylko małe wyjście do pobliskiego sklepu. Kilka kroków stąd
-Ehh, Tho. No dobrze, trochę
tlenu ci się przyda.
Wyszli z domu i poszli do sklepu.
Spokojnie robili zakupy i wtedy Adeline zauważyła coś. A raczej kogoś. Tego
samego mężczyznę co wtedy ją tak bardzo przestraszył w pracy Domi… ale zaraz,
kim on był….. a tak! To był jeden z szefów Domi, James jeśli dobrze pamiętała.
Stał odwrócony do niej tyłem, w garniturze który bardzo dobrze pasował do
niego. Był dobrze dopasowany, i jak oceniła; robiony specjalnie dla niego.
Przyglądał się jakiemuś trunkowi, drogiemu trunkowi. I zdawał się, że nie
zauważył jej i bardzo dobrze. Nie chciała go spotkać w ogóle, nie chciała z nim
rozmawiać. Budził w niej przerażenie, sprawiał że pewna cząstka w niej
zaczynała krzyczeć : uciekaj. Biegnij. Zamknij się gdzieś, zaklucz. Coś jest z
nim nie tak. Jednak świadomość, że jest z nią teraz Thomas i miała się nim
zając nie pozwalała jej na to. Ani to, że jest odpowiedzialna za swoją córeczkę
i to ona jest dla niej najważniejsza i jej bezpieczeństwo. Chwyciła mocniej
rączkę od koszyka na zakupy już chciała iść w innym kierunku i wtedy właśnie
usłyszała ten głos, jego głos
-Cześć Adeline
-Dzień dobry, proszę pana
–powiedziała starając się by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie
-James, jestem James. Nie pan,
James Adeline. Miłego dnia Adeline –odszedł zostawiając ją przerażoną bardziej
niż kiedykolwiek.
Skąd on znał jej imię?? Co o niej
wiedział?? Czemu chciał by mówiła mu po imieniu?? W jej głowie pojawiło się
nagle tyle pytań, tyle pytań na które nie znała odpowiedzi jednak wiedziała, że
to ją przerażało. On ją przerażał
-Deli, wszystko dobrze –Thomas ją
szturchnął
-Tak, chyba tak
-Kto to był? Czemu się tak boisz?
Czego się tak boisz?
-To był pracodawca Dominicy,
James. Nie mam pojęcia, po prostu on jest straszny…. –‘To on mnie nęka w snach’
dodała w myślach sama nie będąc do końca tego pewna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz