czwartek, 28 stycznia 2016

Epilog






Dusza
-To już koniec podróży-

05 sierpnia 2018
Siedział już w tym miejscu kilka godzin, jednak dla niego czas przestał płynąć sześć lat wcześniej. Tak, dzisiaj była szósta rocznica. Szósty rok. Szósty ból. Lecz nic się nie zmieniło. Nadal cierpiał. Nadal gdzieś w środku umierał. Nadal tęsknił. Nadal ją kochał. Nieraz słyszał: Masz wszystko, firmę, pieniądze i żonę sobie znajdziesz', ale żadna dziewczyna nie była w stanie dorównać Natallie. Jej uśmiechowi. Jej poczuciu humoru. Jej ... jej.... całej jej
-Żałuję, że wszystko spaprałem. Że Cię okłamałem. Zraniłem. Że nie potrafiłem powiedzieć tego pieprzonego przepraszam, tylko próbowałem robić to na skróty. Że byłem dupkiem i nadal nim jestem -popłakał się- Nie powinienem tak się zachować. Nie powinienem. Jestem ciekawy, czy kiedyś mi wybaczysz, tam u góry. Czy dasz się przytulić. Czy pozwolisz bym Cię pocałował, jak na balu. Czy jeszcze kiedykolwiek pościgamy się. Czy obdarzysz mnie jeszcze raz tym pięknym uśmiechem. Czy kiedyś Cię odzyskam. Ohhh..... Natallie. To moja wina. To przeze mnie nie możesz cieszyć się tym co tak kochałaś. To ja powinienem wejść do tego przeklętego auta a nie ty. To ja powinienem był zginąć
Wyjął zdjęcie z kieszeni i spojrzał na nie
-Tak bardzo nie lubiłaś tego zdjęcia. Chociaż tak pięknie na nim wyglądasz. Taka uśmiechnięta. I szczęśliwa. Taka piękna. Powinnaś dalej móc cieszyć się życiem. Budzić tak jak chciałaś, rano budzona pianiem koguta. Latem biegać boso po trawie, zimą robić aniołki na śniegu. Skąd wiem? Przeczytałem twój pamiętnik. Był taki jak ty. Idealny. Nigdy Ci tego nie powiedziałem. Tak jak tego, ze jesteś piękna. I perfekcyjna. Chciałaś mieć rodzinę, a dzieciom dać dom jakiego ty nie miałaś a tak pragnęłaś. A ja odebrałem Ci tą szansę. Przepraszam -jeszcze bardziej się rozpłakał
Łzy nie były oznaką słabości, były oznaką tego, że za długo był głupi. Dał by największy skarb bezpowrotnie wypadł z jego rąk. Dał, by ta drobna istota straciła szansę na realizację marzeń. Skreślił to, może nie dosłownie, ale wiedział, że był winowajcą. Przeklinał ten dzień. Najchętniej wymazałby go z kalendarza. Może wtedy Natallie nadal by z nim była? Nadal darzyła uśmiechem? Nadal marzyła i miała szansę na realizację marzeń. Nadal mógłby ją pocałować? Przeprosić. Ale ta szansa zniknęła za horyzontem i chociaż próbował ją dogonić, nie dał rady.  Sam dał by ta szansa uciekła. Przypomniał sobie dzień balu, dwa dni przed tym okropnym wydarzeniem. Jak prześlicznie wyglądała. Nawet w tej gotyckiej sukni wglądała jak księżniczka. Na rękach miała rękawiczki, jakby chciała zakryć rany na dłoniach. Rany, które powstały przez niego. Był zazdrosny, gdy tańczyła z Johnym. Musiał wyjść by nie rzucić się na niego z pięściami. Gdy wrócił, sam nie wiedział co nim kierowało, chciał ją przytulić. Przeprosić, ale nawet tego nie umiał. Widział, że ją przeraża. Widział to w jej pięknych oczach. Widział to nawet, gdy ściągał jej rękawiczki. Jej ręce nadal były pokryte ranami. Bał się, że sprawi jej ból, jeśli dotknie jej dłoni. Jednak nie potrafił powiedzieć 'Przepraszam'. Nie potrafił zachować się jak facet.  Potrafił zniszczyć, a nie umiał naprawić.Był okropny, a ona była ideałem, aniołem. Nie pozwolił by ten przepiękny kwiat rozkwitł. Żałował i to bardzo. A jeszcze bardziej żałował, że nie mógł cofnąć czasu. Wszystko by zmienił. Nie popełniłby tych samych błędów. Próbując odkupić swoje winy, odnalazł jej brata Mike i go zatrudnił w swojej firmie, wyremontował ich dom dziecka, kupił placówce dwa auta, bezpieczne auta. Jednak nadal czuł się winny. Nadal nie mógł sobie wybaczyć tego co zrobił. Nadal w nocy męczyły go koszmary. Nadal nie pogodził się z tym co się stało. Przestał wpatrywać się w niebieską różę, którą codziennie tu przynosił i spojrzał w niebo
-Hej, Ty! Tam u góry! Nigdy o nic Cię nie prosiłem, a teraz błagam: ZWRÓĆ MI  JĄ!
Jednak nie stał się cud, którego tak pragnął. Zauważył natomiast jakąś parę z dzieckiem zmierzającą w jego kierunku. Gdy byli bliżej rozpoznał w kobiecie Juliannę a w mężczyźnie Bruna
-Cześć Cooper
-Cześć Julianno, Brunu
Nadal się nie pogodziłeś? Minęło już kilka lat
-Sześć. Minęło sześć lat, dzisiaj sześć. Nigdy się nie pogodzę z jej śmiercią. To tak jakby ktoś zabrał mi tlen, to moja wina
-Coop, to nie ty...
-To moja wina i dobrze wiesz czemu tak uważam. Ty też tak sądzisz
-Nie, ja jestem na Ciebie zła, bo moja przyjaciółka nie żyje i to ty może nie dosłownie, ale zmusiłeś ją do tej decyzji. Przyczyniłeś się do niej, ale wypadek to nie twoja wina
-To ja powinienem był zginął w tym wypadku a nie Natallie
-Mi też jest ciężko, ale spróbuj żyć dalej
-Umarłem razem z nią wtedy
-Kochałeś ją
-Nie, nadal ją kocham i nigdy nie przestanę. Ona też mnie kochała, pewnie
-Kochała Cię i to strasznie
-Kto to?
-Moja córeczka, Natallie. Ma imię po...
-Po twojej przyjaciółce
Coop zastanawiał się jak by teraz wyglądała Natallie. Czy byłaby jego żoną? Czy byliby razem? Czy biegałaby? A może rysowała? Tak pięknie rysowała. Może śpiewałaby? Miała przecież głos anioła. Nie, ona była aniołem. Kimkolwiek byłaby, kochałby ją najbardziej na świecie i nosił na rękach. Gdyby żyła.... oh.... jak chciałby ją przywrócić do życia
-Wiesz, Cooer, powiem Ci coś: Sprawiłeś, że Natallie Ci ufała, ale spieprzyłeś wszystko jak chciała Ci Zaufać...........
*********************************************************************************
Cześć! Koniec :(. Jest mi strasznie smutno, przywiązałam się do nich. Będę za nimi tęskniła, a wy?
Tak jak ostatnio mówiłam, potrzebuję przerwy. Choćby kilka dni, jestem nieco zmęczona. Przepraszam, mam nadzieję, że was nie zawiodłam, bo tego za nic w świecie bym nie chciała. Bo to wy sprawiacie, że chce mi się dalej pisać. Dziękuję wam strasznie. Do zobaczenia nie długo, wrócę; obiecuję <333

Laur Cia

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 22



Bal
3 sierpnia 2012
Wczorajsze zachowanie Coopera upewniło Natallie, że dobrze robi wyjeżdżając. Był wściekły na nią z niewiadomego powodu. Może dowiedział się, że rozmawiała z Johnem, ale to przecież to była tylko rozmowa. Poza tym nie jest jego własnością. Ma prawo rozmawiać z kim chce i kiedy chce. W końcu to jej życie. A jemu da nauczkę. Zrobi się na bóstwo i w ogóle nie będzie zwracała na niego uwagi. Będzie się świetnie bawiła. I może zatańczy z Johnym? Może. Przecież ma prawo to zrobić. A jutro wyjedzie i zapomni o nim. Co może nie być takie proste. Tamten pocałunek przypomniał jej, że nadal go kocha. Nadal kocha tego kretyna. Tylko jak można kochać? Jak można mu znów ufać. Jak spojrzeć w te błękitne oczy, które sprawiają, że się topisz wiedząc, że Cię już raz okłamały? Teraz nie miała czasu szukać odpowiedzi na te pytania. Było już po 14 i za 2 godziny przyjedzie Cecylia. Wyciągnęła czarną sukienkę i na nią spojrzała. Była odpowiedzią. I perfekcyjnie oddawała jej dzisiejsze samopoczucie
Spojrzała na swoje dłonie. Nadal były na nich szpecące rany, które chciała zakryć. Dziękowała w myślał Juliannie, że kupiła jej parę czarnych, koronkowych rękawiczek, które idealnie je zakryją. Zanim się obejrzała do jej pokoju zapukała Cecylia, a chwilę później zjawiła się również Julia.  Zabrały się za makijaż i fryzury. Wyglądało to zabawnie; trzy dziewczyny siedzące na podłodze w sukienkach malują się, przeglądając w małych lusterkach. A właściwie to dwie same się malowały, gdyż Ceci i Julia uznały, że to one zrobią makijaż Nat. Wcześniej zastanawiała się czy godzina na przygotowanie to nie za dużo, lecz teraz martwiła się czy starczy. Wyrobiły się na szczęście na czas i już miała ubierać rękawiczki, kiedy usłyszały pukanie do drzwi. Wstała i niepewnie otworzyła je. Nikogo za nimi nie było. Na podłodze leżała tylko piękna, niebieska róża. Jej ulubiona. Podniosła ją i zamknęła drzwi
-Uuuuuuuuuuu.... czyżby tajemniczy wielbiciel o imieniu na C?
-Julia, ty lepiej zajmij się  Brunem 
Zachichotały i po dopracowaniu detali uznały, że Natallie 'spóźni' się 10 minut. Julianna i Cecylia już wyszły. Kiedy zeszły na dół wszyscy już byli. Również Cooper. Obserwował je, jakby wypatrywał Nat. Później zacisnął ręce w pięści i udał się gdzieś na środek sali. Była najwidoczniej zdenerwowany. Cecylia i Julia znalazły miejsce przy stoliku naprzeciw tego, gdzie siedział Bruno, Coop i John. Pierwsza piosenka zaczęła grać, a później druga i wtem w drzwiach stanęła Natallie. Wszystkie oczy były skierowane na nią, a zwłaszcza te Coopera. John od razu zerwał się z krzesła i podszedł do niej. Podał jej rękę i poprosił do tańca. Zgodziła się, przecież była wolna. Mogła tańczyć z kim chce. Czuła cały czas na sobie wzrok Coopa. Raz spotkała też jego wzrok pełen zazdrości. Po skończonym tańcu udała się do stolika
-Widziałaś? Wnet szklankę zbił
-Ciszej, bo Cię usłyszy
-Nie, wyszedł gdzieś
-Mhm, mnie jakoś to nie interesuje
Natallie uśmiechnęła się do siebie. To był świetny wieczór, przynajmniej tak się rozpoczynał. Dziewczyna spojrzała na swoje słonie w rękawiczkach. Doskonale maskowały rany. Na początku oczywiście skóra delikatnie ją piekła, jednak po chwili przestała
-Szkoda, że już tu nie będziesz
-Będę wpadała, obiecuje
-I będziesz pamiętała o moich radach?
-Oczywiście, będę nawet jeszcze gorsza -roześmiały się
-Uważaj, idzie
-Ale, k... -nie zdążyła dokończył bo poczuła dłoń na ramieniu
-Idziemy zatańczyć
-Ale ja nie mam ochoty z tobą tańczyć
-Ja Ci się nie spytałem, ja Ci to oznajmiłem
Wstała nie chcąc robić scen i nie pewnie podała mu rękę. On natomiast wziął również jej drugą dłoń, po czym ściągną z nich rękawiczki
-Ale...
-Nie potrzebne Ci są -pociągnął ją na parkiet
Przetańczyli razem jedną piosenkę, po której ona chciała odejść, jednak nie pozwolił jej na to
-Jeszcze nie -mocniej ją objął
-Coop, przerażasz mnie
-Wiem, ale też wiem, że strasznie Cię kocham
-Coop..
-Nic nie mów, proszę
Posłuchała go. Dała tak jakby mu szansę. Tańczyła z nim. Odezwała się. 
-Mówiłem  Ci już, że jesteś cudowna?
-Coop...
-To teraz Ci powiem: Jesteś cudowna
-To nie jest takie proste
-Jest
-Wcale...
-Daj się ponieść chwili -wyszeptał i pocałował ją
Najpierw chciała go odepchnąć, po czym zdecydowała się go posłuchać. To tylko pocałunek. Który przypominał jej uczucia do niego
-Teraz możesz iść
-Dziękuję-odeszła kawałek, po czym znów ją przyciągnął i pocałował
-A właściwie teraz
Poszła do siebie i jeszcze pełna emocji napisał list do niego........
*********************************************************************************
Cześć! To już przed ostatni rozdział. Został epilog :(
Obiecałam, że się nie popłaczę, więc postaram się dotrzymać słowa. Nie z powodu końcówki, ale mogę przecież z innego powodu:
Ja się popłakałam, nie wiem jak wy. A wracając do bloga.......
 Później chciałabym mieć troszkę przerwy, mam nadzieję, że to zrozumiecie. I wrócę, obiecuję z drugą częścią serii. Mam nadzieję, że to zrozumiecie
Pozdrawiam
Laur Cia

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 21


Druga Twarz
Następnego dnia Coop nie umiał znaleźć sobie miejsca. Martwił się o Natallie i ani trochę nie uspokoiło go tłumaczenie ich wychowawczyni, że rany na rękach dziewczyny są spowodowane wypadkiem. Jakoś ubłagał Cecylię, by dała Nat książkę, mówiąc, że jest od niej. Nie spodziewał się jednak, że Natallie się domyśli i przyjdzie tu, rzucając w niego nią. Wyglądała tak pięknie, że miał ochotę ją pocałować, jednak wiedział, że nie mógł tego zrobić. Nie teraz. Później z łatwością wkręcił się w sztukę i wykorzystał sytuację, gdy stary reżyser, kolega jego taty nie mógł się nią zająć. Zmienił tą starą na tą opartą o 'Rock Me', mając nadzieję, że to pomoże mu udobruchać ukochaną. Lecz i to nic nie dało. Jego kłamstwo było jak przekleństwo. Zastanawiał się co by było, gdyby powiedział jej od początku prawdę. Czy uciekłaby? Czy może została? Czy dalej kochałaby? Czy może nie? Czy byłaby z nim? Czy zostawiła? Wiele pytań i wiele niewiadomych. Chciał ją odzyskać. Znowu poczuć w swych ramionach. Móc powiedzieć, jak bardzo ją kocha i żałuje. Musiał do tego dążyć, bo inaczej jego zakazany kwiat, który z takim wielkim trudem się otworzył troszkę, zamknie się na wieki. A może już się zamknął? Może już go nie otworzy? Nie, nie, nie mogło być za późno! Po prostu nie mogło. Ostatnią szansą był jutrzejszy bal. Bal od którego wszystko zależało. Bal, który mógł wszystko zmienić. Wszystko naprawić, a również wszystko jeszcze bardziej zniszczyć. Choć chyba bardziej już się nie dało.
-Bruno, nie wiesz czy Nat idzie jutro na bal?
-Stary nie powiem Ci
-No proszę
-Już dość sobie nagrabiłeś, a ja nie chcę stracić Julianny
-Nie wydam Cię, pliss
-Idzie, tyle Ci powiem
-Wielkie dzięki
-Ale jak mnie wydasz to zamiast amora będzie Ci potrzebny OIOM, pamiętaj
-Zapamiętam, dzięki
Poszedł na dół a później do kwiaciarni. Kupił najpiękniejszą różę. Była niebieska. Taka niespotykana, jak Natallie. Były do siebie bardzo podobne. Tajemnicze. Skryte. Drobne. Delikatne. Wrócił do placówki i wstawił kwiat do szklanki z wodą. Usiadł i zaczął się zastanawiać nad spektaklem. W końcu był reżyserem! Przypomniał sobie pierwszą scenę, w której bohater wyznaje bohaterce miłość. Zamknął oczy i dał wyobraźni przejąć kontrolę. Wyobraził sobie tę scenę nie w formie mówionej, tylko w formie tańca. Za każdym razem kiedy on chce ją obrócić, dotknąć jej ręki, spojrzeć w oczy, ona ucieka, aż w końcu ich dłonie robią serce, po czym znowu ona ucieka. Wyobraził sobie w tej scenie ich. Otworzył oczy i wszystko zapisał na kartce. Jego nauczyciele mieli rację, nadawał się to tego. Mógł zostać reżyserem. Jego wyobraźnia nadawała się do tego. Także dzięki Natallie. Była jego muzą. Zainspirowaniem. Wszystkim co miał. Co było najcenniejsze. Nie potrzebował niczego, tylko ją obok. Tak, kochał ją. Chyba od pierwszego wejrzenia, pierwszego wypowiedzianego przez nią wyrazu, pierwszego uśmiechu. Ale zniszczył to. Kolejny raz okazał się pieprzonym dupkiem, o czym dobrze wiedział. Teraz chciał to naprawić. Nawet jakby miał zginąć. Była tego warta
-Jeżeli chcesz odzyskać Natallie to musisz się pośpieszyć -z obłoków wyrwał go Bruno
-O czym ty gadasz?
-o tym, że John chce ją zaprosić na bal, o ile jeszcze tego nie zrobił. Rozmawiali ze sobą, była uśmiechnięta
Że jak? Nikt nie będzie podrywał jego Natallie! Nikt! Natallie jest jego!
-Jaja sobie ze mnie robisz?!
-Nie, widziałem ich
-Gdzie ona teraz jest! -powiedział to ostrzejszym tonem niż chciał
-Ale zaraz, ty chyba nie chcesz...
-Chce z nią pogadać -przerwał mu - Gdzie jest?
-U siebie
-Dziękuję
Wstał i poszedł do drugiego skrzydła. Szedł pewnie, mimo, że szalały w nim emocje. Oczami wyobraźni już wyobrażał sobie jak się całują. A przecież to on miał ją całować!  To on miał być jej chłopakiem, a nie John! Zaszedł pod drzwi i usłyszał śmiech zza nich. Rozróżnił wśród głosów Nat, Julię i Cecylię. Zapukał. Nikt mu nie otworzył. Później drugi i trzeci raz. Był siekły. Zapukał ostatni raz po czym sam wszedł. Zobaczył na twarzy Natallie zdziwienie i złość. Wstała gdy zrobił krok w przód. Podszedł do niej:
-Idziesz. Jutro. Ze. Mną. Na. Bal -wycedził przez zęby po czym ją pocałował
Jak się spodziewał odepchnęła go i wysłała do diabła

czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 20



I hate 'Rock me'
1 sierpień 2012
Natallie od dwóch godzin czytała książkę, którą dostała od Cecyli. Tytuł nie był zachwycający. W końcu 'rock Me' dla książki przygodowej, chyba nie jest najlepszy. Jednak sama książka była wciągająca. Bardzo wciągająca. Przyjemnie się ją czytało. W kolejnym akapicie jedna literka była nieco zamazana przez kroplę jakby zaschniętego lakieru. Bez problemu jednak odczytała to słowo. Brzmiało 'Infinity' i było wręcz nie pasujące do reszty zdania. Nie rozmyślając nad tym długo, dalej czytała. Główna bohaterka właśnie próbowała rozczytać tajemnicze znaczki, które były kluczem do z\rozwiązania zagadki. Pochłonięta lekturą czytała ją prawie nie oddychając. Wreszcie, bohaterka rozczytała zagadkę a ona wzięła wdech. Zdanie ukryte z znaczkach brzmiało 'Love = Rock Me'. I wtem ją olśniło, Doczytała ostatnią stronę, która tylko ją utwierdziła w jej przeczuciu. Zagadką było.... zakochanie. Zrozumiała też czemu dostała tą książkę. I doszła do wniosku, że ona wcale nie była od Cecylii.... była od Coopera! Kolejny sposób na przeproszenie jej. Jakby chciał podświadomie uświadomić jej, że jest dla nich szansa. Z jego punktu widzenia. Z jej punktu widzenia wszystko było skończone. To on spalił wszystkie mosty, które tak budowali. To on zniszczył ich. Zezłościła się. Wstała, wzięła książkę i poszła do drugiego skrzydła budynku. Pod numerem 15 miał mieszkać On. Szukała wzrokiem tego numeru aż znalazła. Zapukała a raczej przywaliła w drzwi. Otworzył On
-Wypchaj się nią -rzuciła w niego książką -Nienawidzę Cię!
-Ale, Na...
-Nie wymawiaj mojego imienia! -pobiegła przed siebie
Nie chciała by się odzywał. By wymawiał jej imię. By patrzył na nią. Nie chciała go. Chciała samotności. Rozpłakała się. Ufała mu, powierzyła swoją tajemnice, a on? On oszukiwał ją. Zranił jej już i tak poszarpane serce, które nie raz wydawało się jej przestać bić. Mogła to przewidzieć. Mogła, ale utonęła w jego niebieskich oczach. Dała się podejść. Dała sią zakochać. Uwierzyła. Ufała. Pokochała. Teraz tylko była w stanie zaufać Juliannie. Tylko ona nigdy jej nie zawiodła. Nigdy nie sprawiła, że płakała. Zawsze była obok. Zawsze
Natallie odwinęła bandaże na rękach, które rano zawiązała jej przyjaciółka. Nie chciała wcześniej na to patrzeć, lecz teraz chciała. Ściągając ostatnie płatki zastanawiała się jak to będzie wyglądało. Spodziewała się ran i jej zastała. Dwa rozcięcia, dwa na każdej dłoni. Wyglądały jak jej, ale były inne. Zacisnęła i otworzyła dłoń. Poczuła ból a miejsca wokoło przecięć zrobiły się czerwone. Nie leciała krew, lecz piekły. Poszła przemyć ręce wodą, a gdy wyszła z toalety wpadła na Coopera
-Natallie, co Ci się stało? -spojrzał na jej dłonie i się przeraził
-Nie twój interes
-A właśnie, że mój
-Już nie -wyminęła go i trzesnęła drzwiami zostawiając go oniemiałego na korytarzu. 
Nie chciała mu się tłumaczyć. I wcale nie musiała. Nie była jego własnością. Była sama i panią siebie. Tylko ona może o sobie decydować. Odebrała swój głos, który Coop wraz z Julią wcześniej jej odebrali. Odebrała chociaż połowę, bo drugiej połowy nie była pewna. Ale połowy, którą już ma nie odda. Położyła się na swoim łóżku i włączyła muzykę. Lubiła odpłynąć, wsłuchując się w dźwięk swoich ulubionych piosenek. Sprawiało to, że czuła jakby unosiła się w powietrzu i latała gdzieś między słowami piosenek. Tak jakby żyła, będąc kimś innym
Nim się obejrzała, zrobiło się ciemno. Postanowiła wyłączyć już muzykę i obserwować gwiazdy. Było ich całe niebo. Nagle ujrzała spadającą gwiazdę. Pomyślała życzenie, chociaż nie wierzyła w ich moc. Wtedy do pokoju weszła Julia
-Nie śpisz jeszcze?
-Czekałam za tobą
-Nie trzeba było. Miałam dzisiaj próbę i dostałam scenariusz
-A już go nie miałaś?
-Miała, lecz zmienili sztukę. Przejrzyj sobie -rzuciła jej scenariusz -podobno reżyserią ma się zająć jakiś licealista, który świetnie gra
Natallie spojrzała na niego. Wielkimi literami było napisane 'Rock Me'. Zaraz..... Przecież ona zna 'Rock Me'! Dostała je od Coopa. On idzie do liceum!
-Cooper będzie to reżyserował
-Że co?! -Julianna aż usiuadła -Skąd wiesz?
-Dostałam od niego tę sztukę rano. Chce mnie przekonać bym do niego wróciła
-To może daj mu szansę?
-Nie! -na jej oczy cisnęły się łzy -Nie zaufam mu, już
-Jak tam chcesz. Obyś nie żałowała
-Uwierz, nie będę -położyła się spać

wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 19

Znalezione obrazy dla zapytania lody

Lody lekarstwem 
Natallie obudziła się koło 14. Wstała i wyjrzała przez okno. Była bardzo ładna pogoda. Na zewnątrz było sporo dzieci. Odeszła od okna i zauważyła, że ktoś zerwał resztę nieszczęsnego papieru. Usłyszała pukanie do drzwi i walczyła ze sobą czy otworzyć.
-Proszę
Drzwi się otworzyły i ku jej uciesze stanęła w nich Cecylia
-Mogę?
-Tak -zamknęła drzwi
-Jak dobrze Cię widzieć
-Mhm
-Przepraszam, że Ci powiedziałam
-Nie, wolę wiedzieć
Cecy podała jej róże
-To od Coopa
-Od Coopa powiadasz?
-Tak
-A więc -otworzyła okno i ją wyrzuciłą -Spadaj, Coop
-Wdajesz się we mnie
-W końcu mam świetną nauczycielkę
Obie się zaśmiały. Nat nigdy nie powiedziałaby, że będzie się tak dobrze dogadywała z królową. A jednak. Straciła chłopaka, zyskała koleżankę
-Będziesz na balu?
-Tak
-Świetnie. Bal jest na 17, więc przyjdę o 16 i zrobię was na bóstwo
-Ale po co?
-Zagramy mu na nosie
Jeszcze bardziej się roześmiały
-Zgoda -przytuliły się 
Żądza zemsty, cudowne uczucie, ale nadal czuła coś do Coopera. Chciała go nienawidzić. Chciała być na niego na zawsze siekła. Jednak oprócz złości nadal czuła do niego co innego. Uczucie, które powodowało, że serce biło jej szybciej
-Chyba potrzebny Ci kubeł lodów i głupia komedia
-Chyba, ale skąd weźmiesz lody?
-Ty mnie nie znasz. Mogę wszystko
Wyciągnęła ją z pokoju i zaciągnęła do kuchni. Otworzyła zamrażarkę i wyjęła całkiem spore pudełko czekoladowych lodów. Otworzyła je i podała Nat jedną łyżkę
-Spróbuj -zjadły po łyżce i wtedy do pomieszczenia weszła Julia
-A ja?
-Zakochanych, wieczór pozbywania się debili z życia nie liczy
-No, ej
-Żartuję, masz -podała jej łyżkę
Jadły lody czekoladowe, delektując się każdą łyżką. Były takie pyszne. Delikatne. Aksamitne. Słodkie. Pozwalały zapomnieć o wszystkim. I tak jak mówiła Cecylia, Coop wyleciał jej z głowy. Jego miejsce zajęły myśli o nadchodzącym balu. To już za trzy dni. Później jeszcze siedem i wyniesie się stad. Będzie żyła, bez myśli, że może go spotkać na korytarzu. Nie chciała go, chciała go wyrzuciać z swojego życia. Życia, które i tak już zmienił. Życia, które już nigdy nie będzie takie samo. Nic nie będzie miało tego samego smaku. Nic. Żaden poranek, noc, posiłek. Zmienił ją. Zmienił siebie. Zmienił wszystko
-Chyba zacznę śpiewać
-Wreszcie mnie posłuchałaś
-Mike też mnie przekonał
-Jedno dobro z tego człowieka
Roześmiały się
-Zaśpiewaj coś, proszę
-Nie, pobudzę wszystkich
-Proszę -zrobiły maślane oczy
-No okej -zaczęła śpiewać - People say we shouldn't be together. We're too young to know about forever. But I say they don't know. What they're talk-talk-talking about. Cause this love is olny getting stronger. So I don;t to wait any longer. I just want to tell the world that you're mine
-Piękne
-Skąd to znasz? Chyba kojarzę
-Od.... Coopera -spuściła głowę, po czym się uśmiechnęła- One Direction
-No tak, oni są boscy -Rozmarzyła się Cecylia -Liam jest taki cudny, albo Niall. Ten jego akcent ahhh
-Wolę Harrego, ma cudne włosy
-Lou najlepszy. Jest najprzystojniejszy i ma taki cudny głos
-Ty bądź cicho, ty masz Bruna -przypomniała jej Nat
-Trudnp. Mogę się trochę nim pozachwycać
-To prawda są boscy
-Chyba odpuścimy sobie fim, jest późno.
-Mhm. Branocka
-Raczej snów z naszymi boskimi
Śmiejąc się rozeszły do pokoi
*****************************************************************************
Cześć! Już  drugi dzień ferii jupi! Kolejne rozdziały napisane i smutna wieść. Powoli zbliżamy się do końca. Tak trochę smutno mi, a wam?
A i pragnę przeprosić moją przyjaciółkę za ten rozdział, Julka wybacz, musiałam xD
Pozdrawiam
Laur Cia

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 18



Come Home, please
29 lipca 2012
Natallie wczoraj spotkała brata. Razem z nim siedziała przy fontannie i śpiewała do melodii, które grał. Później udała się z nim na squat, w którym Mike od jakiegoś czasu mieszkał. Było tam tak inaczej. Pręty wystawały z ścian  a szyby były powybijane i popękane. Jakoś przemogła się by tam przenocować. Przyśnił jej się Coop, całował się z jakąś dziewczyną, Jej twarz po chwili zaczęła się pokrywać ranami a z jej ust wypłynęła krew. Jej prawa ręka była zdeformowana i przerażająca. Obudziła się z niemym krzykiem przerażenia na ustach. Było ciemno.  Chwyciła się ściany jakby zaraz miała spaść i syknęła z bólu. Poczuła coś lepkiego na dłoniach, Wstała i wyszła z tego miejsca. Mimo nocy zdecydowała się pójść w stronę parku i tam zgarnęła ją policja. Najpierw zawieźli ją na pogotowie, gdzie opatrzyli jej rany na rękach a później n a komisariat. Tam z łatwością ją zidentyfikowali. Spędziła noc a raczej jej resztkę do wschodu słońca. Kilkadziesiąt minut później zjawiła się po nią jej wychowawczyni, pani Wildbork.
-Natallie, dziecko, martwiliśmy się o Ciebie
Dziewczyna milczała
-Natallie
-Ona, w ogóle nie odezwała się słowem
-Co jej się stało w ręce?
-Nie wiemy. Proszę mi pokazać dokument i podpisać, że jako opiekun prawny odbiera ją pani i może ją pani zabrać
-Oczywiście -kobieta poszła za policjantem, i po chwili wróciła -Chodź, Natallie
Dziewczyna chcąc nie chcąc musiała z nią iść. Wsiadła do czerwonego auta wychowawczyni i pojechała razem z nią do domu dziecka. Chciała iść od razu do siebie, jednak kobieta ją zatrzymała
-Poczekaj. Chodź do mnie do gabinetu, musimy porozmawiać
Weszła do niezbyt dużego pokoju, który otworzyła kobieta
-Usiądź -pokazała na fotel -Czemu uciekłaś? Co się stało?
W środku Natallie krzyczała. Nie no nic się nie stało, tak po prostu uciekłam, pomyślała
-Pokłóciłam się z chłopakiem. Byłam zdenerwowana
-Mhm... Najlepszym rozwiązaniem zawsze jest szczera rozmowa
-Ale ja go nie chcę znać. Zranił mnie i nie będę mu już w stanie ufać
-Dobrze. Jakbyś potrzebowała czegoś, powiedz 
-Potrzebuję zmienić otoczenie. Jest możliwość przeniesienia mnie do innego domu dziecka?
-Zobaczę co da się zrobić
-Dziękuję
Poszła do siebie, gdzie zastała Julię
-Ty żyjesz -przytuliła ją
-Żyję
-Martwiłam się
Dopiero teraz Natallie zauważyła, że w pokoju również był jakiś chłopak. Jednak nie był to ON
-A to kto?
-Ah tak, nie przedstawiłam was sobie. Nat to Bruno, Bruno to Nat
Chłopak wyciągnął do niej rękę i wtedy zauważyli; razem z Julianną, że obie ma zabandażowane
-Może, Nat co Ci się stało?
-Nic takiego
-Natallie nie kłam
-Nie kłamię
-To może ja zostawię was same -chłopak wstał -Trzymaj się Nat, do zobaczenia Piękna -pocałował ją w policzek i wyszedł
-Co. Ci. Się. Stało -wycedziła przez zęby
-Spałam i nadziałam się na pręty. I tyle
-I tyle?
-Tak
-Boże, o moja Nat
-Lepiej mów ' Boże, o mój Bruno' 
-Nie przesadzaj
-Nie przesadzam, a teraz mów o nim
-Poznałam go przypadkiem i tyle
-I tyle? Julia on Cię pocałował
-Ciebie Cooper tez całował
-Coop to co innego. I skończone. Zamierzam przenieść się do innego domu dziecka
-On już zmienił pokój
-No i co. I tak to zrobię
-Poczekaj chociaż do balu. Proszę
-Niech Ci będzie, ale ubiorę tą czarną sukienkę
-Zgoda
Przytuliły się i resztę dnia spędziły na plotkowaniu. Nat wybrała się również drugi raz do pani Lisy. Dowiedziała się, że istnieje możliwość przeniesienia jej do placówki po drugiej stronie miasta, tydzień po balu. Od razu się zgodziła. Później rozmawiała o tym z Julianną i obiecały sobie, że ich przyjaźń się nie skończy mimo, że Natallie już nie będzie tu mieszkać. Natallie zasnęła pierwsza na wygodnym łóżku w porównaniu do tych z ostatnich dni
*********************************************************************************
Cześć. Jak tam weekend? Najlepiej chyba mają Ci, którzy teraz zaczęli ferie, prawda? Ja też do nich należę, więc mogę obie  śmiało pospać do 13. Jest u was śnieg? U mnie nie ma, ale się cieszę; przynajmniej mogłam spokojnie na rolkach pojeździć i porobić fajnych zdjęć. Jeżeli chcecie je zobaczyć zapraszam na mojego Instagrama: wielka_marzycielka
Otworzony nie dawno i już za chwilkę powinny się pojawić pierwsze zdjęcie. Będą tam głównie zdjęcia, które robię tym samym ukazując moją pasję czyli fotografowanie. Zapraszam
A i jeszcze jedno, Ci którzy są ze  mną od Sophia będą wiedzieli, że się powtarzam, lecz zbliżamy się do końca. Nie zamierzam teraz płakać, ale zobaczymy. Tak czy siak; na może poprawę humorku i solidnego kopa na ferie: Black Mask i:

Pozdrawiam
Laur Cia

czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 17


Nightmare
27 lipca 2012
Natallie dwa dni temu 'wylądowała' na dmuchanym zamku i od razu pobiegła do siebie. Wpadła w furtce na kogoś i rzuciła tylko 'przepraszam;. Biegła przed siebie.... Chciała być jak najdalej od Niego. Od tego wszystkiego. Chciała uciec. Chciała zniknąć. Albo najlepiej zginąć. Ni czuć bólu. Nie czuć nic. Przestać dławić się powietrzem, bo to właśnie teraz robiła. Umierała z zawiedzenia, z oszukania, z bólu. Postanowiła iść i się nie zatrzymywać. Jak najdalej. Tak chciała teraz cofnąć czas do momentu, gdy wtedy wyszła z domu. Może zginęłaby razem z Bellą? Bo najgorsze jest, gdy zaczyna nam na czymś zależeć. Gdy czujemy potrzebę przebywania z tą osobą. Gdy ją kochamy. Gdy zasypiamy myśląc o niej. Gdy budząc się również myślimy o tej osobie. Gdy staje się ona powodem naszego życia.  Gdy żyjemy dla niej. Gdy jest ona dla nas jak narkotyk.  Natallie była teraz na dziedzińcu swojej starej szkoły. Siedziała w cieniu, ogromnym cieniu drzewa, oparta o nie. Rozmyślała co zrobić, gdzie pójść. Tak naprawdę nie miała nikogo. Była sama. Była nikim. Nic dla nikogo nie znaczącym zerem. Chciało jej się płakać, lecz nie miała już czym. Zapas łez się wyczerpał. Minęły 2 dni, a ona była gorszym wrakiem niż ostatnio. Miała w głowie tyle pytań. Czemu ona? Czemu ją okłamał? Jak dalej żyć? Czy w ogóle żyć? Wrócić tam? Uciec? Odnaleźć Mike? Chciała by to okazało się koszmarem. Głupim koszmarem z którego jest w stanie się obudzić. Tak bardzo tego chciała.
*W tym samym czasie*
Julianna dowiedziała się, że Cooper poprosił o przeniesienie do innego pokoju wraz z współlokatorem. Z tego co również usłyszała ich stary pokój był pusty. Natallie nie dawała znaku życia od dwóch dni. Wszyscy się o nią martwili. Julia natomiast nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Była załamana i obwiniała siebie o to co się stało. Gdyby Nat coś sobie zrobiła.... nie, nic nie może jej się stać.  Nagle cały optymizm Julianny prysł jak bańka mydlana. A co do Coopa..... miała ochotę wydrapać mu oczy. Najpierw był taki 'idealny' a później skrzywdził biedną Nat. Co ona biedna musiała czuć. Pewnie się załamała. Nie pewnie, na pewno.  Lecz była na nią zła. Nie musiała od razu uciekać. A może to sposób na szczęście? Może w ten sposób spotka swoją babcię? Może to sprawi, że zazna spokoju? Może spotka kiedyś, tam u góry Natallie? Wyszła z pokoju i poszła do tego obok. Nie spodziewała się kogokolwiek, jednak na łóżku spał jakiś chłopak. Chwila... i to nie był Coop. Speszona chciała wyjść, ale drzwi zaskrzypiały i chłopak się obudził. 
-Przepraszam -wyszeptała -Nie wiedziałam, że ktoś tu jeszcze jest
-Nie, no spoko -chłopak się przeciągnął -Właściwie, po co tu przyszłaś?
Brunet usiadł i dopiero wtedy Julia zobaczyła, że jest bez koszulki. Instynktownie odsunęła się do tyłu. 
-Nie musisz się mnie bać -chłopak wyciągnął do niej rękę -siadaj i opowiedz
-Nie, właściwie to ja już pójdę
-Proszę usiądź-brunet ubrał koszulkę -Nie widziałem Cię tu jeszcze. Jesteś nowa?
-Nie -zaśmiała się -Pewnie nie mieliśmy okazji się spotkać
-Jestem Bruno, a ty?
-Julianna
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny
-Nie przesadzaj, jestem przeciętna
-Jesteś piękna. A teraz opowiedz co się stało
-Hm... moja przyjaciółka uciekła przez twojego współlokatora. Nie daje znaku życia. Martwię się i mam doła
-Na doła najlepszy jest uśmiech -wyszczerzył się -A co Cooper zrobił?
-Strasznie zranił Nat. Zachował się jak dupek. Jak większość facetów.... Oj, przepraszam, nie chciałam Cię urazić
-Nie, no spoko. Nie takich rzeczy się w życiu nasłuchało -znowu się uśmiechnął -A co do Coopa, to jeszcze dzieciak
-Odezwał się
-Jestem od niego starszy. I mądrzejszy
-Nie wątpię. Jesteś całkiem spoko
-Jesteś piękna
Zarumieniła się. Już drugi raz jej to powiedział. Jednak wolała zachować dystans
-Pójdę już -wstała -Dzięki, że mnie wysłuchałeś
-Spoko, a zobaczę Cię jeszcze kiedyś, piękna?
-Raczej tak
-To do zobaczenia, piękna
-Do zobaczenia, Bruno
Poszła do siebie i zachichotała jak.... nastolatka. Chwila, ona była nastolatką! Teraz jeszcze bardziej brakował jej Natallie. Jest przyjaciółki, bliskiej osoby. Nast definitywnie nią była. Była jedyną bliską jej osobą, która żyła i którą znała. Jej mama porzuciła ją, gdy była mała, ojca nie znała. Później mieszkała u babci, która strasznie ją kochała, jednak gdy miała 6 lat zmarła, zapisując jej mały domek. I tak trafiła tu.... Później zaprzyjaźniła się z Nat i obiecały sobie, że gdy będą pełnoletnie zamieszkają w domku po jej babci i będą żyły tak jak chcą. Szczęśliwe i dumne z siebie. Położyła się i delikatnie łkając zasnęła...
*********************************************************************************
Cześć! Kolejny emocjonalny rozdział. 
Co będzie z Natallie? Czy wróci? Co się rodzi między Julianną a Brunem? Czy bal dojdzie do skutku? Odpowiedzi w następnych rozdziałach. 
Pozdrawiam
Laur Cia

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 16



Cierpienie
25 lipca 2012
Trzy dni bez Coopera minęły Natallie zaskakująco szybk. W tym czasie on wzięła się jeszcze bardziej za naukę i skontaktowała z nauczycielami w sprawie egzaminów zaliczeniowych. Chciała wszystko pozdawać. Chciała udowodnić wszystkim, że jest warta. Zauważyła też, że potrafi się uśmiechnąć. Wszystko dzięki Coopowi, którego mogła już nazwać swoim chłopakiem. Kocha go i wie, że on też ją kocha. Jednak gdzieś w środku bała się, bała się kolejnego bólu. Rysowała teraz ołówkiem na białej kartce linie. Takie proste. Jednak zdawały się układać w pewną całość. Ufanie... dziwne słowo, podobne do zaufanie, lecz różne. Ufać, czyli wierzyć w kogoś, ale mieć jeszcze ziarnko strachu. Zaufać, czyli darzyć kogoś bezgraniczną ufnością. Czy ona zaufała Cooperowi?
-Puk, puk
-Proszę -podniosła wzrok i zauważyła w drzwiach Coopera
Nadal rysowała i wtedy zauważyła różnicę i odpowiedz na pytanie. Zaufała swojej ręce, pozwalając jej rysować, nawet gdy nie patrzyła. Coopowi ufała, ale nie zaufała. Szczegół a jednak
-Co rysujesz, księżniczko
-Sama nie wiem. Po prostu pozwalam mojej ręce prowadzić rysik ołówka po  kartce. I tyle
-W twoich ustach nawet rysowanie jest czymś magicznym -pocałował ją w policzek
-Rysowanie jest magiczne.... jakbyś uchylał kawałek swojej duszy
-Hm... nie myślałem tak nigdy
Uśmiechnęła się. To było zadziwiające, ich zmiana była zadziwiająca. Z smutnych, pogubionych nastolatków zaczęli stawać się uśmiechnięci. Jednak czy się naprawili? Czy w ogóle dało się to zrobić? Czy mogli po prostu ożyć? Czy on stał się dobry?
-Gołąbeczki wy moje -do pokoju weszła Julia -Nie przeszkadzam wam?
-Nie, skąd. Cooper właśnie wychodził
-Wychodziłem?
-Tak, nie zapominaj, że mam przyjaciółkę. A poza tym coś mi się zdaje, że ty tu chyba nie mieszkasz
-Jeszcze -puścił jej oczko- Jeszcze tu nie mieszkam. Dobrze, zatem idę, księżniczko
Wyszedł. Czuł się winny, wiedział, że w końcu jego małe kłamstwo wyjdzie na jaw. I co jej powie? Jak ona zareaguje? Czy się obrazi? Czy zrobi głupotę? Czy straci ja na zawsze? Postanowił, że musi jej sam powiedzieć. Poszedł do kwiaciarnie i kupił kwiaty. Pomyślał, że przeprosi ją i wszystko wytłumaczy. Tak to był plan perfekcyjny. Z pozoru perfekcyjny. Myślał, że zdąży. Myślał, ze... Nie, on nie myślał. On wcale nie myśli. On jest po prostu głupy
*W tym samym czasie*
Natallie siedziała z Julią w ogrodzie i piły wodę z cytryną. To był kolejny przykład różnicy między zaufaniem jakim darzyła przyjaciółkę a ufaniem jakim darzyła Coopera.  Wydawało jej się, że ten dzień jest cudowny. No właśnie, wydawało
-Natallie -nagle przed nią wyrosła Cecylia -Chciałaby Cie przeprosić. Zachowywałam się nie fair
-Em..... Cecylia, nie wiem co powiedzieć
-Wybaczysz mi? Proszę
-No dobrze
-Dziękuje -przytuliła -A i jeszcze jedno. Wiesz, Cooper nie jest wobec Ciebie szczery. Okłamuje Cię
-Ale o czym ty mówisz? Nie rozumiem
-On miał dziecko
Jak to miał?
-Mówił Ci o wypadku, prawda? -gdy Nat przytaknęła kontynuowała- W tym wypadku nie zginął jego brat Thomas, tylko ta dziewczyna. I to dziecko. Thomasa wzięła ciotka, a Coopera nie, gdyż palił. Był strasznie nie grzeczny. I gdyby nie to, że dobrze się uczył to dawno by go wyrzucili z szkoły
-Ale skąd to wiesz?
-Chodziłam z nim do jednej szkoły i po prostu wypytałam. Nie wierzysz mi?
I wtedy Natallie przypomniała sobie zapach bluzy od Coopa. Pachniała .... papierosami. Przypomniała sobie o tej kobiecie, która od razu wiedziała o kogo chodzi. To musiała być...
-Gdzie mieszka ta ciotka
-Obok ich domu na wsi. Byłaś tam chyba. Taka pani w średnim wieku z brązowymi włosami. Zawsze ma taki gruby, pleciony warkocz
Cecylia opisała właśnie tę panią. I wtedy wszystko połączyło się w jedną całość, w jedną logiczną całość
-Przepraszam, ale uważam, że powinnaś wiedzieć
-Dziękuje -miała w oczach łzy i tego nie kryła
To było bolesne. Właśnie tego się tak bała. Zranienia. Bólu. Cierpienia. I wtedy pojawił się powód łez. Zasrany powód bólu, cierpienia
-Ty idioto! Jak mogłeś! Zdradziłam Ci swoją tajemnicę, a ty tak mnie zraniłeś!
-Nata...
-Nie wymawiaj mojego imienia! -pobiegła do siebie
Od razu zaczęła zrywać papier z ścian. Był okropny. Jak on. Chwilę później do pokoju wszedł  Coop
-Natallie, proszę
-Spadaj -otworzyła okno i skoczyła......

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 15


Magia Zakupów
-I jak Ci się podobała niespodzianka? -obudził ją przyjemny głos
-Ciesz się, że Cię nie było  bo już byś nie żył -przytuliła się do poduszki
-Cieszę się, że go nie zerwałaś
-Co?! -natychmiast usiadła
-No papieru na ścianach. Myślałaś, że .... Natallie -roześmiał się
A więc to był tylko różowy papier. Tylko i aż. Był różowy! Postanowiła, że na razie go zostawi, na razie. Przypominał jej o Coopie. Pewnie i tak zmarnuje tą wielką szansę, jaką mu dała, ale chciała teraz o tym nie myśleć. Żyć tą cudną chwilą
-Jesteś zła? -przytulił ją
-Nie, ale też nie jestem szczęśliwa. Nie lubię różowego
-Różowy pasuje do księżniczek, a ty jesteś nią. Jesteś moją księżniczką -pocałował ją -Teraz jesteś szczęśliwa
-Może
Znowu ją pocałował
-A teraz?
-Oh, Cooper
-To ubierzesz tą ładną brzoskwiniową sukienkę? -zaczął bawić się jej włosami 
-Nie
-Chociaaż przymierz -wskazał na pudełko, które dopiero zauważyła -Proszę
-A więc temu wczoraj Cię nie było. Powiedz mi tylko jaka była w tym wszystkim rola Julii?
-Miała tylko Cię przekonać. Ubierz, proszę
Z lekkim grymasem wstała i poszła ubrać sukienkę. Wróciła po pięciu minutach. Wyglądała jak księżniczka z bajek Disney'a. 
-Natallie.... Wow.... Wyglądasz.... Ślicznie
-Na serio tak uważasz?
-Tak wasza wysokość -skłonił się- To dla pani -założył jej naszyjnik z serduszkiem
-Dziękuje, nie trzeba było
-Dla mojej księżniczki wszystko/ Muszę znowu zniknąć na jakieś trzy dni
-Czemu mój Harry Potterze?
-Formalności związane z pójściem do liceum, Hermiono
-A Harry czasami nie kochał Ginny?
Padł na kolana
-Błagam o wybaczenie, miłościwa pani
-Wariat
-Twój wariat
-Szerokiej drogi, ogrze -zachichotała
-Dowcipna pani dzisiaj. Do zobaczenia -pocałował ją w czoło i wyszedł
Natallie zdjęła sukienkę i ubrała dres. Schowała ją z powrotem do pudełka. Zostawiła ją na szafie i wyszła. Musiała się przejść, odetchnąć. Jednak, gdy tylko wyszła natknęła się na Julianne
-Wszędzie Cię szukałam. Idziemy na zakupy -powiedziała z entuzjazmem
-Jestem w dresie
-Trudno. Chodź -pociągła ją
Mimo nie chęci musiała iść. Nie lubiła chodzić na zakupy. Te wszystkie sklepy, przymierzanie, wybieranie. Najpierw weszły do sklepu, którego nazwy nie umiała wymówić. Natallie wydawało się, że są tam setki wieszaków. Julia od razu zaczęła przeglądać rzeczy
-Zobacz ile pięknych ubrań
-Wole czerń
-A zobacz tą -pokazała jej granatową koszulkę z napisem 'Oooops' -jest całkiem ładna
-Nie
-Przesadzasz. Ja sobie wezmę taką, ale fioletową
-Rób co chcesz
Gdy Julia kupiła koszulkę wyszły z sklepu. Weszły do drugiego, trzeciego... piątego aż w końcu weszły do sklepu perfekcyjnego dla Nat. Pełnego czarnych rzeczy
-Coś dla Ciebie, Księżniczko mroku
-Uhm 
Wszystko było czarne. Bluzki, topy, jeansy, sukienki, bluzy, kurtki, buty, wszystko. Ćwierki, dziury, wytarte. Raj jednym słowem. Wybrała dwie bluzki i sukienkę
-W sumie nawet spoko chodzić na zakupy
-Jestem z Ciebie taka dumna. Musimy wracać już
Skierowały się w drogę powrotną. Tak to był udany dzień. Kiedy wróciły, zaczęło się już ściemniać. Poszły do swojego pokoju
-Gdzie masz księcia, tak a pro po?
-Zniknął, sprawy z liceum
-Mhm, czemu tak kochasz czarny?
-Nie kocham czarnego
-Wszystko masz czarne!
-Nie prawda, jedna bluza nie jest ciemna
-Niech zgadnę, ta od Coopera
-Brawa do Ciebie. Tęsknię za nim, nie będzie go 3 dni
-Ktoś się zakochał. Poczekaj- odchrząknęła - Miłość rośnie wokół nas, W spokojną, jasną noc


Natallie rzuciła w nią poduszką i tak zaczęła się Wielka Wojna Na Poduszki zakończona spaniem na podłodze..........
*********************************************************************************
Cześć. Już koniec tego okropnego tygodnia. Mam nadzieje, że następny będzie lepszy, a nie nie będzie; test z matmy :(
A jak wasz tydzień? Bolesny powrót do szkoły? 
Mam nadzieję, że nie było tragicznie ;)
Pozdrawiam
Laur Cia

wtorek, 5 stycznia 2016

Informacja

Uwaga, czytelniczki i czytelnicy! Ostatnio moja ukochana, nieco przerażająca samą mnie wyobraźnia podsunęła mi pewien pomysł. I zamierzam go zrealizować.
Oto mój pomysł: 'Zaufaj' to nie będzie 1 opowiadanie to będzie pierwsze opowiadanie z serii 'Zaufaj'. Wiem pomieszałam i to strasznie. Zdecydowałam też dodawać częściej rozdziały ok. 2-3 tygodniowo, ponieważ nieraz słyszałam, że dodaję za rzadko. No to postanowiłam się spiąć i proszę  bardzo. Więc no to ten to chyba koniec ogłoszeń parafialnych. Mam nadzieję, że historia Natallie, Julianny i Coopera wam się podoba.
Jeśli chcielibyście się ze mną skontaktować, ponieważ macie jakiś pomysł, prośbę itd. zapraszam do zakładki 'Kontakt' lub piszcie na adres: laur_cia_blog@wp.pl
Pozdrawiam
Laur Cia

Rozdział 14

Znalezione obrazy dla zapytania czarne szpilki


Różowo -czarna zguba

Natallie obudziła się koło południa o od razu poczuła woń róż. Nieco dławiącą, ale prześliczną. Otworzyła oczy i zobaczyła, że było ich pełno. Jej cudny, szary pokoik a raczej jego połowa teraz była różowa i różowa
-Jezusie, za dużo różowego
Usiadła po czym otworzyła okno. Było tu... okropnie. To był styl Julianny, a nie jej. Dotknęła ręką ściany i miała ochotę się popłakać. Różowym pokój, a w nim różowe róże i jeszcze różowy list.... Dopiero teraz go zauważyła. Wzięła go i zaczęła czytać. W tym czasie do pokoju weszła Julia
-Wstałaś już?
-Mam ochotę Cię udusić -powiedziała
-To nie ja -uniosła ręce w geście obronnym -To od niego?
-Mhm
-Pokaż
-Nie 
-Tak -wyrwała jej list i zaczęła głośno czytać -Kochana Nat bla bla bla bla, musiałeś iść coś załatwić i wrócę dopiero jutro. Nie martw się, skarbie bla bla bla bla. Jakbyś nie czytała za 2 tygodnie jest bal bla bla  bla. Chcę iść z tobą bla bla bla bla. Liczę, że dotrzymasz danego mi słowa bla bla bla bla Kocham, Cooper
-Umiem czytać
-Wiem, a teraz kiedy idziemy po sukienkę
-Nigdzie nie idę
-Idziesz i pójdziesz
-Nie mam nic do powiedzenia?
-Nie, nie masz. Z Cooperem odebraliśmy Ci własne zdanie i nie wiem czy je odzyskasz
-Przegrałam, ale jeszcze wygram
Narzuciła na siebie jakiś sweter i poszła do toalety. W tym czasie Julianna wyjęła przyniesione przez chłopaka wczoraj gazety. Upatrzyła od razu dwie, piękne sukienki. Pierwsza z dłuższym tyłem, brzoskwiniowa , według niej bardzo ładna. Druga krótka z wycięciem na plecach, różowa. Niestety obie nie w guście Nat. Na następnych stronach były ciemne suknie. Kilka nawet w guście Nati i jednak bardzo w jej guście. Czarna, długa, gotycka, mroczna. Rodem z horroru. Na 100% spodobałaby się jej, lecz nie pasowałaby do tematyki balu. Miało być bajkowo, a nie prosto z piekła. Najwyżej siłą ją ubierze, będzie trudno ale da radę. Oby tylko Cooper niczego nie spieprzył. Wiedziała przecież jak Cecylia się do niego łasi. A ona potrafi być.... a raczej dopiąć swego. Schowała gazety pod łóżko i dotknęła ścian. Na serio się postarał, wyglądało ładnie i realistycznie. Chwyciła się za głowę
-Boziu, w co ja się wpakowałam
-A więc jednak maczałaś w tym palce -ze strachu aż podskoczyła
-No dobra. Pomogłam, a raczej użyczyłam Ci łóżka
-Co?!
-No, gdy on to -wskazała na ścianę -to ty spałaś na moim łóżku
-I nic nie słyszałam? Niemożliwe
-Puściłam Ci twoją ulubioną piosenkę i spałaś jak dzidzia
Usiadł na łóżku
-No ej, nie bądź zła
-Nie jestem. Nie wiem co...
-To nie mów nic. I powiedz na którą się zgodzisz -podsunęła jej jedną gazetę -Tą? Czy Tą?
-Bożę.... Ja w różowym?!
-Albo w brzoskwiniowym -dodała
-Nie chcę. Będę wyglądała brzydko
-Jesteś ładna. I szczupła. Będziesz wyglądała ślicznie
Natallie przytuliła się do Julii
-Kocham ten twój optymizm
-Bo ty w tym 'związku' jesteś pesymistką. A teraz ubierz je -podała jej szpilki- Nauczysz się chodzić
-Nie
-Już Ci powiedziałam, nie masz zdania. Ubieraj
Nie chętnie ubrała czarne szpilki. Bynajmniej były czarne. Zrobiła pierwszy krok i omal nie wylądowała na podłodze. Kilka kolejnych nie było już takich tragicznych. Jednak nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Wolała swoje, wygodne trampki, lecz czuła coś do niego i dla niego to robiła. Chodziła tak jeszcze godzinę
-Mogę już je zdjąć? Proszę
-Mhm, jestem zadowolona z efektu
-Uffff - zdjęła buty -moje biedne nóżki
-To idź odpocznij
-A ty?
-A ja mam jeszcze coś do zrobienia
Nati położyła się na łóżko. Dopiero teraz dostrzegła jak bardzo jest późno. Zastanawiała się co takiego miał do załatwienia Coop. Dzień nieobecności to całkiem sporo. W ogóle też nie słyszała o balu. Zanim zasnęła spytała
-Co to za bal?
-Niespodzianka z gwiazdką.....
*****************************************************************************
Cześć! Jak pewnie zauważyliście zmieniła się grafika. I to już dawno, ale teraz dopiero przypomniałam sobie, że o tym nie powiedziałam (cała ja xD). Koniec przerwy świątecznej o nie........ Nie wiem jak wy, ale ja chcę wakacje. Słoneczko, całe dni beztroskiego leniuchowania i wolność
O tak!
A teraz jeszcze pokaże zdjęcie grafiki, gdyż nie widać jej tak jakbym sobie życzyła. Sama ją wykonałam i jestem z siebie dumna
Pozdrawiam
Laur Cia


sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 13


Wyjście 

20 lipiec 2012
Cooper nie widział przez ostatnie dni Natallie. Nie zamierzał na nią nasikać, pewnie przeżywała. Rozumiał. Dla niego też mówienie o przeszłości było bolesne. Jednak on nie miał poczucia winy, może miał, ale nie takiego poczucia. Ale dziś był 3 dzień od kiedy nie wyszła w ogóle z pokoju!Chciał ją zobaczyć. Przytulić. Była jak lek na całe zło. Wiedział czego chce, wiedział, że ją kocha. Nie jak Marriete czy Ashton. Prawdziwie. Taką jaką jest. Z wszystkimi zaletami i wadami, jeśli w ogóle je miała. Postanowił, że powie jej to. Poszedł pod jej pokój, jednak nikogo tam nie zastał. Wyszedł na podwórko, gdzie natknął się na Cecylię
-O Cooper, nie spodziewałam się Ciebie. Podobno gdzieś byłeś
-Tak, byłem z Nat
Jad z jej słów dusił. Był jak trucizna
-A tak, z tą żmiją
-Nie mów tak o niej
-Nie zasługuje na Ciebie. Ja do Ciebie lepiej pasuje -podeszła bliżej jednak on się od niej odsunął -Będziemy świetną parą -zamrugała rzęsami
-Nie, dziękuję
-Woli tą kretynkę?
-Wolę Nat
-Co to w niej widzisz?
-To czego nie ma w tobie
Zrażona 'królowa' poszła do budynku, on został. To była prawda co jej powiedział. Cecylia była podobno do Marriete. Wszystko musiały mieć, uważały się za pępek świata, a tak naprawdę były plastikami. Ashton może nim nie była, ale była płytka. Różniły się od Nat i za to ją kochał. Była wrażliwa, zamknięta  w sobie. Była sobą i  nikogo nie udawała. Przysiadł na ławce i zastanawiał się co jej powiedzieć
*W tym samym czasie*
-Natallie, ale to nie jest wyjście
-Jest
-Nie możesz! Proszę Cię
-Mogę, to jedyne wyjście
-Natallie, a Cooper -próbowała przemówić jej do rozsądku- Przecież wiem, że Ci na nim  zależy
-Nic nie wiesz.... ja sama nic nie wiem, nie umiem
-Umiesz
-Daj spokój. Proszę Cię o jedno, nie wtrącaj się i nikomu nie mów
-Ale
-Żadnych ale. Zrób to jeżeli mnie lubisz i jesteś moją przyjaciółką
-Dobrze
-Dziękuję
Wyszła z pokoju
Wtedy Julia otworzyła okno i zauważyła Coopa. Zawołała go, a on przyszedł bardzo szybko
-Co się stało?
-Natallie chce...
-Jezu, mówisz serio?! -nie wierzył
-Tak
-Kiedy wyszła?
-Chwilkę temu
-Gdzie może być?
-W toalecie, na dachu, nie wiem
Poszedł do pierwszego miejsca jakie wskazała. Tylko jedna kabina była zamknięta
-Natallie, wiem, że tam jesteś
-Idź stąd!
-Nie, nie pójdę. Nie teraz, nie dziś, nie pójdę nigdy
-Nie rzucaj słów ...-usłyszała odkluczanie zamka i go zobaczyła
On też chyba był nieco zszokowany. Podszedł bliżej i kucnął obok
-Natallie, ja Cię kocham
-Cooper....
-Nie przerywaj mi, proszę. Jesteś wyjątkowa. Nigdy do nikogo tego nie czułem. Razem damy radę -wyjął z jej rąk żyletkę i ją delikatnie pocałował- Jesteś dla mnie wszystkim
Wstał i wyszli z łazienki
-Proszę nie rób tego więcej
-Spróbuję
-Obiecaj
-Obiecuję, że się postaram
-Ohh, zawsze zbuntowana
Poszli na podwórze i siedzieli tam do wieczora. Nie widzieli już królowej
-Chyba powinniście już wracać
-Już, proszę pana
Weszli do budynku, który już najprawdopodobniej spał. Nati czuła się inaczej, jakby ciężar, który dźwigała ją opuścił. Kolejna dobra rzecz wypływająca z Coopera. Czuła, że on ją na serio kocha i ona też go kochała. 
-Idź już spać
-Nie dyryguj mną
-Dobrze, idź już spać, proszę
-Tak lepiej. Dobranoc
Po położeniu się do łóżka uznała, że to był zakręcony dzień.....