Cierpienie
25 lipca 2012
Trzy dni bez Coopera minęły Natallie zaskakująco szybk. W tym czasie on wzięła się jeszcze bardziej za naukę i skontaktowała z nauczycielami w sprawie egzaminów zaliczeniowych. Chciała wszystko pozdawać. Chciała udowodnić wszystkim, że jest warta. Zauważyła też, że potrafi się uśmiechnąć. Wszystko dzięki Coopowi, którego mogła już nazwać swoim chłopakiem. Kocha go i wie, że on też ją kocha. Jednak gdzieś w środku bała się, bała się kolejnego bólu. Rysowała teraz ołówkiem na białej kartce linie. Takie proste. Jednak zdawały się układać w pewną całość. Ufanie... dziwne słowo, podobne do zaufanie, lecz różne. Ufać, czyli wierzyć w kogoś, ale mieć jeszcze ziarnko strachu. Zaufać, czyli darzyć kogoś bezgraniczną ufnością. Czy ona zaufała Cooperowi?
-Puk, puk
-Proszę -podniosła wzrok i zauważyła w drzwiach Coopera
Nadal rysowała i wtedy zauważyła różnicę i odpowiedz na pytanie. Zaufała swojej ręce, pozwalając jej rysować, nawet gdy nie patrzyła. Coopowi ufała, ale nie zaufała. Szczegół a jednak
-Co rysujesz, księżniczko
-Sama nie wiem. Po prostu pozwalam mojej ręce prowadzić rysik ołówka po kartce. I tyle
-W twoich ustach nawet rysowanie jest czymś magicznym -pocałował ją w policzek
-Rysowanie jest magiczne.... jakbyś uchylał kawałek swojej duszy
-Hm... nie myślałem tak nigdy
Uśmiechnęła się. To było zadziwiające, ich zmiana była zadziwiająca. Z smutnych, pogubionych nastolatków zaczęli stawać się uśmiechnięci. Jednak czy się naprawili? Czy w ogóle dało się to zrobić? Czy mogli po prostu ożyć? Czy on stał się dobry?
-Gołąbeczki wy moje -do pokoju weszła Julia -Nie przeszkadzam wam?
-Nie, skąd. Cooper właśnie wychodził
-Wychodziłem?
-Tak, nie zapominaj, że mam przyjaciółkę. A poza tym coś mi się zdaje, że ty tu chyba nie mieszkasz
-Jeszcze -puścił jej oczko- Jeszcze tu nie mieszkam. Dobrze, zatem idę, księżniczko
Wyszedł. Czuł się winny, wiedział, że w końcu jego małe kłamstwo wyjdzie na jaw. I co jej powie? Jak ona zareaguje? Czy się obrazi? Czy zrobi głupotę? Czy straci ja na zawsze? Postanowił, że musi jej sam powiedzieć. Poszedł do kwiaciarnie i kupił kwiaty. Pomyślał, że przeprosi ją i wszystko wytłumaczy. Tak to był plan perfekcyjny. Z pozoru perfekcyjny. Myślał, że zdąży. Myślał, ze... Nie, on nie myślał. On wcale nie myśli. On jest po prostu głupy
*W tym samym czasie*
Natallie siedziała z Julią w ogrodzie i piły wodę z cytryną. To był kolejny przykład różnicy między zaufaniem jakim darzyła przyjaciółkę a ufaniem jakim darzyła Coopera. Wydawało jej się, że ten dzień jest cudowny. No właśnie, wydawało
-Natallie -nagle przed nią wyrosła Cecylia -Chciałaby Cie przeprosić. Zachowywałam się nie fair
-Em..... Cecylia, nie wiem co powiedzieć
-Wybaczysz mi? Proszę
-No dobrze
-Dziękuje -przytuliła -A i jeszcze jedno. Wiesz, Cooper nie jest wobec Ciebie szczery. Okłamuje Cię
-Ale o czym ty mówisz? Nie rozumiem
-On miał dziecko
Jak to miał?
-Mówił Ci o wypadku, prawda? -gdy Nat przytaknęła kontynuowała- W tym wypadku nie zginął jego brat Thomas, tylko ta dziewczyna. I to dziecko. Thomasa wzięła ciotka, a Coopera nie, gdyż palił. Był strasznie nie grzeczny. I gdyby nie to, że dobrze się uczył to dawno by go wyrzucili z szkoły
-Ale skąd to wiesz?
-Chodziłam z nim do jednej szkoły i po prostu wypytałam. Nie wierzysz mi?
I wtedy Natallie przypomniała sobie zapach bluzy od Coopa. Pachniała .... papierosami. Przypomniała sobie o tej kobiecie, która od razu wiedziała o kogo chodzi. To musiała być...
-Gdzie mieszka ta ciotka
-Obok ich domu na wsi. Byłaś tam chyba. Taka pani w średnim wieku z brązowymi włosami. Zawsze ma taki gruby, pleciony warkocz
Cecylia opisała właśnie tę panią. I wtedy wszystko połączyło się w jedną całość, w jedną logiczną całość
-Przepraszam, ale uważam, że powinnaś wiedzieć
-Dziękuje -miała w oczach łzy i tego nie kryła
To było bolesne. Właśnie tego się tak bała. Zranienia. Bólu. Cierpienia. I wtedy pojawił się powód łez. Zasrany powód bólu, cierpienia
-Ty idioto! Jak mogłeś! Zdradziłam Ci swoją tajemnicę, a ty tak mnie zraniłeś!
-Nata...
-Nie wymawiaj mojego imienia! -pobiegła do siebie
Od razu zaczęła zrywać papier z ścian. Był okropny. Jak on. Chwilę później do pokoju wszedł Coop
-Natallie, proszę
-Spadaj -otworzyła okno i skoczyła......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz