czwartek, 28 stycznia 2016

Epilog






Dusza
-To już koniec podróży-

05 sierpnia 2018
Siedział już w tym miejscu kilka godzin, jednak dla niego czas przestał płynąć sześć lat wcześniej. Tak, dzisiaj była szósta rocznica. Szósty rok. Szósty ból. Lecz nic się nie zmieniło. Nadal cierpiał. Nadal gdzieś w środku umierał. Nadal tęsknił. Nadal ją kochał. Nieraz słyszał: Masz wszystko, firmę, pieniądze i żonę sobie znajdziesz', ale żadna dziewczyna nie była w stanie dorównać Natallie. Jej uśmiechowi. Jej poczuciu humoru. Jej ... jej.... całej jej
-Żałuję, że wszystko spaprałem. Że Cię okłamałem. Zraniłem. Że nie potrafiłem powiedzieć tego pieprzonego przepraszam, tylko próbowałem robić to na skróty. Że byłem dupkiem i nadal nim jestem -popłakał się- Nie powinienem tak się zachować. Nie powinienem. Jestem ciekawy, czy kiedyś mi wybaczysz, tam u góry. Czy dasz się przytulić. Czy pozwolisz bym Cię pocałował, jak na balu. Czy jeszcze kiedykolwiek pościgamy się. Czy obdarzysz mnie jeszcze raz tym pięknym uśmiechem. Czy kiedyś Cię odzyskam. Ohhh..... Natallie. To moja wina. To przeze mnie nie możesz cieszyć się tym co tak kochałaś. To ja powinienem wejść do tego przeklętego auta a nie ty. To ja powinienem był zginąć
Wyjął zdjęcie z kieszeni i spojrzał na nie
-Tak bardzo nie lubiłaś tego zdjęcia. Chociaż tak pięknie na nim wyglądasz. Taka uśmiechnięta. I szczęśliwa. Taka piękna. Powinnaś dalej móc cieszyć się życiem. Budzić tak jak chciałaś, rano budzona pianiem koguta. Latem biegać boso po trawie, zimą robić aniołki na śniegu. Skąd wiem? Przeczytałem twój pamiętnik. Był taki jak ty. Idealny. Nigdy Ci tego nie powiedziałem. Tak jak tego, ze jesteś piękna. I perfekcyjna. Chciałaś mieć rodzinę, a dzieciom dać dom jakiego ty nie miałaś a tak pragnęłaś. A ja odebrałem Ci tą szansę. Przepraszam -jeszcze bardziej się rozpłakał
Łzy nie były oznaką słabości, były oznaką tego, że za długo był głupi. Dał by największy skarb bezpowrotnie wypadł z jego rąk. Dał, by ta drobna istota straciła szansę na realizację marzeń. Skreślił to, może nie dosłownie, ale wiedział, że był winowajcą. Przeklinał ten dzień. Najchętniej wymazałby go z kalendarza. Może wtedy Natallie nadal by z nim była? Nadal darzyła uśmiechem? Nadal marzyła i miała szansę na realizację marzeń. Nadal mógłby ją pocałować? Przeprosić. Ale ta szansa zniknęła za horyzontem i chociaż próbował ją dogonić, nie dał rady.  Sam dał by ta szansa uciekła. Przypomniał sobie dzień balu, dwa dni przed tym okropnym wydarzeniem. Jak prześlicznie wyglądała. Nawet w tej gotyckiej sukni wglądała jak księżniczka. Na rękach miała rękawiczki, jakby chciała zakryć rany na dłoniach. Rany, które powstały przez niego. Był zazdrosny, gdy tańczyła z Johnym. Musiał wyjść by nie rzucić się na niego z pięściami. Gdy wrócił, sam nie wiedział co nim kierowało, chciał ją przytulić. Przeprosić, ale nawet tego nie umiał. Widział, że ją przeraża. Widział to w jej pięknych oczach. Widział to nawet, gdy ściągał jej rękawiczki. Jej ręce nadal były pokryte ranami. Bał się, że sprawi jej ból, jeśli dotknie jej dłoni. Jednak nie potrafił powiedzieć 'Przepraszam'. Nie potrafił zachować się jak facet.  Potrafił zniszczyć, a nie umiał naprawić.Był okropny, a ona była ideałem, aniołem. Nie pozwolił by ten przepiękny kwiat rozkwitł. Żałował i to bardzo. A jeszcze bardziej żałował, że nie mógł cofnąć czasu. Wszystko by zmienił. Nie popełniłby tych samych błędów. Próbując odkupić swoje winy, odnalazł jej brata Mike i go zatrudnił w swojej firmie, wyremontował ich dom dziecka, kupił placówce dwa auta, bezpieczne auta. Jednak nadal czuł się winny. Nadal nie mógł sobie wybaczyć tego co zrobił. Nadal w nocy męczyły go koszmary. Nadal nie pogodził się z tym co się stało. Przestał wpatrywać się w niebieską różę, którą codziennie tu przynosił i spojrzał w niebo
-Hej, Ty! Tam u góry! Nigdy o nic Cię nie prosiłem, a teraz błagam: ZWRÓĆ MI  JĄ!
Jednak nie stał się cud, którego tak pragnął. Zauważył natomiast jakąś parę z dzieckiem zmierzającą w jego kierunku. Gdy byli bliżej rozpoznał w kobiecie Juliannę a w mężczyźnie Bruna
-Cześć Cooper
-Cześć Julianno, Brunu
Nadal się nie pogodziłeś? Minęło już kilka lat
-Sześć. Minęło sześć lat, dzisiaj sześć. Nigdy się nie pogodzę z jej śmiercią. To tak jakby ktoś zabrał mi tlen, to moja wina
-Coop, to nie ty...
-To moja wina i dobrze wiesz czemu tak uważam. Ty też tak sądzisz
-Nie, ja jestem na Ciebie zła, bo moja przyjaciółka nie żyje i to ty może nie dosłownie, ale zmusiłeś ją do tej decyzji. Przyczyniłeś się do niej, ale wypadek to nie twoja wina
-To ja powinienem był zginął w tym wypadku a nie Natallie
-Mi też jest ciężko, ale spróbuj żyć dalej
-Umarłem razem z nią wtedy
-Kochałeś ją
-Nie, nadal ją kocham i nigdy nie przestanę. Ona też mnie kochała, pewnie
-Kochała Cię i to strasznie
-Kto to?
-Moja córeczka, Natallie. Ma imię po...
-Po twojej przyjaciółce
Coop zastanawiał się jak by teraz wyglądała Natallie. Czy byłaby jego żoną? Czy byliby razem? Czy biegałaby? A może rysowała? Tak pięknie rysowała. Może śpiewałaby? Miała przecież głos anioła. Nie, ona była aniołem. Kimkolwiek byłaby, kochałby ją najbardziej na świecie i nosił na rękach. Gdyby żyła.... oh.... jak chciałby ją przywrócić do życia
-Wiesz, Cooer, powiem Ci coś: Sprawiłeś, że Natallie Ci ufała, ale spieprzyłeś wszystko jak chciała Ci Zaufać...........
*********************************************************************************
Cześć! Koniec :(. Jest mi strasznie smutno, przywiązałam się do nich. Będę za nimi tęskniła, a wy?
Tak jak ostatnio mówiłam, potrzebuję przerwy. Choćby kilka dni, jestem nieco zmęczona. Przepraszam, mam nadzieję, że was nie zawiodłam, bo tego za nic w świecie bym nie chciała. Bo to wy sprawiacie, że chce mi się dalej pisać. Dziękuję wam strasznie. Do zobaczenia nie długo, wrócę; obiecuję <333

Laur Cia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz