Thomas
Gdy następnego dnia wyszedłem z domu
Deli byłem nadal mega wkurzony. Jak ten cały dupek James mógł tak
nachodzić ją? Jak? Czy on jest głupi? Jedno jest pewne, nie
zamierzam tego tak zostawić. Moja kochana Deli co prawda nie
zgodziła się złożyć zawiadomienie o wtargnięciu do domu ale nie
zabroniła też mi złożyć małej wizyty temu idiocie. Nie pozwolę
by ktokolwiek doprowadzał ją do takiego stanu! Całą noc
siedziałem przy niej i starałem się ją uspokoić. W końcu
zasnęła wykończona jednak po jej czerwonych policzkach nadal
spływały łzy. Sam miałem ochotę się rozpłakać. Ona jest dla
mnie wszystkim, ja dla niej tylko przyjacielem. Typowy jebany
friendzone. Nie mam jej tego za złe, w żadnym wypadku. Chcę żeby
była szczęśliwa, żeby przestała płakać i zaczęła żyć
pełnią życia. I kiedy wychodziła na dobrą drogę to ten kretyn
musiał się na niej pojawić. Może to 'najście' było jakieś
nieświadome, chociaż w to szczerze śmiem wątpić ale czy on
rozumie że Nie to NIE a nie kurdę tak czy może!?! Jeśli nie, to
zamierzam mu to uświadomić, jeśli tak przypomnieć. W każdym
razie mam go dość. Rano wziąłem sobie wolne od pracy i
zadzwoniłem też do pracy Ade żeby powiedzieć że źle się czuje.
Przyda jej się sen i odpoczynek po wczoraj. Zaprowadziłem rano
jeszcze moją ulubioną Grace do przedszkola i zawiadomiłem jej
koleżankę z pracy że też ją odbiorę. A temu sukinkotowi oprócz
nauczki zamierzam jeszcze załatwić kilka patroli policji, o tak na
wszelki wypadek. I oczywiście piękną kontrolę czy nie był karany
wcześniej i cała ta jego firma jest zgodnie z prawem. Nie pozwolę
by zatruwał Deli życie, co to to nie. Już może spierdalać na
księżyc bo nie zamierzam mu odpuścić. Jadę spokojnie pod jego
firmę chociaż wszystko mnie korci żeby wcisnąć gaz do dechy. Ale
spokojnie, opanowanie to podstawa, bynajmniej w moim zawodzie.
Zaparkowałem niedaleko i wszedłem do tego budynku. Wszedłem według
wskazówek na drugie piętro i tam napotkałem stanowisko sekretarki.
Dziewczyna umalowana jak nie wiem kto, w obcisłej sukience jak jakaś
prostytutka dziwnie wyginała się na fotelu flirtując z jakiś
mężczyzną w garniturze. Spod biurka mogłem śmiało zauważyć
bardzo wysokie, jak to się mówi... hm... a tak! Szpilki. Już na
pierwszy rzut oka dostrzegłem jak bardzo jest sztuczna a mężczyzna
który był obiektem flirtu zdawał się zbytnio nie przejawiać nią
zainteresowania. Tak, po kilku latach w policji dostrzegam takie
rzeczy. Podszedłem do tego miejsca i chrząknąłem na co laleczka
Barbie zwróciła swoją uwagę na mnie i zaczęła, tak samo jak
wcześniej z mężczyzną, flirtować ze mną. W głowie się z niej
roześmiałem, tysiąc razy wolę Adeline nawet jeśli nigdy nie
będziemy razem.
-Szukam właściciela tej firmy, Jamesa
-powiedziałem gdy wreszcie skończyła mówić jakieś bzdury tymi
swoimi pomalowanymi na zbyt jaskrawy róż ustami
-Właśnie tu stoi -uśmiechnęła się
sztucznie próbując wyglądać seksownie, no właśnie, próbując
-panie Jamesie, ktoś do pana -coś mi się wydaje że IQ tej
blondyny jest na minusie skoro woła szefa gdy ten stoi obok mnie. A
co do tego że stoi obok mnie to nie poznałem go albo nie
przypatrzyłem się
-Zapraszam do mnie do pokoju
-powiedział i zaprowadził mnie tam. Rozejrzałem się po pokoju,
żadnych kamer włączonych ani nic, czyli mogę działać.
Przyparłem niczego nieświadomego bruneta do ściany
-Jeszcze raz się zbliżysz do Adeline
to załatwię ci zakaz zbliżania i sprawię że splajtujesz,
zrozumiałeś!? -mężczyzna tylko pokiwał głową -Nie wiem co ci
strzeliło do tego twojego łba ale odczep się od niej raz na zawsze
i daruj sobie bo osobiście oddeleguję cię na Alaskę. I ani mi się
waż zbliżać do jej córki! -popchnąłem go lekko i wyszedłem
jakby nic się nie stało nie zwracając uwagi na sekretarkę która
chciała coś ode mnie. Wróciłem do siebie i chwilę potem FAXem
przyszły kopie dokumentów Jamesa. Wziąłem je do ręki i zacząłem
przeglądać. Jakieś mandaty za zbyt szybką jazdę lub po spożyciu
alkoholu, bójka za czasów młodości, próba kradzieży czegoś tam
w sklepie, interwencje w domu rodzinnym. Jednym słowem, nic
szczególnego. Miałem nadzieję że będzie coś ciekawszego . Po
chwili przyszły różne dokumenty odnośnie jego firmy i znowu żaden
hak na całego pana Tirvera. Cóż, trudno, trzeba będzie spróbować
inaczej ale i tak nie odpuszczę i nie dopuszczę go więcej do
Adeline ani do Grace.........
********************************************************************************
Cześć wszystkim! I kto by powiedział że już pierwszy miesiąc wakacji zleciał :( Za szybko :( Ale ja nie odpoczywam, pracuje nad rozdziałami. Oto obiecany w #BlueDay rozdział i oto go dodaje! Mam nadzieję że wam się spodoba! I mam prośbę, komentujcie proszę jeśli czytacie ponieważ takie komentarze serio motywują <3
Never
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz