sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 24



*Kilkanaście dni potem*
Adeline kończyła już prawie pakować siebie i swoją córkę.
-Ale mamo, czemu wyjeżdżamy. Ja nie chce!!
-Grace, proszę cię słonko
-Mamo!!
-Grace, wyjaśnię ci później
-Mamo!!!
-Grace, powiedziałam coś –sama się zdziwiła jak powiedziała. Zwykle nigdy w świecie nie powiedziała by tak do swojej córki
Nigdy, zbytnio ją kochała ale teraz nie miała czasu ani ochoty na małe kłótnie. Jej ułożony świat, prawie ułożony legł w gruzach bez szans na ponowne poskładanie. Nie teraz i na pewno nie tutaj.
*Kilka godzin wcześniej*
Adeline nie miała ochoty przychodzić do firmy Jamesa ale i też nie chciała dostawać kolejnych ofert pracy od niego dlatego to było nieuniknione. Ubrała się najzwyczajniej w świecie i wyszła bez uprzedzenia zostawiając Grace z Dominicą. Gdy wchodziła na schody czuła się co najmniej dziwnie. Czuła strach i bardzo dziwne przeczucie. Złe przeczucie. Serce waliło jej jak oszalałe gdy mówiła do kogo przyszła
-Dobrze, pan Tirver od dawna na panią czekał –powiedziała do niej zbytnio sztuczna sekretarka wskazując na korytarz obok siebie.
Poszła tam, na sam koniec, wedle poleceń i delikatnie za pukała. Sama nie wiedziała, może liczyła że jej nie usłyszy? I będzie mogła sobie powiedzieć ‘byłam, nie było, wypełniłam’?.
-Proszę –usłyszała jednak i weszła do środka –O, Adeline. Tak miło cię widzieć. Przyjmujesz moją propozycję tak?
-Nie, nie przyszłam tu po to
Jego twarz przybrała zdziwiona minę
-Nie chce u Ciebie pracować. Przyszłam poprosić byś przestał do mnie wysyłać te pisma bo mnie denerwują. I żebyś odczepił się ode mnie a przede wszystkim Grace.
-Oh, rozumiem. Czy możesz usiąść?
-Nie, bo ni…
-Wiem po co przyszłaś, usiądź –gwałtownie wstał a ona zaczęła się jeszcze bardziej bać –nie bój się, proszę. Tylko usiądź, nic ci nie zrobię
Dziewczyna niepewnie usiadła, czując coraz większy niepokój
Panowała między nimi cisza i to ona ich zjadała
Była przeraźliwa i nic nie chciała powiedzieć
James zrobił krok w jej kierunku a potem kolejny a ona poczuła ten sam zapach. Kojarzył jej się ze strachem i bólem ale nie wiedziała czemu. Pamiętała go, znała ale nie wiedziała czemu. Wytężyła swój umysł, myślała bardzo intensywnie i nawet nie zauważyła kiedy był naprzeciw jej. Usiadł na krześle
-Chce ci coś powiedzieć, ale … nie wiem jak zareagujesz
-Mów, już
Westchnął i wstał a z kieszeni jego spodni wypadł srebrny łańcuszek i wtedy wszystko sobie przypomniała. Taki sam łańcuszek miał na szyi jej gwałciciel i ten zapach. W jednej chwili wszystko sobie przypomniała jakby to działo się chwilkę temu. Jakby chwilę temu ją zgwałcił i zostawił. Jak marzyła o śmierci a potem dowiedziała się jeszcze o tej nieszczęsnej ciąży. Wpatrywała się w ten łańcuszek wiedząc że to obiekt najgorszych wspomnień. I wtedy on też to zauważył
-Pamiętasz? Adeline tak cię przepraszam, ja nie chciałem –szybko go schował i spotkał się z jej pełnym łez spojrzeniem

-Nie chciałem? Tylko tyle? Zgwałciłeś mnie! Potraktowałeś jak najgorszego śmiecia a ja urodziłam twoje dziecko! Nie, nie twoje. Taki potwór nie ma prawa nazywać się ojcem. Nienawidzę cię! –wybiegła z pomieszczenia a on chwilę potem próbując ją dogonić jednak wiedział że teraz na pewno stracił miłość swojego życia na zawsze. A wszystko przez swoją głupotę………….
*************************************************************************
Nie myślałam, że ta chwila tak szybko nastąpi :'( Ostatni rozdział :(( I następny tylko epilog 
Smutno mi, a wam?
Never

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz