*Kilkanaście dni potem*
Adeline kończyła już prawie pakować
siebie i swoją córkę.
-Ale mamo, czemu wyjeżdżamy. Ja nie
chce!!
-Grace, proszę cię słonko
-Mamo!!
-Grace, wyjaśnię ci później
-Mamo!!!
-Grace, powiedziałam coś –sama się
zdziwiła jak powiedziała. Zwykle nigdy w świecie nie powiedziała
by tak do swojej córki
Nigdy, zbytnio ją kochała ale teraz
nie miała czasu ani ochoty na małe kłótnie. Jej ułożony świat,
prawie ułożony legł w gruzach bez szans na ponowne poskładanie.
Nie teraz i na pewno nie tutaj.
*Kilka godzin wcześniej*
Adeline nie miała ochoty przychodzić
do firmy Jamesa ale i też nie chciała dostawać kolejnych ofert
pracy od niego dlatego to było nieuniknione. Ubrała się
najzwyczajniej w świecie i wyszła bez uprzedzenia zostawiając
Grace z Dominicą. Gdy wchodziła na schody czuła się co najmniej
dziwnie. Czuła strach i bardzo dziwne przeczucie. Złe przeczucie.
Serce waliło jej jak oszalałe gdy mówiła do kogo przyszła
-Dobrze, pan Tirver od dawna na panią
czekał –powiedziała do niej zbytnio sztuczna sekretarka wskazując
na korytarz obok siebie.
Poszła tam, na sam koniec, wedle
poleceń i delikatnie za pukała. Sama nie wiedziała, może liczyła
że jej nie usłyszy? I będzie mogła sobie powiedzieć ‘byłam,
nie było, wypełniłam’?.
-Proszę –usłyszała jednak i weszła
do środka –O, Adeline. Tak miło cię widzieć. Przyjmujesz moją
propozycję tak?
-Nie, nie przyszłam tu po to
Jego twarz przybrała zdziwiona minę
-Nie chce u Ciebie pracować. Przyszłam
poprosić byś przestał do mnie wysyłać te pisma bo mnie
denerwują. I żebyś odczepił się ode mnie a przede wszystkim
Grace.
-Oh, rozumiem. Czy możesz usiąść?
-Nie, bo ni…
-Wiem po co przyszłaś, usiądź
–gwałtownie wstał a ona zaczęła się jeszcze bardziej bać –nie
bój się, proszę. Tylko usiądź, nic ci nie zrobię
Dziewczyna niepewnie usiadła, czując
coraz większy niepokój
Panowała między nimi cisza i to ona
ich zjadała
Była przeraźliwa i nic nie chciała
powiedzieć
James zrobił krok w jej kierunku a
potem kolejny a ona poczuła ten sam zapach. Kojarzył jej się ze
strachem i bólem ale nie wiedziała czemu. Pamiętała go, znała
ale nie wiedziała czemu. Wytężyła swój umysł, myślała bardzo
intensywnie i nawet nie zauważyła kiedy był naprzeciw jej. Usiadł
na krześle
-Chce ci coś powiedzieć, ale … nie
wiem jak zareagujesz
-Mów, już
Westchnął i wstał a z kieszeni jego
spodni wypadł srebrny łańcuszek i wtedy wszystko sobie
przypomniała. Taki sam łańcuszek miał na szyi jej gwałciciel i
ten zapach. W jednej chwili wszystko sobie przypomniała jakby to
działo się chwilkę temu. Jakby chwilę temu ją zgwałcił i
zostawił. Jak marzyła o śmierci a potem dowiedziała się jeszcze
o tej nieszczęsnej ciąży. Wpatrywała się w ten łańcuszek
wiedząc że to obiekt najgorszych wspomnień. I wtedy on też to
zauważył
-Pamiętasz? Adeline tak cię
przepraszam, ja nie chciałem –szybko go schował i spotkał się z
jej pełnym łez spojrzeniem
-Nie chciałem? Tylko tyle? Zgwałciłeś
mnie! Potraktowałeś jak najgorszego śmiecia a ja urodziłam twoje
dziecko! Nie, nie twoje. Taki potwór nie ma prawa nazywać się
ojcem. Nienawidzę cię! –wybiegła z pomieszczenia a on chwilę
potem próbując ją dogonić jednak wiedział że teraz na pewno
stracił miłość swojego życia na zawsze. A wszystko przez swoją
głupotę………….
*************************************************************************
Nie myślałam, że ta chwila tak szybko nastąpi :'( Ostatni rozdział :(( I następny tylko epilog
Smutno mi, a wam?
Never
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz