poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 11



Kim ty jesteś?

Rano Natallie wstała przed Cooperem. Korzystając z okazji ubrała komplet rzeczy, przygotowanych przez Julianne. Naprawdę uczucie towarzyszące przebywaniu na wsi było cudne. Musi kiedyś wyciągnąć tu Julię. Wyszła z namioty rozglądając się. Polana był naprawdę śliczna. Trawa jeszcze wilgotna od porannej rosy. Wyszła boso, oddychając świeżym powietrzem. Zauważyła nie daleko przy płocie jakąś panią. Postanowiła podejść do niej
-Dzień dobry
-Dobry, co was tu sprowadza? Wakacji się  miejscowym zachciało?
-Nie, ja tu z Cooperem, jestem. Chciał mi pok...
-Ah, ten dzieciak. Same problemy i..
-Czemu pani tak mówi? On przeżył tragedię
-Tragedię? Tragedię to jego rodzice mieli z nim
Wtem poczuła, że ktoś ją pociągnął do tyłu
-Chodź
Coop wziął ją stamtąd
-O czym ta kobieta mówiła?
-Nie wiem, coś z nią nie tak
-Ona twierdzi, że....
-Ufasz obcej kobiecie czy mi -wtrącił a w jego oczach była widoczna złość
-Ufam sobie
Zdenerwował ją. Coś było nie tak. Najpierw on mówi o wypadku, potem sąsiadka przeczy. Najgorsze, że.... nie. To nie ma sensu
-Okej, dobra. Masz prawo. Mam dla Ciebie niespodziankę
-Kolejną?
-Mhm
Zjedli w drogę i wyruszyli dalej. Poszli kawałek za wzgórze, na które ostatnio wbiegali. Nat ujrzała sad, jednak był on niezwykły. Na każdym drzewie była drewniana tabliczka z jakimś napisem. Chodziła od drzewa do drzewa, a on jej się przyglądał. Wyglądała jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Słodka jak taki cukiereczek. Uśmiechała się jak nigdy
-Wow -powiedziała przy ostatnim drzewku -to jest niesamowite
-Ty jesteś niesamowita -dodał cicho
Co powiedziałeś? -myślała, ze się przesłyszała
-Że ostatnie jest najfajniejsze
-Mhm, zgadzam się
Udawała, że nie dosłyszała wtedy, chociaż bardzo dobrze słyszała. Podeszła do miejsca w którym stał
-Warto było tu przyjść -jeszcze raz spojrzała na sad -robi wrażenie
-Temu Cię tu zabrałem. -'Bo ty też robisz wrażenie' dodał w myślach - Głodna?
-Trochę
-Co powiesz na kanapki?
-Brzmi okej
Poszli do obozu
-Dla ciebie
-Dziękuję
-I jak Ci się podoba?
-Jeszcze pytasz
-Wieczorem mam jeszcze jedną niespodziankę
-Wykończysz mnie
-Ostatnią noc trzeba uczcić ogniskiem
Spojrzała na wzgórza. Tyle natury, przyrody. Tyle życia, beztroskiego życia. Teraz i ona mogła go zaznać. Tak jakby uchylił jej kawałeczek bezchmurnego nieba pośród burz
-Idziemy po drewno
-Mhm
Kolejna prymitywna rzecz, która miała dla niej wielką wartość. Weszli kawałek w las. Pokazał jej, które drewno ma zbierać. Przy okazji zauważyła kilka niebieskich ptaszków. Siedziały między gałęziami na drzewach, śpiewając melodie, jakby snując historię.Zeszło im dłużej niż Coop myślał. Wyszli z lasu, gdy zaczęło się robić ciemno. Przygotował wszystko do ogniska i je rozpalił. Na jednym większym pniu mięli usiąść
-Angar, walcz -dźgnęła go patykiem jak pirat mieczem
-Nawet nie wiesz na co się piszesz -zaakceptował jej wyzwanie
Walczyli patykami i świetnie się przy tym bawili. W końcu Coopowi wypadł patyk i był bezbronny
-Błagaj o życie, nędzna płotko -powiedziała zachrypłym głosem
-Koniec zabawy, wygrałaś. A teraz nadziej na szablę pianki i je ładnie opiecz
-Z chęcią
Usiadł obok niego i piekli pianki
Było już nieco późno
-Chyba będę tu dziś nocowała przy ognisku
-Okej, przypilnuję Cię -objął ją ramieniem
-Kocham Cię normalnie -zamknęła oczy
Westchnął i odłożył kije na bok
-Ja Ciebie też kocham......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz