Kilka dni później
Adeline dała się namówić Grace i
swojej przyjaciółce na 'wycieczkę' z nimi w weekend do stajni.
Grace nie mogła się już doczekać i od rana była wulkanem
energii. Natomiast Dominica wpadła, na jak sama uznała, rewelacyjny
pomysł i spytała Maca czy też będzie wtedy w stajni i jak się
okazało, ja jej korzyść a raczej Ade, miał być. Chciała żeby
Adeline mogła spać w nocy spokojniej, a nie martwić się o to
wszystko, związane oczywiście z jej pracodawcami. O 12 pojechały
do stajni. Adeline stała i czekała na padoku, do którego
zaprowadziła ją córka. Kilka minut później z stajni dumnie, na
koniu wyjechała Grace z Dominicą która szła obok i również
trzymała wodzę.
-Mamo zobacz! To jest Sky -zatrzymała
konia nie daleko mamy, która stała lekko nie dowierzając-Jest
piękna prawda?
-Tak skarbie. Jest bardzo ładnym
koniem
-Ale mamo! To klacz
-No tak przepraszam -uśmiechnęła się
i podeszła bliżej. Pogłaskała klacz po łbie i spojrzała na
Grace. Była z siebie dumna, a przede wszystkim szczęśliwa i
radosna. Chwilę potem Domi całkowicie oddała wodzę Grace i
odsunęła się trochę.
-Wio Sky -Grace dała jej komendę żeby
ruszyła
-Nic jej się nie stanie? -spytała
cicho Ade
-Nie, spokojnie. Nie zostawie jej
-zaczęła chodzić za nimi i pilnie obserwować
Deli przyglądała się temu stojąc
kawałek dalej i uśmiechała się. Grace bardzo dobrze, jak na swój
wiek i od kiedy jeździ, radziła sobie z koniem. Jakby byli ze sobą
połączeni w jakiś sposób.
***
-Grace, nie jesteś zmęczona? -Adeline
nie mogła się nadziwić ile ta mała dziewczynka która była jej
córką mogła biegać i z koniem i za koniem.
-Nie mamo, to świetna zabawa -usiadła
na trawie a chwilę potem Sky stanęła obok niej
Grace wzięła więc szczotkę i
zaczęła czesać jej najpierw ogon a potem grzywę
-Zobacz mamo! Też umiem pleść
warkocze -zaczęła pleść jednego klaczy z grzywy.
Adeline również zdawała się
odpocząć, nie myślała o niczym praktycznie. Czuła się wolna,
nie martwiła się o nic ani niczym. Spokojnie stała opierając się
o jedną z drewnianych belek ogrodzenia i obserwowała co robi jej
córeczka. Obok nich, na sąsiednich padokach oraz torach z
przeszkodami byli inni ludzie, jeździli na koniach, skakali przez
przeszkody albo tak jak Grace teraz, zajmowali się końmi. Było tu
cicho, słychać było tylko rżenie, parskanie koni no i oczywiście
komendy z ust jeżdżących na nich ludzi. Wszelakich ludzi,
młodszych, starszych, kobiet, mężczyzn. I nikt nie był ubrany w
garnitur, nikt się nie spieszył, nie miał kamiennej twarzy.
Wszyscy byli skupieni na jeździe i koniach. Dominica gdzieś na
chwilę poszła, podobno do znajomego. Postanowiła że jeszcze
trochę i będą się zbierały do domu. Minęło już trochę czasu
od kiedy tu są i Grace przydałby się posiłek. A przede wszystkim
kąpiel, musiała to przyznać ze śmiechem. W jej, jeszcze do
niedawna czystych włosach było trochę siana. Jak i na reszcie
ubrań zresztą również jak i w butach. Tak to było śmieszne,
jednak jak zauważyła, większość ludzi którzy stąd wychodzili
wyglądali podobnie
-Adeline! -usłyszała swoje imię i
się odwróciła. Natychmiast jej dobry humor uciekł, a strach go
zastąpił. Dominica stała z dwoma mężczyznami, z których jeden
wydawał jej się strasznie do kogoś podobny ale nie potrafiła
powiedzieć do kogo dokładnie
-Ttak?
-Jeśli nie poznałaś; to są moi
szefowie. Mac i James -teraz już doskonale wiedziała kogo a raczej
kim był. Jej serce zdało się zatrzymać ze strachu -Pomyślałam,
że dobrze by było żebyście pogadali o tym liście
Wtedy na twarzy Maca, jak zdawało jej
się, starszego z braci zmieszanie i zdziwienie
-Ale jakiego listu? James? -spojrzał
na brata który trzymał ręce w kieszeniach spodni -możesz to nam
jakoś wytłumaczyć
W tym czasie James czuł się jak
dziecko które coś zbroiło, jednak on nic takiego nie zrobił
-Adeline, możemy porozmawiać?
-zwrócił się do niej
-Nie proszę pana, nie mam czasu na
rozmowy z panem. I nie sądzę żebyśmy mieli do porozmawiania o
czymkolwiek
-Jednak
-Wyraziłam już swoje zdanie, którego
zmieniać nie zamierzam -starała się zachować spokój - Żegnam
panów -odeszła z tamtego miejsca i podeszła do Grace która
zdawała się temu przyglądać po skończeniu warkocza -Grace,
skarbie, chodź, musimy jechać do domku
-Ale mamo
-Kochanie, przyjedziemy jeszcze,
obiecuje -dziewczynka wsiadła na klacz i zaprowadziła ją do stajni
razem ze swoją mamą. Adeline przed wejściem do niej spojrzała w
tamto miejsce i napotkała zdziwiony i zmieszany wzrok Jamesa. Wzrok
który chciał coś powiedzieć ale ona nie wiedziała co, a może
nie chciała wiedzieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz