poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 7


Adeline od rana grała z córką w rozwijającą grę planszową, którą dostała od dziadka w zeszłym miesiącu. Grace była bardzo rozpieszczana przez dziadków. No cóż, od narodzin stała się księżniczką. Bo nią była. Była księżniczką
-Mamo, znowu przegrałaś –dziewczynka klasnęła w dłonie
-No widzisz, jesteś bardzo mądra
-Za tobą mamusiu
Przerwał im dzwonek telefonu, odebrała go
-Słucham Cię Domi…. No wiem która…. No ehh dobrze….. będę za jakieś pół godziny
Rozłączyła się i poszła do pokoju Dominicy. Z małym problemem znalazła w tym bałaganie segregator i pendrive. Wróciła do salonu
-Grace pójdziesz na chwilkę do pani Rizns? Muszę coś zanieść cioci Dominicy
-Mamo, ale soboty miały być nasze –zrobiła minę biednego szczeniaczka
-Córciu, obiecuję, że wrócę jak najszybciej się da i upieczemy babeczki, dobrze?
-No dobrze mamo
Blondyneczka starannie schowała planszę i pionki do pudełka. W tym czasie Ade ubrała płaszcz i buty i czekała na córkę w korytarzu. Gdy już mała znalazła się przy niej podała jej rękę i po zakluczeniu drzwi zaprowadziła do sąsiadki. Wyszła głównymi drzwiami.
Dzień był dzisiaj naprawdę piękny, słoneczny, taki wiosenny. Słońce oświecało jej bladą twarz oraz nadając blasku włosom. Jakby nie obecna sytuacja na pewno zatrzymała by się lub poszła z Grace do parku, lecz obiecała coś Domi a ona słowa dotrzymuje. Jeszcze kilka przecznic i będzie na miejscu. Nie zbyt lubiła tamten budynek, jednak no cóż. Jak na nią był zbyt wielki, ekstrawagancki, drogi. Oszklone szyby, dwa skrzydła, kilka pięter, osobne przejście dla właściciela a osobne dla pracowników. Technologia, technologia i jeszcze raz technologia. To nie było dla niej. Ona wolała pracować z człowiekiem niż z komputerem. Wolała móc porozmawiać z kimś a nie z komputerem. Wolała …. Normalną pracę, no może ta też była normalna jednak praca w środowisku ludzi a elektroniki jest całkiem różna.
Nim się obejrzała była już pod wielkim budynkiem. Weszła do środka i skierowała się do wielkich schodów. Weszła na 4 piętro, poszła korytarzem w prawo i zadzwoniła do Dominicy
-Jestem pod twoim pokojem….. mh…… co?..... jesteś u dyrektora?...no dobrze, rozumiem……. Tak, chyba trafię…… dobrze…..zaraz będę…….do zobaczenia
Zeszła o piętro niżej, poszła prosto aż trafiła do miejsca, gdzie siedziała drobna blondyneczka ubrana w śmieszną, różową sukieneczkę, która jej zdaniem była nieco za krótka
-Słucham? –jej piskliwy głosik roznosił się po pomieszczeniu
-Miałam przynieść dokumenty Dominicy Devort
-Ale jej pokój jest piętro wyżej
-Wiem, jednak rozmawiałam z nią i Dominica jest u dyrektora
-Mhm, rozumiem. Jednak powinnam zadzwonić do dyrektorów by spytać czy mogę panią wpuścić
-Proszę bardzo
Blondyneczka wykręciła jakiś numer na swoim smartphonie i rozmawiała z kimś przez kilka minut. Mówiła bardzo szybko jakby co najmniej ktoś ją gonił
-Dobrze, może pani iść. Korytarzem prosto i ostatnie drzwi po prawej
Adeline skinęła głową i poszła w wskazanym kierunku. Korytarz był oszklony, w sumie jak większość rzeczy w tym budynku i potężny. Na suficie wisiały lampy podobne do tych w hotelach. To miejsce w ogóle wyglądało.... na pewno nie jak korporacja czy też biurowiec, wyglądało inaczej. Ade doskonale słyszała jak jakaś kobieta chodziła w jednym z pomieszczeń, słyszała stukot jej obcasów. Słyszała również, że w innym pokoju ktoś robi sobie kawę w ekspresie. Tu można było usłyszeć wszystko i też nic. Pustkę a jednocześnie gwar. Było to pozornie niemożliwe jednak w tym miejscu wszystko co było niemożliwe stawało się możliwe. Kontrasty były widoczne, lecz to wszystko było idealną kompozycją. Zbyt idealną jak dla niej. Spojrzała na drzwi i obróciła się by sprawdzić, czy to naprawdę tu. Wszystko się zgadzało... te drzwi były jednak inne od wszystkich pozostałych. Były strasznie wielkie, a ona wydawała się przy nich malutka. Zapukała i po chwili usłyszała 'Wejść'. Drżącymi rękami nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia. Było ogromne i urządzone bardzo elegancko. Wszystko było w czerni i bieli, wszystko było perfekcyjne. Na stoliku nie było grama kurzu, a śnieżnobiały dywan nie miał żadnych śladów butów. Wszystko wyglądało jakby dopiero zostało kupione prosto z salonu. Na krześle siedziała Dominica a za biurkiem mężczyzna w garniturze. Bardzo drogim garniturze.
-Dziękuję Ci bardzo! Ratujesz mi tyłek! -rzuciła jej się na szyję niespodziewanie Domi
-Nie ma problemu. Dzień dobry -przypomniała sobie o przebywającym w pomieszczeniu mężczyźnie prawdopodobnie szefie jej przyjaciółki
-Witam. -jego twarz nie ukazywała żadnych emocji
-Powodzenia, ja lecę do potem -cofnęła się o krok i wtedy wpadła na coś
Najpierw bała się, że coś zniszczy więc momentalnie próbowała odsunąć się, jednak czyjeś ręce będące na jej ramionach jej to uniemożliwiły
-Przepraszam -usłyszała męski głos. Była pewna, że już go gdzieś usłyszała i wtedy tajemniczy ktoś poluźnił uścisk, że była wstanie odsunąć się. To był on. Ten mężczyzna przed którym ostatnio uciekła w przedszkolu..
-To ja przepraszam, powinnam uważać -spuściła głowę
-Nie musisz przepraszać, nic się nie stało. Przyniosłaś raporty Dominicy?
-Mhm to znaczy tak to znaczy do widzenia -zmieszana prawie wybiegła z pomieszczenia
Przeszła zaledwie kilka kroków gdy poczuła rękę na swoim nadgarstku
-Nie musisz uciekać - wzdrygła się i nie wiedząc jak wyrwała i wybiegła z budynku. W kilka minut potarła do domu, odebrała córkę od sąsiadki i wróciła do domu. Zakluczyła je na wszystkie zamki, które miały
-Grace, idź do pokoju proszę -powiedziała tamując łzy
-Nie mamo, jestem z tobą -mała dziewczynka przytuliła się do niej a Adeline na dobre się rozpłakała

-Przepraszam..........
*********************************************************************************
Helloł wszystkim :) Co u Was? Jesteście tu w ogóle?
Mam nadzieję, że druga część Zaufaj was nie zawiodła ;) Kolejny raz zapraszam na Dark (tak tak wiem, reklama reklama xDD ). Boże, jak ten czas szybko leci, c'nie? Nie tak dawno był sylwester a tu już ostatni tydzień marca prawie..... Cieszycie się na święta? Ja tak :) Przecież nie ma nic lepszego niż spędzenie kilku chwil z rodziną :)
Pozdrawiam was gorąco
Laur Cia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz