*Rozdział nie ocenzurowany!*
Mężczyzna jak najszybciej tylko
potrafił odwiózł Jake’a i nie mówiąc ani słowa wsiadł do
swojego auta i przekraczając wszystkie przepisy pojechał w kierunku
który był bardzo dobrze znany tylko mu. W kierunku miejsca w którym
już od kilku tygodni nie był. W kilkanaście minut był na miejscu,
przed bramą. Otworzył skrytkę w samochodzie w celu poszukiwań
pilota do otworzenia jej
-Gdzie to cholerstwo jest?
Po kilku minutach brama się otworzyła
a on mógł wjechać do swojego domu, domu który od kilku tygodni
stał pusty. Prawie pusty, bo zajmowała się nim gosposia, którą
zatrudnił. Większość czasu spędzał w biurze, w miejscu gdzie
zaczął wszystko od nowa. Zaparkował swoje drogie auto przed domem
i z niego wysiadł.
-Dzień dobry panie Tirver –gdy tylko
przekroczył próg domu powitała go jego gosposia; pani Joe
–Przepraszam, ale nie wiedziałam, że zamierza pan przyjechać do
domu więc obiad będzie gotowy za pół godziny
-Nie trzeba, Joe. Nie jestem głodny.
Na resztę dnia masz dzisiaj wolne, chcę być sam –poszedł na
górę i zamknął się w swojej sypialni
Była urządzona w czarnych kolorach z
białymi elementami. W pokoju znajdowały się dwie pary drzwi; do
wyjścia na korytarz, taras, do łazienki i małej garderoby. Na
samym środku był położony bardzo gruby i miękki dywan
kontrastujący ze ścianami, sięgał aż do połowy wielkiego,
czarnego łóżka które zdawało się zawierać podwójny materac.
Bardzo wygodne, dobrze się na nim spało chociaż on nie mógł w
nocy spać spokojnie, nie po tym co zrobił kiedyś. Na suficie
wisiał duży żyrandol, który zapalony był w stanie oświetlić
cały pokój o ile nie całą salę balową. Na jednej ze ścian było
wielkie lustro, które kazał zrobić specjalnie na zamówienie
chociaż nie był w stanie patrzeć na siebie normalnie. W odbiciu
widział tylko potwora, nie człowieka, potwora jakim był. Ten dom
wydawał mu się za duży dla niego samego, w końcu mieszkał sam i
to nie miało szans by się zmienić. Mógł mieć każdą, jednak ta
każda by leciała tylko ja jego pieniądze, on chciał czegoś
więcej. I właśnie to więcej stracił 6 lat temu, 6 pieprzonych
lat w których razem z bratem zbudował firmę, bardzo dobrze
prosperującą ale i nadal czul się okropnie.
Patrzył na to wszystko, aż w końcu
jego wzrok utkwił w swoim odbiciu w lustrze. Natychmiast poczuł
gniew i chwilę potem rozbił lustro na setki kawałeczków które
rozsypały się na podłodze. Na jego pięści natomiast było kilka
ran spowodowanych odłamkami ran. Ściągnął z siebie marynarkę i
rzucił ją gdzieś na łóżko. Podszedł do swojego prywatnego
barku i wyjął z niego kilka butelek alkoholu. Zasłonił okna i
zaczął pić
**
Opróżnił kilka butelek i chciał
wypić kolejną jednak pod wpływem procentów które krążyły w
jego krwi tylko ją przewrócił na co ubrudziła piękny biały
dywan. Nawet nie zauważył kiedy w jego pokoju znalazł się jego
brat, dopiero jego głos go o tym uświadomił
-Boże, coś ty z sobą zrobił
debilu?! – drugi mężczyzna wszedł do pokoju i niemal od razu
miał odruch wymiotny na sam zapach który był w pomieszczeniu.
Zapach wielu trunków zmieszanych ze sobą, począwszy od tych
dobrych, drogich a kończąc na tych słabszych co dawało dziwną
mieszankę. Zobaczył na podłodze, obok swojego upitego a raczej
zalanego w trzy dupy brata kilka pustych butelek
-No nieźle. Jakaś specjalna okazja
czy tak po prostu miałeś ochotę się narąbać?
-Nnnie… to znaczyy taaak… niee
wieeenm. Dajj spać
Brunet pokręcił głową zażenowany i
podszedł do okna, odsłonił je i otworzył drzwi od tarasu. Od razu
do pomieszczenia zdawało się wpaść świeże powietrze, czyste
powietrze dzięki któremu mógł normalnie oddychać
-Mojaa głowaa
-Dobra, daj spokój. Powiedz co się
dzieje?
-Małpa zje Ciee? –próbował wstać
ale mu się to nie udało i upadł
-Masz powiedzieć co się dzieje!
-Jakie pradawne dzieje? –kolejna
próba skończyła się identycznie
-Jesteś głupi czy co?! Co się z tobą
dzieje?
-No mów kto cię zje? –udało mu się
wstać opierając o ramie łóżka ale po chwili znowu upadł
-Ja pierdole, coś ty zrobił z tym
lustrem?! –jego krzyk zdawał się być słyszany w całym domu
-Niic. –zaczął się śmiać i znowu
próbował wstać jednak tylko się zataczał
Jego brat podszedł do niego i dał mu
w twarz
-Ogarniesz się wreszcie?!!
-Boo… jaa chyba mam dziecko…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz