sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 10 część 1



Wypadki 

Adeline wstała rano i pierwsze co zobaczyła to pustkę. Była sama w pokoju, lecz była pewna, że poprzedniej nocy był tu Thomas. Usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek. Wskazywał godzinę 7:02, czyli miała jeszcze półtorej godziny do wyjścia, w sam raz. Przeciągnęła się i podeszła do okna. Za oknem mimo wiosny pięknie świeciło słońce. Pogoda była naprawdę bardzo ładna, kilka chmurek na niebie a same niebo hipnotyzująco błękitne. Ludzie mimo wczesnej pory biegali po chodniku, przepychając się jeden przez drugiego a żółte taxi stały w rzędach tworząc niezły korek. Była pewna, że na dole kierowcy nawzajem przeklinają na siebie, drą się a w żółtych pojazdach siedzą jacyś biznesmeni, którzy nagle musieli skorzystać z tego środka transportu. Obok nich leży torba pewnie z laptopem a przy uchu telefon; zawzięta konwersacja i zdenerwowanie typu 'Szybciej, bo się spóźnię!'. Cóż... to był Londyn. Zabiegany Londyn. Ona miała szczęście, że nie musiała co rano wstawać o 5, pić dziennie 5 kaw i chodzić do terapeuty z powodu stresu w pracy. Ade mogła przyjść do pracy w jeansach, wstać o 7:30, a jedyny stres to o dzieci, jej podopiecznych. Była bardzo zadowolona ze swojej pracy, odpowiadała jej. Odwróciła się i dopiero teraz spostrzegła list na szafce przy łóżku. Podeszła i wzięła go do ręki
'Adeline. Przepraszam, że nie zostałem aż się obudzisz, ale niestety służba nie drużba. Dostałem rano wezwanie od komendanta, że jest strzelanina i musiałem jechać. Odezwę się jak tylko będę mógł, obiecuję. Miłego dnia!
P.S.: Przekaż proszę Grace, że jeszcze zrobię jej te naleśniki w kształcie odznaki policyjnej. Mam nadzieję, że mnie nie udusi'
Adeline się roześmiała. To było zabawne; taki duży facet a boi się dziecka. Chociaż nie, ona też chciała dla swojej córeczki jak najlepiej. Mimo to wyobrażenie policjanta, który budzi w ludziach respekt biegającego za małą dziewczynką i smażącego dla niej naleśniki jest śmieszny. Postanowiła, że nie będzie załamywała Grace i sama spróbuje zrobić obiecane naleśniki. Wyszła po cichu z pokoju i sprawdziła czy dziewczynka jeszcze śpi. Tak jak myślała, Grace drzemała słodko. Poszła do kuchni i wyjęła potrzebne produkty.
*
-Grace! Pora wstawać
-Mamo, jeszcze chwilka -blondynka naciągnęła bardziej kołdrę
-Wujek zostawił Ci naleśniczki
Dziewczynka od razu wstała
-To gdzie te naleśniczki?
-W kuchni
Poszły do pomieszczenia a jej córka od razu usiadła do naleśników. Wzięła widelec i zaczęła jeść
Adeline w tym czasie poszła do jej rzeczy na dzisiaj. Gdy wróciła Grace skończyła jeść
-Mamo, było pyszne, ale to nie były naleśniki od wuja
Kobieta otworzyła szeroko oczy. Nie spodziewała się, że jej córka się zorientuje.
-Ale jak to? A kogo?
-Ty je smażyłaś mamo. Te wujka są bardziej puszyste i mają kształt odznaki wujka. Ale były pyszne- pocałowała ją w policzek -dziękuję mamusiu

Ade nie była wstanie nic z siebie wykrztusić. W życiu nie powiedziałaby, że jej córka będzie taka bystra i spostrzegawcza i rozróżni jej naleśniki od tych robionych przez Tho. Przecież starała się by były takie same! 
*********************************************************************************
Cześć! Podzieliłam ten rozdział na dwa bo wyszedł mi straaasznie dłuuuugi. Kolejna część na kilka dni! 
A co u was? Może czekając na drugą część zajrzycie na Dark? A tam Message; czyli nowa opowieść mojego autorstwa. Do zobaczenia i miłego weekendu :) 
 
Pozdrawiam 
Laur Cia 


2 komentarze: