wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 1


Łzy

01 luty 2009
Leżała kolejną godzinę wpatrując się w sufit. Wszystko było bezsensu. Dręczyły ją milion pytań. Czemu ona? Kim on był? Czy ją znał? Miała dosyć. Była już w tym szpitalu ponad tydzień, a wydawało jej się, że wieczność. Policja nie złapała tego kto.... kto.... nawet nie umiała tego wymówić. Chciała ze sobą skończyć, lecz aktualnie były małe szanse, że jej się to uda. Szklane drzwi i okno na sale utrudniało wiele. Dodatkowo co jakiś czas przychodziła pielęgniarka. Żałowała, że po tym co ON zrobił nie zabił jej. Mniej by cierpiała, a tak leży i musi kolejny raz opowiadać o tym co się stało, gdy wracała z urodzin Maggie. Chciała o tym zapomnieć, lecz nie umiała. Co noc jej się śni, że ON wraca. Co noc budzi się z krzykiem. Jedyne co oddziela to co się wtedy stało od tego co jej się śni, to to, że może się obudzić, przerwać koszmar. Codziennie odwiedza ją Dominica. Stara się pocieszyć. Codziennie przychodzi również jej mama. Ona również stara się poprawić jej humor, lecz to nie one zostały ...zgwałcone. To nie one wracając zostały skrzywdzone. To nie im nikt nie pomógł, mimo, że krzyczały, wzywały pomocy, szarpały się. To nie one nie mają poczucia własnej wartości. To nie one czują się winne
Adeline znowu zrobiło się nie dobrze i pobiegła do łazienki. Chwilę później poczuła czyjeś ręce na włosach. Krzyknęła i zaczęła się szarpać
-Ćśśśś, to tylko ja córeczko
-Mamo.... prosiłam Cię byś mówiła, gdy wchodzisz. 
-Dobrze, myszko. Przepraszam nie powinnam się tak skradać -po policzku jej rodzicielki spłynęła łza
-Mamo, nie płacz, to nie twoja wina -starała się ją przytulić, ale nie umiała
Nie potrafiła. Nawet dotyk jej własnej mamy sprawiał, że się trzęsła ze strachu. Jakby bała się, że ON nagle wyskoczy z niej, jakby był przebrany i znowu.....
-Znowu Cię mdli?
-Jak widać -wróciła na łóżko
-A jak się czujesz? Lepiej
-Gorzej, nie chcę mi się żyć. To nie ma za grama sensu
-Uwierz mi, będzie dobrze. Była pani doktor?
-Nie, jeszcze nie
-Mam dla Ciebie twój zeszyt o który wczoraj prosiłaś
-Dziękuje -spróbowała się uśmiechnąć
Lecz nie potrafiła. Nie umiała ułożyć ust w podkówkę, nie potrafiła zrobić tak prostej czynności. Uśmiech. Czynność, którą wcześniej robiła kilka razy dziennie. Ba! Nieraz uśmiechała się całodobowo. Teraz nie umiała zrobić tego choćby na sekundę. Otworzyła swój czerwony zeszyt. Na niektórych stronach były rysunki, na innych zdjęcia, cytaty. Dużo rzeczy. Zeszyt był prawie pełny, w końcu liczył już ponad dwa lata. Założyła go wtedy z tatą, który teraz jest pewnie gdzieś w Danii. Praca. Słowo, które jeszcze do niedawna chciała wykreślić, dzisiaj tym słowem była bezbronność. Właśnie taka wtedy była. Teraz nie chciała żyć. Jej życie straciło sens. Bo po co żyć, nie mając siły wstać? Jej życie chyba gorsze już być nie mogło. Najpierw rozłąka z tata, później zostawił ją chłopak, a teraz....
-Dzień dobry panienko. Lepiej się dziś czujesz? - z zamyślenia wyrwał ją głos lekarki
-Nie, a pani czułaby się dobrze?
-Aniołku, dasz radę -kobieta uśmiechnęła się życzliwie -Mam już wyniki. I moje przypuszczenia się potwierdziły, jesteś w ciąży.
-Że co!? Jaka ciąża!? Boże -po jej policzkach zaczęły spływać łzy
Jej życie właśnie jeszcze bardziej straciło sens. Ona ma przecież tylko 17 lat i jest już w ciąży?! I to jeszcze z tym bandytą!? To było dla Adeline za dużo. Jej mama dotknęła jej ręki
-Córeczko, wszystko dobrze? Zbladłaś
-Nic nie jest dobrze! Najpierw ktoś.... -załamał jej się głos -a teraz okazuje się, że jestem z tym kimś w ciąży! Normalnie cudownie!!
-To nie jest koniec świata, myszko. Damy sobie radę
-To jest koniec świata! -podciągnęła kolana do brody i objęła je na tyle ile na ile umożliwiały jej to wenflony
Czemu akurat ona? Czemu> Kto jej tak bardzo nienawidził? Kto? Chciała by to się okazało bardzo realnym snem z którego za chwilę się obudzi, ale to działo się naprawdę. Naprawdę tu leżała. Naprawdę była w ciąży. Owszem chciała mieć kiedyś dziecko, ale nie teraz i nie w wyniku Tego. Chciała by dziecko było owocem miłości, upragnionym przez nią i jej ukochanego a nie by było owocem gwałtu.  To dodatkowo przypominało jej o tym. O tym mężczyźnie. Jednak nadal tylko pamiętała srebrny łańcuszek na jego szyi i zapach. Zapach silnych, męskich perfum, którymi był wypryskany. Pamiętała ból jaki jej sprawił. Nie tylko ten fizyczny, ale i ten psychiczny. I to że zostawił ją gdzieś w krzakach, a potem ciemność. Czuła się winna i to uczucie jej nie opuszczało. A to dziecko? Nie chciała go. Chciała się zabić
-Córciu, chciałabym porozmawiać z twoją panią doktor. Dasz sobie radę przez chwile?
Przez głowę przeszło jej, że jest szansa
-Tak, możesz iść
-Zaraz będę
I została sama. Rozejrzała się i wyjęła uważnie scyzoryk. Poszła do swojej łazienki i otworzyła mały nożyk. Zaczęła robić kreski na nadgarstku a krew powoli spływała na szpitalną podłogę.... przymrużyła oczy i po kilku sekundach ogarnęła ją ciemność.........
*********************************************************************************
Cześć! Witam wszystkich jeszcze raz! Jak wiecie 'Zaufaj' bierze udział  w Blog Roku 2015. Od dzisiaj jest głosowanie i trwa do 1 mara br. jeżeli chcecie zagłosować na 'Zaufaj'  to należy wysłać SMSa o treści
'B11511'  na numer 7124
I to chyba koniec ogłoszeń parafialnych
A nie, jednak nie; przepraszam, że tak długo mnie nie było
Pozdrawiam
Laur Cia

1 komentarz: